Audiohobby.pl

Magnetofon

sibelius

  • 190 / 2838
  • Aktywny użytkownik
13-12-2016, 18:46
A to mój sprzęt.
ZRK M9115 oraz ZRK AT9115.
Przepraszam za kiepskie fotki zrobione przy użyciu laptopa.

sibelius

  • 190 / 2838
  • Aktywny użytkownik
13-12-2016, 18:54
Nadaje wolna radiostacja
30. rocznica pierwszej audycji radia Solidarność


Pierwsze takty melodii z serialu o Michale Strogowie, carskim kurierze nie zapowiadały niczego specjalnego, lecz następujące po nich słowa zaparły dech w piersiach wielu ludziom:
„Solidarność Świdnik na antenie. Na falach eteru witamy i pozdrawiamy mieszkańców naszego miasta w pierwszej audycji wolnej radiostacji. Nie informujemy słuchaczy o dniach nadawania audycji, prosimy radioodbiorniki włączać codziennie na fali UKF, w paśmie 65,5 do 66 MHz.
Prosimy o uwagę. Komunikat Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Świdnik. W związku ze zbliżającym się świętem robotniczym 1 Maja Komisja Zakładowa wzywa swoich członków, sympatyków i całe społeczeństwo Świdnika do bojkotu wszelkich imprez organizowanych przez władze partyjno-rządowe… W godzinach 9-11.30 starajmy się nie opuszczać swoich mieszkań. Niech ulice będą puste… Podkreśleniem naszej jedności i protestem przeciw propagandzie reżimowej niech będą wieczorne spacery całych rodzin ulicami miasta…”

Narodziny radia Solidarność

Pierwsza audycja podziemnego radia Solidarność wyemitowana została 30 kwietnia 1983 roku. Wlała nadzieję w serca świdniczan. Ludzie w skupieniu słuchali audycji, czekali na nie. Przekazywali innym zasłyszane wiadomości. O narodzinach i działalności radia Solidarność opowiada jego pomysłodawca Henryk Gontarz:
- Rodowód radia sięga stanu wojennego. Po jego ogłoszeniu, zgromadziliśmy się w zakładzie. W niedziele, po południu, powstał Regionalny Komitet strajkowy, w którym oprócz ludzi ze Świdnika były także osoby z Regionu, którym udało się uniknąć aresztowania, między innymi Norbert Wojciechowski, Włodzimierz Blajerski, Barbara Haczewska. Chcieliśmy dotrzeć do społeczeństwa, wyjaśnić, co robimy, o co walczymy. Ktoś sprowadził sitodruk i już w nicy z 13 na 14 grudnia wydrukowaliśmy pierwsze ulotki. To był apel do młodych mężczyzn, by zgłaszali się do zakładowych komisji strajkowych, a w ten sposób uchronią się przed wcieleniem do wojska. Rozwieszanie ulotek było niebezpieczne, uaktywnili się bowiem agenci, którzy szpiegowali i donosili. Poza tym różne osoby zgłaszały się do roznoszenia, nie można było do końca sprawdzić czy to swój, czy ubek. Zacząłem się więc zastanawiać nad inną forma przekazu. I wtedy wpadł mi do głowy pomysł – a jakby zrobić radio i nadawać do ludzi? Natychmiast poszedłem do zakładowych elektroników, ale ci szybko ostudzili mój zapał. Oświadczyli, że to niemożliwe do zrealizowania, bo znajdujące się w naszej wieży kontrolnej nadajniki działają w paśmie 144MKz i nikt tego nie usłyszy, a ich przerobienie to nie taka prosta sprawa. Nie zraziłem się tą opinią. Wyszedłem z założenia, że skoro jest pomysł i chęć, musimy radio jakoś zrobić. Oczywiście, w czasie tego strajku nam się nie udało, ale przecież stan wojenny trwał. Tymczasem pokonano nas w zakładzie. Załogę rozpędzono, nastąpiły aresztowania. W więzieniu byli – Pietruszewski, Kępski, Graniczka. Nastał czas wielkiego przygnębienia. Telewizja mundurowa wciskała nam kłamstwa, obłudę. Z Radia Wolna Europa dochodziły wieści o zabitych w kopalni Wujek.
20 grudnia, przed godz. 10 w nocy przyszli i po mnie. Akurat słuchałem Wolnej Europy, szykowałem śpiwór, by na noc gdzieś się ukryć, gdy wpadło 6 zomowców. Zawieźli mnie do Lublina, a po 48 godzinach i przesłuchaniach wypuścili do domu. Do uczestnictwa w strajku przyznałem się, a na resztę pytań odpowiadałem – nie znam, nie widziałem, nie wiem.

