Coś pokrewnego miniaturyzacji, a mianowicie stopień skondensowania układów scalonych przy ich coraz lepszych osiągach. Owocuje to np. tym, iż scalak wielkości połowy paznokcia obsługuje bardzo gęste formaty, do tego potrafi pracować z asynchronicznym zegarem tak, że tego asynchronizmu nie słychać, ma zaawansowane filtry cyfrowe i nawet opcję kalibracji zniekształceń na II i III harmonicznej analogowego toru wyjściowego. Mam tu na myśli najnowocześniejsze DACe. Problem tylko taki, że jak się dorwie do nich amator nie wiedząc nawet, co i jak można z tego wycisnąć, to potem mamy smęcenie po forach, że grają ostro, albo że prehistoryczne PCMy czy inne TDA grały lepiej.