>> Cypis, 2010-12-30 20:08:54
Przepraszam z góry za mały OT, jednak ciśnie mi się na klawiaturę pytanie. Wielokrotnie czytuję, że "kable grają", "wzmacniacz gra", itd. Dlaczegóż to ludziom z audiofilskim zacięciem (nie melomanom a może i im również) zależy na tym by "modelować brzmienie" by coś zagrało (czyt. wniosło coś do przekazu)? Czyż nie podstawowym priorytetem powinno być dążenie do wierności przekazu (a nie wyobrażeniu o wierności przekazu)? Tor audio, cały, powinien być przezroczysty dla sygnału. Jeśli tak nie jest to należy do tego dążyć a nie "modelować brzmienie". Brzmienie modelował muzyk wespół z realizatorem dźwięku a nam pozostaje tylko tego posłuchać.
Jeśli mamy modelować brzmienie to dużo łatwiej jest to zrobić korektorem graficznym (pasmowym) albo jakimś DSP. Po co tyle zachodu z wymianą elementów dyskretnych? Czegoś nie rozumiem?
Audiofile modelują dźwięk bo:
1. Nie istnieje żaden wzorzec "przezroczystego" toru audio
2. Próbują niwelować niedoskonałości (prawdziwe lub urojone) elementów własnego toru audio lub po prostu dopasowują jego brzmienie do swoich preferencji
3. Wierności przekazu nie sposób stwierdzić o ile nie było się przy nagraniu w studio lub na sali koncertowej
4. Korektory i DSP są dość uciążliwe w użytkowaniu bo nagrania różnią się od siebie i należałoby nieustannie zmieniać ich ustawienia. Dlatego szuka się "złotego środka", który da akceptowalne efekty w różnych gatunkach muzyki i sposobach realizacji nagrań. Sama idea korekcji w torze audio nie jest moim zdaniem niczym złym, o ile stosuje sie ją w rozsądnych granicach.