Kapral kontra generał

Działalność podziemna trwała, drukowaliśmy ulotki i znów wrócił pomysł radia. Jeździłem do Lublina, próbowałem złapać kontakt z ludźmi, którzy 13 grudnia przyjechali do zakładu. Dotarłem do męża Barbary Haczewskiej, który, jak się okazało, był elektronikiem i zapalił się do mojego pomysłu. Obiecał zrobić nadajnik. Wykorzystał do tego magnetofon kasetowy – Kapral 0 z Unitry Lubartów. Stąd narodziło się późniejsze powiedzenie, że kapral (magnetofon) wojował z generałem (Jaruzelski). Tak zaczyna się prawdziwa historia o podziemnym radiu Solidarność. Po zdobyciu kilku tranzystorów, wyjęciu zasilacza i głośnika z magnetofonu powstał nadajnik o częstotliwości 65,5 MHz, zbliżonej do Radia Lublin. Zasilany był osiemnastoma bateriami R-20 spiętymi w szereg. Powstawanie nadajnika utrzymywaliśmy w wielkiej tajemnicy. Nikt poza mną, Barbarą i Ireneuszem Haczewskimi jej nie znał. Magnetofon włączało się kombinacją dwóch klawiszy. Na szczęście ubecy nigdy nie wpadli na to którymi. Mieli bowiem nadajnik kilka razy w zasięgu ręki, lecz nie odkryli jego prawdziwego przeznaczenia.
Zbliżał się 30 kwietnia 1983 roku i właśnie na ten dzień wyznaczyliśmy pierwszą audycję. O napisanie do niej tekstów poprosiłem Alfreda Bondosa. Muzyka pochodziła z bardzo popularnego serialu telewizyjnego o Michale Strogowie. Była i jest nadal sygnałem rozpoznawczym audycji Solidarności w radiowęźle zakładowym. Niestety, nie pamiętam nazwisk pierwszych spikerów. Było ich dwoje – mężczyzna i kobieta, zdaje się siostra Andrzeja Sokołowskiego. Audycja została nagrana, musiałem pomyśleć o ludziach, którzy ją nadadzą. Tu najlepiej widać,, że radio to była praca zespołowa. Ja tylko dałem pomysł, ale sam nie dałbym rady wszystkiego zrobić. Zastanawiałem się, kogo mógłbym w całą rzecz wtajemniczyć. Musiał to być ktoś zaufany. Padło na kolegę z pracy – Franka Zawadę. Długo go obserwowałem. Był sumienny, solidny, zawsze dotrzymywał słowa. Pouczyłem go, jak ma się tłumaczyć w razie wpadki. Do jego obowiązków należało wziąć ode mnie nadajnik, pójść w wybrane wcześniej miejsce i nadać audycję. Nie było to łatwe i bezpieczne zadanie, tym bardziej, że wtedy dużo się mówiło o łatwości namierzenia pracującego nadajnik przez ubecję. Prawda była trochę inna. Musieliby mieć do tego odpowiednią aparaturę i właściwie się do tego przygotować. A przynajmniej na początku tak nie było. Po prostu nie spodziewali się, że podejmiemy taką formę kontaktu ze społeczeństwem. Świetnie jednak oddziaływali na psychikę ludzi. W czasie każdej audycji natychmiast wyjeżdżały na sygnale milicyjne samochody. Krążyły po całym mieście. Nietrudno chyba wyobrazić sobie, co czuła osoba nadająca audycję, widząc w pobliżu milicję. Człowiek wracał do domu mokry ze zdenerwowania, nawet skarpetki były mokre.
Jako miejsca emisji wykorzystywaliśmy bardzo często balkony albo puste mieszkania. Mieliśmy też problemy techniczne z nadajnikiem. Często się psuł. Początkowo miał 3 waty, później 6, wtedy robił nam psikusy, bo powstawały silne fale magnetyczne kasujące nagranie. Mimo wszystko zrobiliśmy kilkanaście audycji na Kapralu. Później nadawaliśmy audycje w telewizji, ale już z innego nadajnika. W całej Polsce mówiono o naszym radiu. Podziemny Świdnik dawał bardzo dobry przykład. Lepiej radzono sobie chyba tylko we Wrocławiu.

