Zacznę od tego, że 17 marca 2016 roku, brałem udział w wydarzeniu niezwykłym i trzeba to wyraźnie powiedzieć.
Chyba nikt do tej pory, nie miał na tego typu pokazie, możliwości porównania (tak łeb w łeb) starego i nowego Orfeusza.
Dlatego czuję się w obowiązku napisać parę zdań o tym, jak było 17 marca 2016 roku w gmachu Zachęty.
Zastanawiam się, czy ta „Zachęta” to przypadek, czy głęboko przemyślana strategia promowania sprzedaży nowego Orfeusza. :)
Przyłączam się do podziękowań dla organizatorów, bo im się to zwyczajnie, po ludzku należy.
Miejsce, organizacja, oprawa i jedzenie - znakomite!
Obecnie w moim życiu, są ważniejsze rzeczy niż hobby i to one mają w tej chwili priorytet.
Z różnych względów, mam obecnie zbyt mało czasu na swoje zainteresowania.
Chciałbym osobiście podziękować Wiktorowi, Pawłowi i Brodaczowi.
Bez ich dobrego słowa, pamięci o mnie, ominęłaby mnie ta impreza.
To oni mnie zmotywowali, żebym znalazł czas i wybrał się na to spotkanie.
Wszystkim, którzy dopytują czy warto było zebrać się i pojechać odpowiadam zdecydowanie - tak!
Powiem więcej. Nich żałują, że nie byli, ale tylko po to, żeby na następnej takiej imprezie ich nie zabrakło.
Prezentacja udała się i była wydarzeniem niezwyczajnym, bo i ludzie, którzy w niej uczestniczyli, moim zdaniem, do zwyczajnych nie należą.
Od dawna nie widziałem tak wysokiego współczynnika, pasjonatów i ludzi z klasą, na jeden metr kwadratowy.
Może zabrzmi to niewiarygodnie, ale gdybym nawet nie posłuchał Orfeuszy nie byłbym zawiedziony.
Byłem od rana. Słuchałem, jako jeden z ostatnich i to właściwie Wiktor bardziej się interesował tym, czy już słuchałem niż, ja. :)
Jak to zagrało? Jak wypadł nowy na tle starego?
Mnie nowy Orfeusz się podobał. Moje pierwsze pytanie po odsłuchu:
- Kto mówił, że nowy gra do bani? W oryginale było inne określenie. :)
Niemniej, jak większość moich rozmówców, gdybym miał taką możliwość i musiałbym wybierać, ze sobą zabrałbym starego.
Ze względu na oddaloną scenę, zdecydowanie bardziej wybarwiony, kolorowy dźwięk i bardziej relaksacyjne granie.
Jednym słowem większą przyjemność słuchania.
Nie bez znaczenia jest to, że stary jest już legendą, a ten nowy może kiedyś będzie.
Mówię tu o dźwięku, a nie o cenie. :)
Oba Orfeusze zagrały bardzo wyrównanym dźwiękiem o dużej masie.
Jak prawie wszyscy wspominali, nowy gra bardziej dociążonym i trochę ciemniejszym dźwiękiem.
Gra tak bardziej na twarz i powiedziałbym bardziej technicznie.
W moim odczuciu, brzmi lepiej od starego w ostrym dynamicznym repertuarze.
Bardzo dobrze, moim zdaniem, różnice w graniu obu egzemplarzy ujął @lancaster.
Nie będę się silił, bo nic lepszego nie wymyślę.
To, co napisał Marek, moim zdaniem, bardzo dobrze oddaje istotę rzeczy.
Co do ciepła, to wydziela się bardziej na zewnątrz słuchawek, niż do środka.
Mnie ono nie przeszkadzało w słuchaniu.
Niemniej, też stoję na stanowisku, że należałoby to poprawić.
A teraz jeszcze trochę o moich wrażeniach, być może niemających nic wspólnego z tym, jak jest naprawdę.
Pierwsze to takie, że nowy Orfeusz to nie skończony produkt, tylko mocno zaawansowana, wersja beta.
Nie potrafię tego jakoś racjonalnie uzasadnić i określić, dlaczego. Mam takie wrażenie i już.
Wydaje mi się, że wersja, która wejdzie do sprzedaży, zostanie poprawiona.
Zagra trochę inaczej i jeszcze bardziej spektakularnie.
Drugie, to według mnie, oba egzemplarze zagrały jak bardzo dobre słuchawki dynamiczne, a nie elektrostaty.
Co "gorsza", tak bardzo zwyczajnie. Zastanawiam się czy tylko ja, tak odebrałem ich granie.
Jak na razie, nikt nie wspominał w swoich relacjach, o takim odczuciu.
Słuchałem starego Orfeusza u Wiktora i po pół minucie padło pytanie:
- Wiktor, co ten Orfeusz robi z tym dźwiękiem?
Tu jak wspomniałem, dźwięk był na bardzo wysokim poziomie, ale jego sposób podania i barwa znajoma.
Nie porażała jak u Wiktora holografia, jak również to ciepłe, masywne rozkołysanie i niezwykłe wybarwienie.
Nie było tego opadu szczęki. Czyżby coś było nie tak z torem?
To nie kwestia utworów, bo kilka miałem tych samych tu i tu.
Moim zdaniem stary Orfeusz zagrał dużo mniej atrakcyjnie niż u Wiktora.
Dlatego mam podejrzenie, że i nowy nie pokazał wszystkiego, co potrafi.
Na koniec, jeszcze raz dziękuję wszystkim, z którymi było mi dane przeżyć to wydarzenie.
Dla mnie to niezapomniane chwile i żaden rozwalony samochód tego nie zmieni. :-)