Audiohobby.pl

"Dlaczego wierzymy" ;-)

aasat

  • 2265 / 6086
  • Ekspert
17-06-2008, 21:21
Qubric, jestem tego samego zdania, cała prawda to co napisałes
Słuch to jest bardzo upośledzony narząd

  • Gość
17-06-2008, 22:01
Tego nie twierdziłem - powiedzmy, że słuch jest wyspecjalizowany. Dostosowany do środowiska naturalnego, a nie rozpatrywania zagadnień, które przyniosła cywilizacja konsumpcyjna...
A my go chcemy na siłę za wszelka cenę zaprząc do roli arbitra w ocenie lepszości brzmienia urządzeń akustycznych na poziomach różnic, które są już w ogóle nieistotne dla odczuwania osobistej przyjemności ze słuchania muzyki.

Upośledzonym można nazwać raczej kiedy np. cierpimy na niedosłuch albo inne schorzenie ograniczające funkcje słuchu.

kb1014

  • 30 / 6087
  • Użytkownik
18-06-2008, 07:33
Ja się zgadzam z tobą Qubric jednak uważam, że "adoptowalność" słuchu, a raczej tego co "słyszymy w mózgu" nie jest z kolei aż tak duża. Marginesy tolerancji, powodujące, że sprzęt A czy sprzęt B słuchane (posiadane) przez długi czas grają w końcu dla nas dobrze, nie są według mnie aż tak rozciągnięte. Jestem w stanie zaryzykować, że jest to nawet "płynnie regulowane" jakkolwiek śmiesznie by to brzmiało ;) Im więcej porównań człowiek robi, im więcej słucha różnych zestawów tym coraz bardziej "uczy się" jak powinno brzmieć dla niego urządzenie idealne. Jeżeli zaś siedzi na dupie i słucha jednego klocka X miesięcy to mu on w końcu on "nie przeszkadza" zupełnie. Wystarczy jednak, że taki delikwent ruszy dupe, posłucha 30min powiedzmy lampy Carry Audio z Herbatnikami, wróri potem do domu odpali swój zestaw i dopiero "dostrzega" znaczące różnice, których zapowiedź już miał podczas 30 min odsłuchu w sklepie.
 

Takie moje zdanie, bo przerobiłem to na własnej skórze.

kb1014

  • 30 / 6087
  • Użytkownik
18-06-2008, 07:37
Co nie zmienia faktu, że jak się słucha tego samego klocka i "nauczy się" jego brzmienia a potem zmieni powiedzmy kable głośnikowe z jednych miedzianych na inne miedziane i nagle "słyszy się" różnicę to w większości przypadków jest ona sobie wmawiana lub faktycznie ruszyło się przy tym np. kąt dogięcia kolumn / miejsce odsłuchowe / akurat dzień był ciężki w pracy ;)

magus

  • 20990 / 6106
  • Ekspert
18-06-2008, 08:31
Qubric ma dużo racji - adaptowalność to ważna cecha, nie tylko w przypadku słuchu

Przewaga człowieka polega ponoć nie tylko na inteligencji, ale też i możliwościach adaptacyjnych (które posiada również kilka innych ziemskich stworzeń)

Jednakże z faktu, że nasz słuch potrafi się dostosować i rozumiemy przekaz ograniczony/zniekształcony nie wynika w sposób logiczny, że nie słyszymy różnic

To zależy jednak w dużej mierze od tzw. cech osobniczych. I tu sądzę, w grę wchodzą dwie rzeczy:

Jedna, to słuch w sensie technicznym - czyli co jest w stanie zarejestrować ucho danego człowieka, a druga, to zwracanie uwagi na różne cechy/jakość dźwięku.

I dlatego jedna osoba nie dostrzeże, że jej małżonek jest na skraju samobójstwa, a druga zauważy już po wymianie kilku zdań, że jej małżonek jest nie w sosie - mimo, że w obydwu przypadkach małżonek in spe stara się nic po sobie nie pokazać.

W obu sytuacjach wchodzi w grę nie tylko zwracanie uwagi na chęć do rozmowy i dobór słów, ale również wrażliwość na cechy brzmieniowe głosu.

Tak czy inaczej - zjawisko adaptacji na pewno zachodzi. I całe szczęście. :))
------------------
maciek_m
Odszedł 13.10.2016r.

cocor2007

  • Gość
18-06-2008, 09:16
"To zależy jednak w dużej mierze od tzw. cech osobniczych. "

Oj tak! Jak ktos jest tzw. "osobnikiem nakierowanym na sukces" to go żadna siła nie zatrzyma przed kolejnymi zmianami sprzętu. A że po drodze trafi mu się zmiana na gorsze, to "sukces" sie oddala.
Z drugiej strony "pesymista-maruda" robi to samo, tyle, że za każdym razem z  góry "wie" o wyrzuceniu kasy w błoto :)

  • Gość
18-06-2008, 09:52
k.....wa

znowu zżarło mi wpis

konto_usuniete

  • 56 / 5629
  • Użytkownik
18-06-2008, 11:20
Jarek,

Nie stosuj przy cytowaniu znaków większości i mniejszości to nie będzie wcinać wpisów.