Francuz walczy z generałem

W tym czasie podziemne struktury Solidarności nawiązały łączność z zagranicą. Lublin otrzymał nadajniki z Francji. Lubelscy solidarnościowcy próbowali także uruchomić swoje radio. Nic im jednak z tego nie wyszło. Zepsuli nadajniki. Andrzej Sokołowski przywiózł jeden z nich do Świdnika. Niestety, nie potrafiłem go naprawić. Ponownie poprosiłem o pomoc Irka Haczewskiego, który znów udowodnił, jak dobrym jest elektronikiem. Ledwo wróciłem od niego do domu, a już czekała wiadomość o usuniętej awarii. Dalsza procedura była podobna, jak przy Kapralu, tyle że słychać nas było w telewizorach. Nie musieliśmy szukać balkonów. Wystarczyło trochę wyższe miejsce w mieście i specjalnie przygotowane wędzisko do anteny. W dalszym ciągu z nadajnikiem chodził Franek. Czasem i ja mu towarzyszyłem. Nowy nadajnik również sam przechowywałem, ale nawet dzisiaj nie zdradzę jego kryjówki. Żadna rewizja, a było ich wiele, nic nie znalazła.
Wkrótce nastąpił przykry dla mnie moment, ale muszę o nim opowiedzieć. W 1984 roku nastąpiły aresztowania i w trakcie przesłuchań ktoś sypnął, że to ja zajmuję się radiem Solidarność. Od tego czasu bardzo mnie pilnowali, urządzali częste rewizje w mieszkaniu, ale jakoś udawało się wyprowadzić ich w pole i dalej nadawać. Niestety, były też i wpadki. Śledzono każdy mój krok i to najprawdopodobniej ja „zaprowadziłem” ubecję do mieszkania Haczewskiego. Dzień wcześniej zostawiłem u niego taśmy z nagranymi do tej pory audycjami, opatrzonymi dodatkowo moimi uwagami na temat sytuacji w Świdniku, poczynań milicji. Szykowaliśmy u niego bardzo dobrą skrytkę i zabrakło nam jednego dnia do jej ukończenia. Taśmy wpadły w ręce milicji. Haczewskiego aresztowano.

