Słuchawki Pioneer SE Master 1
Od dawna już pastwa namawiał mnie żebym sprawił sobie te słuchawki. Czytałem opinie, recenzje, nie dowierzałem że mogą w ogóle grać no bo zdania były tak podzielone i sprawa ogólnie tak kontrowersyjna że nawet patrząc na ten dziwny wykres odpowiedzi częstotliwości miałem wątpliwości. To może grać? O co tu chodzi? Myślałem o wielu słuchawkach bo ostatnio w sumie srogo obrodziło ale szczególnie brałem pod uwagę tylko te najwyższych lotów oczywiście koniecznie z mocarnym basiszczem. W grę wchodziło dość sporo bo Focale Stellia i Utopia, Ultrasony E5 i T7, Meze Empyriean, Finale D8000, Grado PS2000 i GS3000, nowe Klipsche i Fostexy TH900. Oraz te Pioneery.
W końcu nadarzyła się odpowiednia okazja nabycia słuchawek w bardzo małej cenie. Więc nabyłem. Spodziewałem się dobrego grania ale dostałem coś innego niż myślałem. Do napisania tego zabrałem się generalnie teraz bo po prostu musiałem osłuchać się z nimi żeby wiedzieć o czym mówię i mieć pewność co do tego co mówię i słyszę. Ogólnie to po prostu kupiłem je "na pałę", bez słuchania co było dość śmiałym posunięciem, ale postanowiłem że nie dam wiary wypocinom wariatów w stylu Savova i przesłucham ten temat sam. To że spodziewałem się czegoś innego nie znaczy że myślałem że będzie lepiej, tylko zaskoczył mnie styl grania tak drogich słuchawek. Zazwyczaj większość słuchawek z tego przedziału cenowego celuje w jakieś robienie cudów, strzelananie sopranami, basami, popisami w dziwnym stylu, robienie jakichś dziwnych figur dźwiękowych. Przy tym często są te słuchawki przekłamane i męczące na dłuższą mętę, ocieplają lub oziębiają temperaturę przekazu na własną modłę, mają często podrasowaną lub wysuniętą górę która za bardzo męczy moje uszy. Jeśli kogoś denerwują dziwne zabiegi producentów słuchawek, aby podnieść ich atrakcyjność, szczególnie na krótkich odsłucham przed kupnem, to może odetchnąć spokojnie. Nie jest to nawet blisko tego co podają na uch flagowe Pioneery. To nie są typowe "audofylskie" słuchawki wywołujące mieszane uczucia i efekt "cofki", nie zaczną męczyć po 15 minutach, leżą na głowie wygodnie, są jak luksusowe auto jeśli chodzi o budowę i wygodę, i tak samo jak w tym aucie przemieszczamy się w nich przez muzykę. Ale po kolei.
Budowa
Jedno słowo - luksus. To jest prawdziwy Mercedes S klasy wśród słuchawek, porównywalne są chyba tylko do słuchawek Focala i być może do Meze E (tych nie maiłem okazji mieć w rękach). Ważą 460 gram, ale nie czuć tej wagi w ogóle, opaska rozkłada ciężar świetnie, pady zapewniają królewski poziom wygody. Oprócz Focal Utopii nie znam słuchawek który miałyby jakiś start do nich w kwestii wygody i wykonania, totalna ekstraliga. Słuchawki są w całości z aluminium, opaska jest skórzana tak jak pady. Jedyny plastik jest na regulacji pałąka. Są z niego zrobione regulatory wysokości zawieszenia opaski. Muszę przyznać że tak fajnie zrealizowanej regulacji nie widziałem w żadnych słuchawkach, obojętnie jak drogich. Naciskasz przycisk i przesuwasz suwak aż zablokuje się na następnym wgłębieniu na pałąku głównym (są dwa, drugi reguluje docisk do głowy). Słuchawki są otwarte ale izolują dobrze. Jeśli chodzi o kabel to Piotr Ryka napisał że jest on do wymiany z racji tego że soprany nie są w pełni rozwinięte lub za bardzo do tyłu. Ja tego tak nie widzę, są jak najbardziej na swoim miejscu, czyli we właściwym, bo są częścią muzyki, nie wyodrębniają się, nie cisną w uszy natarczywie jak słuchawki konkurencji. Ale to później. Kabel jest super z innego względu - ma świetny materiałowy oplot, podwójny, z wierzchu czarny, w środku biały. To najdziwniejszy i chyba najlepszy kabel pod względem "konsystencji" jak i widziałem. Jest miękki a jednocześnie sztywny, posiada dosłownie coś jak pamięć kształtu, można go jakby formować, np mocno wygiąć w jedną stronę i on tak po prostu zostanie i będzie sobie leżał tak jak my tego chcemy. Ktoś miał naprawdę dobry dzień że wymyślił coś takiego. Zwijać go na biurku czy owinąć wokół czegoś lub zgiąć go aby zrobił zakręt przed jakimś wzmacniaczem lub czymkolwiek - nie ma problemu. Dostosuje się do tego jak chcemy żeby leżał w przeciwieństwie do beznadziejnego okablowania np firmy Beyerdynamic które zawsze działa mi na nerwy. Prostackie kable naprawdę. Ogólnie piątka z plusem i fallusem. Okej, z głowy, dalej.
