Wiele osób już chyba wie, że podstawowym źródłem dźwięku dla mnie od lat jest komputer. Niezbyt silny MacMini, z szybkim dyskiem i niewielką pamięcią RAM 4GB. Nie ma tam żadnego audiofilskiego wydziwiania, ot zwykły Mac. Oczywiście Mac wysyła dźwięk do zewnętrznego przetwornika, za pomocą zwykłego kabla USB. To tyle, małym tytułem wstępu.
Z tej racji, że komputer bazujący na systemie Mac OS X jest moim jedynym źródłem cyfrowego dźwięku od dosyć dawna udało mi się przetestować sporo programów do odtwarzania muzyki pracujących pod tym systemem. Ojjj...jak sobie przypomnę było tego sporo :-) Zarówno tych darmowych jak i płatnych, przeważnie w wersji demo, ograniczonej czasowo ale kompletnie użytecznych. Bawiłem się zarówno oprogramowaniem "audiofilskim" jak i softem do zastosowań "Pro". Tutaj przyznam, że nie do końca w wersji legalnej :{
Oczywiście okrętem flagowym jeżeli chodzi o odtwarzacze dla zwykłego śmiertelnika na OS X jest iTunes, ze wszystkimi swoimi nakładkami audiofilskimi typu Amarra lub PureAudio. Jedne sprawdzają się lepiej a inne potrafią tak znacznie skaszanić dźwięk, że trudno tutaj mówić o tym, że programowy player nie ma wpływu na jakość odtwarzanej muzyki. W zależności od zastosowanego playera można usłyszeć wszystko ..... a to chamskie wyostrzenie, innym razem przymulenie dźwięku, aż do przerw i trzasków włącznie :-) Jakby te programy tak dokładnie sprawdzić to chyba prawie każdy z nich byłby "bit perfect" ;-)
Tak jak wspominałem, przesłuchałem tych softów dużo i co wynika z moich doświadczeń ? Otóż to, że po początkowym zainteresowaniu nowym oprogramowaniem, po stwierdzeniu, że gra ciekawie i tak na końcu okazuje się, że wracam do malutkiego, dodawanego za darmo do każdego Maca, programiku FrontRow.
Nagle okazuje się, że to maleństwo potrafi odtworzyć muzykę w moim systemie lepiej od wszystkich innych porównywanych programów. Nie iTunes, z którego biblioteki FrontRow korzysta, nie Amarra za 200 USD, nie Audirwana tylko ten właśnie prosty jak cep, ale przyjazny w obsłudze FrontRow.
Po co to wszystko piszę ? Jeżeli nie chcenie tracić czasu na eksperymenty programowe, a macie dosyć równo grający system, to sugeruję właśnie ten programik jako główny soft odtwarzający na MacOS X. Jest za darmo, jest wygodny, korzysta z pilota a przede wszystkim nie psuje dźwięku. Jest najbardziej neutralny. Oczywiście odnosi się to do mojego systemu. Być może w waszych systemach będzie inaczej.
Dlaczego jeszcze wspominam o tym programie ? Otóż, z tego względu, że otrzymujemy go wraz z system i jest on.... z tego powodu trochę niedoceniany :-) Wszyscy (prawie) sięgają po od razu po iTunes, który w obecnej wersji dobrze sprawdza się jako program do zarządzania plikami muzycznymi ale nie jako wygodny player. Dlatego jeszcze raz polecam sprawdzenie małego FrontRow. Wystarczy skrót jabłko+escape :-)