Czernienko mówił o Świdniku

Pamiętam szczególnie pierwszą audycję, którą świdniczanie usłyszeli we własnych telewizorach. Nadawaliśmy wtedy obaj, z małego boiska przy ul. 3 Maja. Było to w dniu pogrzebu Andropowa w Moskwie. Telewizja polska transmitowała uroczystości. Weszliśmy na antenę w chwili przemówienia Czernienki nad trumną Andropowa. Wyszło na to, że Czernienko opowiadał o Solidarności, bo pokazywali go na ekranie, ale telewidzowie słyszeli naszą audycję, między innymi o aresztowaniach w Świdniku, o esbecji. Opowiadano później, że momentami nawet ruchy ust się zgadzały z czytanym przez nas tekstem. To był majstersztyk, a w esbecję jakby piorun strzelił. Zmobilizowali wszystkie siły. Rano usłyszałem łomot do drzwi i pięciu ubeków wpadło do domu. Zabrali mnie na 48 godzin i wypuścili. Nie znaleźli nadajnika i nie mogli mi nic udowodnić, choć próbowali mnie sprytnie podejść. Jeden z ubeków powiedział – panie Gontarz mamy już tego, co nadaje. Spokojnie pytam – A kto to? – No Haczewski – odpowiada ubek. – Tak, – zdziwiłem się,- a kto to jest? – No taki z brodą. A ja mu na to – Panie takich z brodą jest wielu.
W duchu jednak bałem się, czy Irek nie sypnął. Później się okazało, że nic nie zdradził. Powiedział, że taśmy kupił od kogoś w autobusie. Podaliśmy mu gryps do więzienia z instrukcją co ma mówić na przesłuchaniach. Jego żona poszła na widzenie i podczas pocałunku na powitanie, przekazała mu karteczkę w usta.
Zdawałem sobie sprawę, że mnie śledzą, bo przecież wypuścili mnie po to, abym doprowadził ich do nadajnika. Musieliśmy jednak kontynuować rozpoczęte dzieło i dalej nadawać. Pamiętam, że któregoś dnia ubrałem się inaczej niż zwykle i piwnicami uciekłem pilnującym mnie ubekom. Z bloku wyszedłem trzecią klatką. Przedostałem się do zakładu. Stamtąd, dzięki pomocy doktora Falkowskiego, zawieźli mnie karetką do szpitala. Wtedy ekipa Franka nadała audycję. W ubecji pełna konsternacja – wiedzieli, że jestem w szpitalu, Haczewski w więzieniu, a tu radio pracuje jak zwykle.
Może to teraz brzmi jak scenariusz filmu szpiegowskiego, ale w trudnych sytuacjach tamtych lat musiałem szybko działać, a pomysły rodziły się spontanicznie. Od początku całym sercem byłem z Solidarnością i dla tej sprawy gotowy byłem na wszelkie poświęceni a. Być może dlatego wiedziałem, co mam w danej sytuacji robić. Mam tylko wyrzuty sumienia w stosunku do Franka Zawady. Zbyt późno zdałem sobie sprawę, że go za bardzo wyeksploatowałem. Nadanie 20 audycji to ogromne obciążenie psychiczne dla człowieka. Powinienem pozwolić mu odpocząć i wcześniej zmienić ekipę nadającą audycję.

Smutny koniec radia

Po aresztowaniu Fredka Bondosa spadł na mnie obowiązek pisania tekstów. Musiałem więc zajmować się wszystkimi sprawami związanymi z radiem. Spikerem został mój szwagier, Leszek Fijołek z Bychawy. Nagrywaliśmy w moim mieszkaniu.
W pewnym momencie byłem już tak pilnowany, że nie mogłem uczestniczyć w nadawaniu audycji. Któregoś wieczoru Franek wychodził ode mnie z nadajnikiem w worku, a miała to być jego ostatnia audycja. Niestety, przed klatką zatrzymał go patrol milicyjny. Chcieli zobaczyć co niesie, bo szukali złodziei kożuchów. Franek próbował uciekać, ale złapali go i strasznie pobili. Straciliśmy też nadajnik. Zaraz wpadli do mnie ubecy i rozpoczęli rewizję. Aresztowali mnie na 48 godzin. Za dwa tygodnie mieliśmy kolejny nadajnik. Znowu skorzystaliśmy z pomocy Haczewskiego. Audycję zrobiliśmy ze Sławkiem Łuczakiem. Ale pętla wokół mnie zaciskała się coraz mocniej. W końcu wylądowałem w Warszawie na Rakowieckiej. Nie chciałbym tu mówić, kto mnie wtedy zdradził. Nadajnik przejął Bolo Kaczmarczyk, też pracownik WSK.
Po powrocie z więzienia aparat do mnie wrócił. Pan Henryk chwilę milczy. – Teraz nie wiem, jak się zachować, co mam powiedzieć. Oglądała pani film „Teczki”? No, to ja tego człowieka, co donosił na Sokołowskiego szkoliłem jak nadawać audycję, jak wybrać teren najlepszy do emisji, co robić w razie wpadki. Nadaliśmy nawet wspólnie jedną audycję. Później doszło do wpadki w jego mieszkaniu. To trudna i zawiła historia. Dopóki Andrzej swojej teczki nie przeczytał, nie bardzo wiedziałem co się wtedy naprawdę stało. Myślałem, że po prostu wpadłem, a Sokołowski posądzał mnie, że naprowadziłem ubeków, bo on też zjawił się w tym mieszkaniu. Zostaliśmy obaj aresztowani i długo nie mieliśmy pojęcia, że to nasz kolega donosił. Aż do udostępnienia teczek przez IPN. Tam wszystko dokładnie mieliśmy opisane, nawet to, że donosił też na moją córkę. Taki był smutny koniec radia Solidarność. Stało się to w 1988 roku. Do tego czasu zrobiliśmy 43 audycje.