Sound jednakowoż brzmienie? Dźwięk :)
Najważniejsze. Jak to dziadostwo gra w końcu? Jeśli miałbym określić czym kierował się Tim Vine Lott strojąc te słuchawki w Air Studios, to myślę że byłoby to parę głównych założeń co do brzmienia w pierwszej kolejności, a konstrukcja została dopasowana do pewnej bardzo głębokiej wizji reżysera tego spektaklu jakim są flagowe Pioneery same w sobie. Po pierwsze - jak najbogatszy, możliwie najlepszy dźwięk który będzie po prostu cieszył ucho i dawał czystą przyjemność z słuchania muzyki. Po drugie jak najwierniejsze oddanie dźwięku - barwy, temperatura przekazu, odpowiedni ciężar dźwięków, kultura grania itp - przy jednoczesnym dopasowaniu tego dźwięku do każdego gatunku muzycznego. Słuchawki grają dobrze wszystko od basowej elektroniki do bezbasowej wokalizy. Przekaz jest energetyczny jak w słuchawkach Grado ale strojenie odbiega od tego z Grado znacznie jeśli chodzi o spójność brzmienia i ogólne piekno muzycznej formy. Pioneery są spójne i muzyklane aż do bólu, jakakolwiek fatyga podczas słuchania nie ma racji bytu, dźwięk jest zupełnie wygładzony a wszelkie obostrzenia są odessane. Na paśmie panuje całkowite zespolenie ze sobą każdego podzakresu, dźwięk jest aksamitny i płynny, ma znakomitą przejrzystość i rozdzielczość, dysponuje odpowiednią potęgą i uderzeniem żeby zagrać nowoczesną elektronikę ale też pond przeciętną kulturę przekazu która pozwoli słuchać muzyki jaka kuła w uszy na innych słuchawkach. Gładkość formy muzycznej przypomina tę z Final Audio D8000. Z nimi nie martwię się że jakieś nagranie zabrzmi źle. Na tych słuchawkach nic nie zalicza wtopy. Klayton z Celldwellera nigdy nie darł się w takim stylu a jego agresywna wyżyłowana pod względem sopranów muzyka nie tnie w uszy i nie narzuca się, tylko płynie z absolutną swobodą i kulturą. Pierwszy raz doświadczam przekazu tak energetycznego i bogatego w detale a zarazem wygładzonego i ocierającego się o autentyczną perfekcję brzmienia.
