Apropos szacowania liczby audiofili: całkiem sporo ludzi kupuje sprzęt trochę lepszy od najtańszego, np. słuchawki Sennheiser HD201 za 70zł, zamiast głośników komputerowych z jak największym subwooferem większe 2.0 itp. A jak im się da do posłuchania np. słuchawek za 1000zł to jest efekt "wow". Czyli z tego wynika, że nie mają problemów z usłyszeniem różnicy i odczuwają satysfakcję z lepszego dźwięku.
Natomiast widzę, że termin "audiofil" i pokrewne kojarzą się mocno negatywnie - to ci, którzy kupują rzeczy typu magiczne kamienie do stawiania na odtwarzaczach i słyszą różnice w dźwięku tam, gdzie ślepe testy potwierdziły, że ich nie ma. Niestety muszę przyznać im rację, że sporo bullshitu jest nieodłączną cześcią high-endowej audiofilli. Przykładem niech będzie zdjęcie pokoju recenzenckiego sprzed kilku stron, gdzie ustawienie głośników jest dla recenzenta OK a jednocześnie jest on w stanie usłyszeć różnice między kablami ethernet.
Aby nie wylewać dziecka z kąpielą proponowałbym promowanie sprzętu "audiofilskiego" za 1, 2, 3 czy 5 tys. zł gdzie nie ma wątpliwości, że gra on dużo lepiej od takiego ze zwykłych sklepów RTV.
Tyle, że nie napisze się wtedy reportażu o sekcie audiofilskiej. Apropos takich artykułów to zdarza się nierzadko, że ich bohaterowie są wymyślani tak by pasowali do z góry założonej tezy (aby zaszokować czytelnika/wygenerować więcej klików/zmniejszyć koszt powstania artykułu itp.). Tak mi pachnie bohater, który przerzucił się na zegarki, bo audofilia nie jest zbieractwem, tylko manią na punkcie jak najlepszego dźwięku, gdzie sprzęt jest tylko środkiem do celu...