Anna Konopka

Głos Świdnika nr 12/2005

sibelius

  • 190 / 2838
  • Aktywny użytkownik
13-12-2016, 18:55
Premiera Hakerów Solidarności


W najbliższy poniedziałek, 24 października, o godz. 22.50, w programie 1 TVP wyemitowany zostanie film dokumentalny Grzegorza Linkowskiego o twórcach pierwszego w Polsce podziemnego radia „Solidarność”.
W czasach stanu wojennego audycje świdnickiego radia dawały mieszkańcom miasta namiastkę wolności, a ono samo stało się ewenementem na skalę światową.
Film powstał w kooperacji z TVP, która zapewnia współfinansowanie w kwocie do 80 tys. zł oraz dostęp do archiwaliów. Zagwarantowała też emisję we wszystkich swoich kanałach, również tematycznych, jak TVP Historia. Ponadto, będzie można bez przeszkód wyświetlać go w ramach zajęć edukacyjnych uczniom szkół, z okazji różnych spotkań, uroczystości i konferencji tematycznych. Miasto na ten cel przeznaczyło 100 tys. zł.
Zachęcamy do oglądania!

Na zdjęciu Henryk Gontarz (1934-2008), jeden z inicjatorów powstania świdnickiego Radia Solidarność, prezentuje magnetofon kasetowy, z którego odtwarzano wcześniej nagrane audycje

nano

  • 9079 / 5046
  • Ekspert
13-12-2016, 19:02
nieby nie calkiem na temat
juz o tym pisalem ale  warto jeszcze raz
wpomniec o tym fakcie historycznym


jak   amerykanie przekroczyli w czasie drugiej wojny swiatowej granice
nimiecko fransuska
i weszli do pierwszych misateczek


i uslyszeli  AUDIO  z glosnikow  na rynku we wiochach

to mylseli ze wszysdzie jest  pan Hitler

dlaczego

poniewaz na tamte czasy  znane bylo audio z plyt


a  pan Hitler sobie nagral  czysciutkie nagrania na TASME magnetofonowa


brzmialo to na owczesne czasy tak zabojczo ze


"mlodziez  " amerykanska myslala ze stoi za rogiem i trzyma  mikrofon w rece


ech taki mi sie wzielo


niewyobrazalna sprawa
« Ostatnia zmiana: 13-12-2016, 19:40 wysłana przez nano »

_arwas_

  • 171 / 2801
  • Aktywny użytkownik
13-12-2016, 19:39
nieby nie calkiem na temat
juz o tym pisalem ale  warto jeszcze raz
wpomniec o tym fakcie historycznym


jak   amerykanie przekroczyli w czasie drugiej wojny swiatowej granice
nimiecko fransuska
i weszli do pierwszych misateczek


