Witajcie.
Piszę z nieprzyjemną dla mnie sprawą i muszę się Was poradzić :(
Sprzedałem decka pioneer z reference master na pokładzie, adresat otrzymał paczkę i pisze do mnie, że magnetofon niedomaga w postaci takiej, że trzeba mu pomóc paluchem zamknąć klapę kieszeni. Co jest najgorsze, twierdzi, że celowo ukryłem tą wadę.
Magnetofon był w 100% sprawny zarówno mechanicznie jak i elektronicznie, nie było mowy o niedomaganiu klapy. Czy coś mogło się stać w podróży? Że np. wleciały grudki styropianu jakieś czułe miejsce?
Albo zapytam inaczej - czy nabywca mógł to w jakiś sposób uszkodzić, nadwerężyć np wkładając źle kasetę?
To, co jest najsmutniejsze, to że on usilnie twierdzi, że CELOWO ukryłem tą wadę, co mnie mocno w*urwia. PRzywiązuję ogromną wagę do stanu technicznego posiadanych klocków i jestem osobą uczciwą, a deck był w nienagannym stanie i wizualnie i technicznie.