Takie mnie ostatnio naszły głupkowate przemyślenia na temat projektowania konstrukcji audio. :)
Zastanawiam się, czy znane na rynku firmy audio, takie tuzy jak McIntosh, Krell, Accuphase, NAD, Halcro, przy produkcji swoich klocków, sporo czasu poświęcają na testowanie, dopieszczanie prototypów i naginanie ich do swojej "filozofii dźwięku". Może trochę prymitywnie ale wyobrażam sobie coś takiego. Są jakieś podstawowe założenia typu - "rynek potrzebuje silnej, 5- kanałowej końcówki mocy i proszę taką wykonać " ? Projektant bierze to wszystko do kupy w oparciu o jakieś tam róże gotowce lub jakieś sprawdzone firmowe rozwiązania ......, tutaj damy taki kondensatorek, tam lampkę lub tranzystorek i ........zobaczymy co z tego wyjdzie, i ...... wychodzi to co wychodzi. ;-) Dźwięk jest lepszy lub gorszy i nie ma czasu na dopieszczanie konstrukcji do jakiegoś "widzimisie", bo nie ma na to czasu albo księgowi nie pozwalają.
Nie chcę tutaj bić piany w temacie projektowania konstrukcji audio ale czy to co słyszymy z naszych zestawów to efekt przypadkowości czy też jakiegoś świadomego działania, kogoś kto faktycznie umie projektować i do tego dobrze słyszy ?
Często w różnych wywiadach czytuję teksty typu, "nasi inżynierowie przez ostatnie 5-lat pracowali nad tą konstrukcją i jesteśmy z niej ogromnie dumni". ;-) Jedynie Antony Michaelson - szef Musical Fidelity, twierdzi, że projektowanie i wdrożenie klocka do produkcji to ok 3 miesiące i jeżeli ktoś twierdzi inaczej to raczej wstawia kit. Jeżeli tak jest w istocie to przestaję się dziwić temu, że konstrukcje DIY mogą być bardziej dopracowane pod względem brzmieniowym niż firmowe klocki. Jest pasja, jest czas i chęć do ciągłego poprawiania i eksperymentów.