i uslyszeli  AUDIO  z glosnikow  na rynku


to mylseli ze wszysdzie jest  pan Hitler


dlaczego


poniewaz na tamte czasy  znane bylo audio z plyt


a  pan Hitler sobie nagral  czysciutkie nagrania na TASME magnetofonowa


brzmialo to na owczesne czasy tak zabujczo ze


mlodziez  amerykanska myslala ze stoi za rogiem i trzyma  mikrofon w rece


ech taki mi sie wzielo


niewyobrazalna sprawa

Wyglądało to inaczej: w czasie IIwś alianci zauważyli, że znacznie poprawiła się jakość audycji niemieckich, które nie mogły być nadawane na żywa tylko musiały być wcześniej zapisane na magnetofonie. Magnetofony w owym czasie miały słabą jakość. Za sekretem lepszej jakości niemieckich magnetofonów kryło się użycie prądu podkładu o wysokiej częstotliwości. Zupełny przypadek. Zepsuł się wzmacniacz zapisu, który oscylował na wysokich i niesłyszalnych częstotliwościach. Nagrania kontrolne uwidoczniły zdecydowane poprawienie jakości zapisu. Technicy odkryli co za tym stoi i od tego czasu niemieckie magnetofony zaczęły używać generatora prądu p[odkładu i kasowania. Alianci odkryli ten fakt jak przeanalizowali zdobyczny sprzęt.

nano

  • 9079 / 5046
  • Ekspert
13-12-2016, 19:41
oooo
i czlek sie zawsze czegos uczy


prawdopodobnie znam ten fakt
z  pogaduszek
bezpodstawnych  gadan mlokosow
« Ostatnia zmiana: 13-12-2016, 19:42 wysłana przez nano »

_arwas_

  • 171 / 2801
  • Aktywny użytkownik
13-12-2016, 19:42
w grudniu jest jeszcze gorzej
mam tylko jeden tapedeck 
ten ktory slucham

nawet glowice sa brudne
a ja je wyczyscilem pare lat temu

...nawet nie wiedzial ze go mam
ech  ale dalem ciala

widac  ze nawet schowany sprzet sie kurzy

wyciagnalem go nareszcie z dolnej polki  he he

To powiedz ile masz tych półek .... ech Ty "mały kłamco" :D

nano

  • 9079 / 5046
  • Ekspert
13-12-2016, 19:44
jeden
technics rs tr555


dziala  b b  bardzo dobrze


ciesze sie



_arwas_

  • 171 / 2801
  • Aktywny użytkownik
13-12-2016, 19:50
A to mój sprzęt.
ZRK M9115 oraz ZRK AT9115.
Przepraszam za kiepskie fotki zrobione przy użyciu laptopa.
Amplituner jednak dałbym na górę i żadnego segmentu nie przykrywałbym czymś co utrudniałoby chłodzenie.

nano

  • 9079 / 5046
  • Ekspert
13-12-2016, 19:55
sibe...


a magnetofon umarl
wyswietlacz  ciemny
co sie stalo

_arwas_

  • 171 / 2801
  • Aktywny użytkownik
13-12-2016, 20:00
ZRK M9115
Bo nie ma kasety i włączonego PLAY?

nano

  • 9079 / 5046
  • Ekspert
13-12-2016, 20:06
na serio
gadajcie
nie wiem

artekk

  • 1694 / 5940
  • Ekspert
13-12-2016, 20:58
Arturze - Udało się Tobie otworzyć ten sejf ?

no co Ty, chyba nie ma takiego kuriera, który ze Słowacji tego samego dnia dostarcza :)
A jeśli jest, to mnie na takiego nie stać.
Analogowa Grupa Wywrotowa. Arturo

sibelius

  • 190 / 2838
  • Aktywny użytkownik
13-12-2016, 21:04
Dokładnie tak jak napisał arwas.
Nie było kasetki,nie było play.
W niedalekiej przyszłości zrobię lepsze zdjęcia swojego sprzętu.
Dzięki arwas za historyczne ciekawostki.
Pozdro z Wawy.

AUDIOTONE

  • 9447 / 5893
  • Ekspert
13-12-2016, 22:11
sibelius>>>>>>>>

W bardzo ładnym stanie ten 9115 :) Gratuluje kawałka polskiej historii audio . Ja mam M7020 i bardzo go chwalę .Jak oczywiście na jego możłiwości.

poniżej sejf z hasłem ......6.0.3.0......a na sejfie 965 zdjęcia z tamtego roku...więc sejf już otwarty a techniol poszedł..


I M7020 dla Sibelius-a :)
« Ostatnia zmiana: 13-12-2016, 22:13 wysłana przez AUDIOTONE :) »
Analogowa Grupa Wywrotowa.
Wojtek.