Audiohobby.pl

Graham Slee Solo / Intro & Holdegron H1

Fomalhaut

  • 118 / 5184
  • Aktywny użytkownik
04-12-2010, 18:20
Witajcie,

          Postanowiłem napisać trochę o tych dwóch tytułowych wzmacniaczach, intencją tego testu porównawczego jest możliwie
obrazowo przedstawiony charakter brzmienia, oraz podstawowe różnice tych małych i niepozornych urządzeń.

Słuchawki, oraz wzmacniacze do nich to raczej niszowy przedział branży audio, szczególnie właśnie w przypadku wzmacniaczy słuchawkowych nie łatwo jest znaleźć informacje na temat brzmienia interesującego nas modelu czy zestawu.
Dlatego wychodząc z założenia, że deficyt wiadomości na temat Holdegrona, a szczególnie Graham Slee jest w społeczeństwie duży
postanowiłem, w miarę swoich skromnych możliwości, podzielić się wrażeniami.

Holdegron model H1 to podstawowy wzmacniacz z manufaktury Holdegron Audio,
H1 to polska produkcja, sprzedawana już od kilku lat, i zbierająca bardzo pozytywne komentarze, szczególnie
uwzględniając stosunek jakości do ceny. Kiedy kupowałem go kilka miesięcy temu, informacje z for audio wskazywały,
że jest to wzmacniacz o charakterystyce dość ostrego i dynamicznego dźwięku. Współpraca z dość ciepłymi odtwarzaczami
jakimi miał grać, czyli CD Nad 521i i Cowon iAudio S9 zapowiadało ciekawe zestawienie.
Brzmienie zestawu audio dostosowujemy do własnych upodobań, a dla mnie właśnie zestawienia sprzętowe ciepłe z zimnym dawały zawsze najciekawszy efekt.
Holdegron był zdecydowanie trafionym zakupem,  potrafił doskonale zagrać z S9, na prawdę wielokrotnie podczas odsłuchów
zwracałem uwagę, jak dobrze ten duet współpracuje i jak doskonale potrafi oziębła natura H1 uzupełnić lekko ocieplone i
zrównoważone granie Cowona. Z odtwarzaczem Nad było już gorzej, i odniosłem wrażenie, ze ta mała muzykalna skrzynka
nie udźwignęła ciężaru współpracy z w miarę neutralnie acz odrobinę ciepło grającym CD. O szczegółach brzmienia z obydwoma urządzeniami napiszę później, kiedy to będziemy bezpośrednio porównywali H1 z Solo.

Holdegron służył mi owocnie w słuchaniu muzyki, i delektowaniu się jej walorami, natomiast w życiu każdego wielbiciela muzyki
przychodzi taka chwila, kiedy dochodzi do wniosku, że jeśli w pełni chce się oddać swojej pasji,  powinien poszerzyć swoje horyzonty, i popłynąć w nieznane w poszukiwaniu nowych doznań. Wszystko po to, by jeszcze więcej smaczków, detali i przyjemności wyciągnąć ze słuchania muzyki.
Oczywiście jak w każdym hobby  prawie wszystko rozbija się o pieniądze - najważniejsza zasada, to wydać jak najmniej z zakładanego wcześniej przedziału finansowego, i jednocześnie mieć to przeświadczenie, że dokonało się dobrego wyboru, zgodnego z naszym gustem, i wcześniejszymi założeniami .
Dlaczego Graham Slee Solo? Szczątkowe niestety komentarze i testy jakie udało mi się znaleźć wskazywały, że może to być dla mnie coś ciekawego. Opisy głosiły świetne zgranie ze słuchawkami nisko Ohmowymi, a właśnie 32 Ohm Grado 325is są jak na razie moimi jedynymi nausznikami.To, że cały czas pozostaję pod ich wielkim urokiem, może wskazywać, że pozostanę w tej rodzinie, i najpewniej kiedyśbędę chciał poznać któregoś z jego bardziej wykwintnych braci ; )
Pomimo, ze wiedziałem z grubsza czego mogę się spodziewać po Graham Slee Project, to przyznaję, że w dużej części zakup tego wzmacniacza był właśnie taką wyprawą w nieznane, czy strzałem na oślep.

