Od jakiegoś czasu próbuję znaleźć czas i wenę i dać jakąś opinię zwrotną. Niemal rok od zakupu minął, czas chyba najwyższy.
Po początkowym zachwycie, jak to lekko podkręcony bas wprawia wszystkie szyby w domu w drżenie, zacząłem stroić to ustrojstwo. Zgodnie z poradami, zacząłem kręcić pokrętłami na głośniczkach i subie. Po krótkiej zabawie ustawiłem odcięcie nieco za połowę, głośność suba na ok 1/3 i głośność kolumn na ok 3/4. Dorzuciłem do tego zabawy z eq w karcie dźwiękowej, ucinając sporo na 120 hz i minimum na 60 hz. Wrażenie? Świetnie to działało w tych paru przypadkach muzyki technopochodnej w mojej playliście, mocny bas w końcu jest słyszalny, a nie brzmi jak przytłumione pierdnięcie. Mocy dostały też walnięcia w stopę w metalowych utworach. najmniej zadowolony jestem z efektu przy różnego rodzaju utworach, gdzie istotna jest partia na basie, czy to fajne 'tło', czy solówka. tutaj nie moglem tego ni chuchu ustawić tak żeby ani nie nachodziło na siebie pasmo słyszalne jednocześnie z obu urządzeń, a próba przycięcia basu w eq czy odcięcia w subie skutkowała wyraźną przerwą.
Dodam do tego, że pudło postawiłem, jak obiecałem, pod stołem, więc duża różnica jest słyszalna w zależności od tego, gdzie jestem. Najprzyjemniejszy efekt jest przy biurku, odchodząc jednak od niego niższe tony zaczynają wyraźnie dominować nad wysokimi, nie mówiąc nic już o tym, jak się położę ;) Z tego względu podkręciłem minimalnie (poniżej 5%) soprany na kolumnach i dodałem jedną kreskę w eq dla 8 kHz i 16 kHz - z daleka brzmi lepiej, ale z kolei przy biurku mam zawyżone tony wysokie.
Miałem pomysł pobawić się jeszcze subem i poobracać go w różne strony, ale cierpliwości mi nie starczyło. W efekcie mam dźwięk, który jest do kitu, ale nie chce mi się go poprawiać ;) a moje wrażenia odsłuchowe zależą od punktu siedzenia (dosłownie!), rodzaju muzyki, głośności, pory dnia, a nawet humoru. Czyli słyszę, to co chcę. Czy to już mnie czyni audiofilem?