Na samą myśl o Wagnerze, Turcy zestrzelili ruski samolot.
Patrzaj Egon jak to się można "zazębić", kto inny powie "ominąć", w operowych preferencjach.
Ja - barok, Ty - klasyczny Mozart (nie dla mnie), ja w romantyzmie znajduję boskiego Wagnera (mówię głównie o "Tristanie", którego wałkuję od 2 lat - Solti, Karajan - a którego zobaczę na deskach Teatru Wielkiego jeszcze w tym sezonie -
http://teatrwielki.pl/repertuar/kalendarium/2015-2016/tristan-i-izolda/ - koprodukcja MET !), choć nie jestem pewien czy reszta Wagnerowska, po Tristanowskim apogeum, będzie równie zapładniająca. Tacy "Śpiewacy Norymberscy" mnie nudzą. Ty - włoszczyzna romantyczna (dla mnie do kotleta - co już kiedyś ustaliliśmy :))
Ja - przede wszystkim - cały XX wiek, i jeśli romantyzm, to przetworzony (Schonberg - właśnie dotarł "Moses und Aron", Alban Berg z genialną "Lulu" czy "Wozzeckiem", Penderecki, itp. itd.) Ty - z tego co pamiętam - "Król Roger", ale to chyba wszystko... (dobre i to).
Opera to nie tylko XIX wiek we Włoszech - dzięki Bogu.
Opera to również 2 poł. wieku XX, a także wiek XXI - choćby kontrowersyjna "Czarodziejska Góra" Mykietyna (której posłuchać bardzo sobie życzę), ale i chociażby opery Birtwistle'a bądź Adesa (faceta młodszego ode mnie):
http://teatrwielki.pl/repertuar/kalendarium/2014-2015/powder-her-face/ - gdybym wiedział, pojechałbym do Wawy.
I dziesiątki innych.
Oczywiście wystarczy przeglądnąć repertuar operowy polskich czy europejskich teatrów, żeby dojść do oczywistego wniosku, iż to Ty (a nie ja) będziesz szczęśliwy i usatysfakcjonowany z nieograniczonego wyboru repertuarowego. To znaczy, że nawet w XXI wieku funkcjonuje proste równanie: Opera = XIX Włochy.... i ewentualnie klasyczny Mozart, To dla mnie mało oryginalne i szkodliwe, co oczywiście nie znaczy, że ta muza nie jest cenna czy wartościowa. Wprost przeciwnie, ale ci co szukają innej estetyki, mają spory problem...