depawelo

  • 25 / 6106
  • Użytkownik
18-06-2008, 21:45
Qubric dobrze napisał. ja bym jeszcze dodał i bardzo to podkreślił, że słuch potencjalnie może być doskonałym przyrządem pomiarowym.

jest to związane z tymi punktami odniesienia, o których już było. ucząc się brzmienia instrumentów, różnych systemów, niuansów, ucząc się słuchać i ucząc się siebie (swoich reakcji, działania całego aparatu słyszenia) nieustannie zmieniamy punkt odniesienia i szkolimy słuch. to dlatego słuch może stać się ostatecznie najlepszym przyrządem pomiarowym. no i przecież to jest naszym celem.

  • Gość
18-06-2008, 23:11
Niestety ale nie to było treścią mojego wpisu. Być może nie wyjaśniłem istoty i warunków jakie musi spełniać urządzenie pomiarowe. Słuch nim nie jest i być nie może.

Z powodów które starałem się opisać wynika również że tzw. osłuchanie nie uczyni nas wolnymi od wpływu wrażeń pozasłuchowych - moim zdaniem nawet wręcz przeciwnie. To ono właśnie prowadzi do utrwalenia obrazu brzmienia. To dzięki temu mechanizmowi  np. zawodowi muzycy są w stanie rozpoznawać określone wykonania utworu nawet na kiepskim sprzęcie.

Zresztą nie trzeba wielkiego wyrafinowania - sam fakt że przeciętny meloman rozpozna utwór grany na super hi-endowym sprzęcichu jak i na rzężącym boom-boxie tak samo jak przetworzony na postać dzwonka polifonicznego do telefonu, świadczy o tym że jego zmysł słuchu utrwalił już sobie matrycę utworu wystarczającą do rozpoznania go po pewnych charakterystycznych elementach (takie działanie zmysłów dotyczy nie tylko słuchu).

Dalsze nieustanne odsłuchiwanie tego utworu prowadzi jedynie do coraz lepszego utrwalenia tej matrycy i poprawia rozpoznawalność. W następstwie tego, to czego w którymś tam odtworzeniu nie usłyszymy dokładnie, mózg sobie dobuduje - przeprowadzi korekcję do zapamiętanego wzorca - tym więcej uzupełni informacji im bardziej jesteśmy osłuchani z utworem.
A efekt tego nie polega na tym, że mózg porównuje brzmienie np. sprzętu audio z utrwalona matrycą. Lecz przeciwnie - słuch dodaje do rzeczywistości elementy odtworzone z owej utrwalonej matrycy. Słuch nie opiera się o żaden zewnętrzny punktu odniesienia pozwalający mu obiektywnie ocenić jakość sprzętu audio na podstawie słuchania znanego sobie utworu muzycznego...
Zresztą właśnie z tego powodu wszelkie testy odsłuchowe sprzętu audio noszą miano oceny subiektywnej - w przeciwieństwie do pomiarów aparaturą techniczną, które są obiektywne.

Nawet słuchając wszystkiego na wszystkim i w nieskończoność, nie uwolnimy słuchu od podatności na informacje zbierane z innych zmysłów oraz z naszej podświadomości.

  • Gość
18-06-2008, 23:30
Oczywiście pisząc to mam na myśli małe różnice, ale takie które teoretycznie dają się usłyszeć lecz są na tyle niewielkie że nie przeszkadzają w rozumieniu przekazu dźwiękowego. Czyli np. Dobra płyta CD na dobrym sprzęcie i dobre nagranie mp3 pozwala jednakowo rozpoznać grany utwór.

Natomiast adaptowalność słuchu daje znać w jeszcze inny sposób. Załóżmy że bardzo dużo słuchamy na CD i mp3 i jeszcze innych formatach ale na urządzeniach które wystarczająco równo przenoszą pasmo np. z nierównomiernością +/-1db. Po pewnym czasie wytworzona matryca pamięciowa utworu jest już tak dokładna że rozpoznajemy utwory równie dobrze z każdego formatu i jesteśmy w stanie odczuwać równa przyjemność w odsłuchu z każdego wymienionego formatu. I nie jesteśmy w stanie ich już odróżnić bo mózg nam uśrednia brzmienie do znanego wzorca.

To dopiero trafiając na urządzenie posiadające wyraźne anomalie brzmienie – różne od przeciętnej na której utrwaliło się brzmienie w naszej pamięci – jesteśmy w stanie rozpoznać je jako wyraźnie inne... Problem w tym że takich urządzeń jest niezmiernie mało, a te które są na rynku - znaczy że z niego nie wypadły - czyli pewnie dlatego że ich odstępstwa od średniej tolerowanej są bardzo ekscytujące... Mimo ze wybitnie niepoprawne...

Ale cóż w końcu jest ta poprawnością odkładającą się w naszej pamięci słuchowej??? Za życia Edisona było to brzmienie patefonu z dużą drewniana tubą. Dzisiaj to może być mp3 przez słuchawki douszne.