Basy
Bas jest duży. Ten zakres ma wszystko zrobione tak jak trzeba od początku do końca. Nie bedę owijał w bawełnę bo ot nie ma sensu. Jeśli ktoś jest basshedem a słucha na planarach i wybrał coś z linii LCD od Audeze to po prostu błąd. Te słuchawki w kwestii basu biją każde planary oprócz D8000 na głowę. Jest zejście, sub bas trzęsie dołem pasma, środek i góra uderza mocno ale z kulturą. Brzmienie potrafi oddać nalezycie rozmach. Bas jest wypełniony po brzegi i schodzi nisko, ale nie posiada olbrzymiej masy. Skupia się na wypełnieniu, uderzeniu, rytmie i szybkości. Przyspieszenie basu i nie tylko, ogólnie całego dźwięku jest duże. Nie da rady zgubić niczego, słuchawki nadążą w najtrudniejszych momentach, nie ma opcji że coś sknocą. W elektronice gdzie trzeba oddać szybkość i uderzenie, to będzie tam aż wszystkiego nadto. To nie bedzie tylko basowa podstawa, to będzie prawdziwy puls który zatrzęsie przetwornikiem i przywoła ten słynny "podmuch" z kolumn, jak to mawiał jeden koleś z którym kiedyś pracowałem. Ten dół potrafi oddać to jak są zrealizowane nagrania, jeśli w muzyce bas jest taki bardziej jak studnia, to go dostaniecie, jeśli silnie uderza to taką energię odda, jeśli mocno idzie dołem to dostaniecie ten powłóczysty pomruk ale zawsze odpowiednio kontrolowany. Mamy tu wszystko, ciepło, barwę, faktury, brak krwawienia na średnicę, brak zasłaniania czegokolwiek, zawsze absolutna kultura i kontrola. Zrobić taki bas w słuchawkach aby pozostawał w razie potrzeby tłem i tylko podstawą a w razie potrzeby uderzał jak młot ale robił to w takim stylu w dodatku - pochwała i pełna rekomendacja dla bassheda od bassheda. Jeszcze jedno - co tu jest szczególne to umiejscowienie tego basu w przekazie, przestrzeni. Jest specyficzne i konstrukcja tego jest taka aby zawsze dopełniał średnicę, nie dominował pomimo takiej wielkości. Słuszny i dobry zabieg wykonany przez inżynierów Pioneera.
Średnica
Okej, co tu się dzieje to nawet nie zajarzyłem od razu. Czad po prostu. To jest średnica z kolumn przeniesiona na słuchawki. Na innych słuchawkach względem tych Pioneerów po prostu brakuje muzyki, brakuje poważnej części informacji. To jest absolutnie główne danie tych Pioneerów i ich opisowa część - muzykalność wynikająca z ilości samej muzyki na średnicy. W tych słuchawkach się "słyszy" po prostu. One nie podbijają żadnego zakresu żeby być bardziej słyszalne a dźwięk cierpi na tym robiąc z samego siebie karykaturę. To nie tu. Tu po prostu... słyszy się. I to jak. Muzyka płynie jak przeniesiona z kolumn, prosto z głośnika razem z całą przestrzenią, informacjami które potrafią zawrzeć w średnicy kolumny a które giną gdzieś w zwykłych słuchawkach. Myślałem że PS500e pod tym względem i ogólnie Grado wypadały tu dobrze ale Pioneer Master1 pokazują kto rządzi na srednicy. Zwycięzca jest oczywisty. Muzyka płynie zawierajac w sobie całą rozpiętość i napowietrzenie brzmienia zestawu stacjonarnego, oddając wrażenia przestrzenne za pomocą rozkładu stopionych ze sobą planów i holografii, w bardzo subtelny i niepowtarzalny sposób. To jest zupełnie inny spektakl niż to co kreuje Utopia, inny też od Grado, chociaż jest podobne wrażenie dodatkowej jakby mocy na skrajach pasma. Sposób w jaki inzynierowie z Londynu przyrządzili ten zakres to po prostu pozostaje wstać i bić brawo a potem słuchac muzyki bo do tego te słuchawki zostały stworzone. Czapki z głów. Różnicowanie, rytm, barwy, neutralność, pogłosy, naturlaność, spójność, nie ma co nawet dywagować, najwyższa liga. Ta średnica ze strony technicznej jest wspierana znakomitą rozdzielczością i przejrzystością jednak wydaje mi się że te aspekty akurat nie na miarę Focalowskich Utopii. Jednak to zupełnie nie ważne bo muzykalność i przyjemność płynąca z słuchania tych słuchawek jest wyższa niż w przypadku Focali. Pioneery potrafią też oddać to co zawsze kręciło mnie najbardziej - subtelne zmiany w szybkościach dźwięków, dynamice, nateżeniu, krótkie przejścia, przedłużanie i skracanie wybrzmień na potrzeby urozmaicenia doznań muzycznych w skomplikowanych aranzacjach. Jak coś ma pędzić to będzie pędzić bez wytchnienia, jak coś ma urzekać to będzie urzekać, jak coś ma być misterne i skomplikowane to są chyba najlepsze słuchawki aby oddać wewnętrzną misterność trudnych utworów których czar leży głęboko na różnych warstwach w średnicy. Potrafią być dosadne jak i pokrętne oraz szczegółowe, pokazują jak niektóre utwory wiją się żeby oddać skomplikowany wachlarz dźwieków, emocje które temu towarzyszą. Przekaz tych słuchawek jest bardzo osobistym przeżyciem gdy słuchamy na nich swoich ulubionych utworów i nie tyle co dostrzegamy je w jakimś nowym cudownym świetle, ale mamy wrażenie że w końcu cieszymy się nimi zupełnie w całości tak jak powinny grać bez utraty czystej muzyki w muzyce. Ktoś tu miał kurde ucho jak stroili te słuchaweczki. O czym należy wspomnieć to jest całkowity brak fatygi dla uszu, podczas słuchania nawet najbardziej basowych lub najostrzejszych utworów. Ktoś tu postawił na totalną przyjemność z słuchania i to nie zostało zrealiowane trywialnie jak odjęcie agresji sopranom poprzez tylko wygładzenie ich, ale cały dźwięk został podany w pewnej "atmosferze ochronnej" z iście analogowym spiłowaniem. Te słuchawki nie grają, one płyną. Co do wokali to nigdy nie będą zalane, wokalista zawsze pokaże się nam w tym muzycznym widowisku jako właściwa atrakcja. Wszyscy brzmią naturalnie i przekonująco, zawsze są zrozumiali i widoczni. A jak pieknie na dłoni widać kto naprawdę ładnie śpiewa i przede wszystkim umie śpiewać. Niektórzy się mogą srogo zdziwić kiedy usłyszą swoje ulubione utwory pierwszy raz na tych słuchawkach, bo pewne rzeczy mogą być... inne, niż myśleli ;)
Sopran
On na tym kablu jest bardzo dobry, taki jak trzeba, nie wybija się i nie robi dziwnych rzeczy. Co Piotr usłyszał że mu ten kabel nie podszedł apropo tego zakresu to nie wiem, ale ja więcej sopranu anie tego zeby był bardziej do przodu, nie potrzebuję. Jest liniowy, ma odpowiednią twardość, różnicuje, jest ultra gładki, nigdy nie potnie uszu, świetnie dopełnia średnicę, nie szaleje jak wściekły na wzór niektórych słuchawek. To przemyślany i dobrze rozciągnięty skraj pasma o odpowiedniej agresji i nasyceniu, trójwymiarowy, pełen delikatnych małych dźwięków i wybrzmień, uzupełnia średnicę w magiczny blask. Nareszcie słuchawki które mnie nie denerwują sopranem. Musiałem przerzucić taką masę słuchawek aby dotrzeć właśnie teraz, właśnie do nich. Gdzie sopran nie rzuca się na mnie, nie próbuje poderżnąć mi gardła, tylko uzupełnia genialną średnicę o masę deliaktnych niuansów, czyli tak jak pojmuję ten zakres. Tak on powinien wyglądać. jak cała reszta ma grać przyjemnie, zawrzeć odpowiednie informacje i podać je w niemęczący sposób bez strzelania do góry w szale dynamiki i strzelistości. Wszystko od dołu do góry płynie. Po prostu. Gdyby tak do sopranu przyłożyły się inne firmy to świat byłby lepszym miejscem. Jasno nagrany stary rock ale chcecie go słuchać głośno? Nie ma problemu. Skomplikowane utwory z mnóstwem cienkich dźwięków, syczków i cyknięć? Godzinami można się delektować i wsłuchiwać w ten delikatny i złożony obraz górnych partii jakie oddają te słuchawki. Gratka dla ludzi o zszarganych nerwach którym działają źle na głowę ekspansywne wysokie tony.
Reasumując dostajemy bardzo dobre, wysmakowane słuchawki grające kazdy gatunek, bezpośrednie rozkładajace dźwiek na dużym planie z wielką sceną, z wzorcową holografią, uczciwe i nieprzesadzone w żadną stronę, z płynnym spójnym brzmieniem które może się wydać misowate, ale przy długich sesjach słuchania wychodzą plusy tego delikatnego strojenia. Słuchawki są all rounderem, nadają się do wszystkiego, do każdego gatunku, do starych i nowych albumów, do jasno nagranego rocka, do ciężkiej elektroniki, nawet po całym dniu słuchania brzmią neutralnie, niczego nie brakuje, niczego nie jest za dużo. Wpięty w dobry tor zagrają muzykę. Cholera, tylko tyle? Aż tyle :) Ale jaka to muzyka, pełna i płynna, słuchana tak jak byście chcieli słuchać - przyjemnie i bez fatygi, prawdziwa złożona i emocjonalna, bez udziwnień. Przy komputerze z DACiem po USB się sprawdzą jak ulał bo ten dźwięk jest składny od początku do końca i nie posiada żadnych obostrzeń. Pisząc to nie chciało mi się wchodzić w pewne niuanse jak pogłosy przestrzenne, przydźwięki, ciśnienie dźwięku na ucho, otwartość, kreowanie sceny na boki, w głąb, piony, poziomy i inne drobne rzeczy składajace się na całość spektaklu. Tu wszystko jest tutaj w tych słuchawkach i robią to jakby od niechcenia. I to nie jest to nie jest tak po prostu żeby było, to jest w dobrym i dużym stylu. Po prostu posłuchajcie z 3 - 4 godziny non stop czego chcecie na tych słuchawkach. Hip Hop, elektro, pop, instrumentale, wokale, klasyka, jazz. Słuchawki najlepiej się czują w długich sesjach odsłuchowych i są z gatunku tych które docenia sie bardziej im dłużej się słucha. Duże basy - ale nie męczą, złożone mocne soprany - ale kulturalne i opanowane, średnica - jest w swojej własnej lidze którą wykreowała. Zawsze pozostają oczywiście te pytania których nie lubię. A które lepsze? Utopie czy Pioneery, D8000 czy Mastery? Czy się opłaca za tyle kasy? Szczerze mówiąc to nie wiem. Które lepsze? Pionki czy Utopie np. Utopie wyartykułowane do bólu, rozdzielcze i wyciągające bryły z muzyki żeby z nich zrobić dźwięki, ale przy basie i uniwersalności Pioneerów wymiękają. D8000 piękne i mocarne, bardziej na "hurrra" z kolei Pioneery też poskładane i spójne świetnie a za to bardziej misterne do cichego słuchania się nadają. Lepszości względne, a poziomy bardzo wysokie. Te czy inne, wybierzcie swoje demony. Wiem jedno, że Ci którzy mówią że są tam jakieś zniekształcenia i słuchawki są trudne w odbiorze to jacyś ignoranci. Nie usłyszałem nic takiego. Nowe flagowe Pioneery są wspaniałe do słuchania muzyki. Energetyczne i zadziorne ale analogowe i spiłowane odpowiednio żeby kreować przyjemny spektakl. Nastrojone żeby angażować ale jednocześnie nie męczyć przy dłuższym słuchaniu. Nie żałuję że kupiłem, szczególnie za tę cenę. Kabla też nie wymieniam bo nie potrzebuję żeby mnie coś denerwowało nadmierną aktywnością, poza tym ten jest super z tą swoją plastycznością. Największy plus to chyba jednak taki że słabo nagranej muzyki, słucha się fajnie mimo posiadania tak szczegółowego źródła. Dynamika i detal bez mordowania uszu. Polecam posłuchać jeśli będziecie mili okazję. Tylko słuchajcie muzyki a nie plików/płyt. :)