Jak w każdej szanującej się recenzji wypadałoby napisać coś o wyglądzie i wykonaniu rzeczonych wzmacniaczy. Obydwa modele to ręczna robota, i trzeba oddać, ze prezentują się bardzo ładnie i estetycznie. Wykonane na najwyższym poziomie obydwa wzmacniacze mają metalową obudowę, i po dwie pary złoconych gniazd RCA. Przedni panel Slee Solo to gniazdo na duży jack, przełacznik sterowania dwóch kanałów i ich przłaczania  podczas słuchania muzyki, oraz naprawdę piękne aluminiowe pokrętło głośności. Pokrętło jest lekko oszlifowane, i szorstkie, co bardzo ułatwia sterowanie nim. Solo posiada zieloną diodę, która informuje nas o podłaczeniu do prądu, natomiast nie posiada włacznika/wyłącznika.
Filozofia Grahama Slee polega na tym że włącznik nie jest nam niezbędny, a wzmacniacz powinien być stale podłączony do prądu, pobierając minimalną ilość energii jest on przygotowany i wygrzany aby zagrać w każdej chwili.
Holdegrona różni czerwona dioda na przednim panelu, mniejsze i wyglądające na plastikowe pokrętło głośności,oraz włącznik. Autor H1 w swojej instrukcji dostarczanej razem z wzmacniaczem informuje, że pomimo wyłączenia urządzenia, zasilacz także powinien być podłączony do prądu, co tak samo jak w przypadku Solo powoduje natychmiastową gotowość układu do optymalnej pracy.

Dobra, dosyć gadania przechodzimy do słuchania.
Tak jak wspomniałem wcześniej Holdegron H1 jak i Solo/Intro zagrały z CD Nad 521i, oraz Cowon S9. Słuchawki towarzyszące odsłuchowi to Grado 325is. Boleję nad tym ,że nie udało mi się wzbogacić testu o inne nauszniki np. Byerdynamic 880, nie mniej jednak to co usłyszałem pozwoliło na wyłuskanie dość zasadniczych różnic w brzmieniu testowanych wzmacniaczy.
Odsłuchy odbywały się generalnie na zasadzie porównań konkretnych, pojedynczych utworów, tak aby zapamiętać możliwie dużo niuansów i na gorąco je ze sobą porównać.

Po pierwszym, krótkim i powierzchownym porównaniu, wniosek był jasny i wskazywał na H1 jako wzmacniacz grający bardziej bezpośrednio, analitycznie i przejrzyście. To była jednak tylko krótka etiuda odsłuchowa, która miała się później okazać złudna i niemiarodajna, ponieważ Solo był wzmacniaczem wyciągniętym prosto z pudełka. Zalecenia Grahama wskazywały, ze wzmacniacz należy wygrzać, i to najlepiej około 400 godzin, czas ten miał wpłynąć na poprawę właściwości dźwiękowych. Tak też zrobiłem, a już pierwsze 100 godzin pokazało dużą różnicę w podawaniu muzyki, wypełnienie basu, poprawę przestrzeni,oraz złagodzenie charakteru brzmienia.



Odsłuchy

(wykonawca / tytuł płyty / tytuł utworu )

Esbjorn Svensson Trio / Good morning Susie Soho / Do the Jangle :

H1 pokazał tu doskonałe, analityczne brzmienie, wszystkie wysokie tony bardziej wysunięte niż w Solo, dźwięki perkusji czytelne, podane wyraźniej, pod względem planów równoważne z fortepianem i kontrabasem. Bas mięsisty, kontrolowany, i łatwy do wyłapania z tła.
Solo - Muzyka bardziej zrównoważona tonalnie,  dźwięki perkusji bardziej urozmaicone niż H1, lekko wycofane, ale kiedy trzeba potrafiące mocno zaakcentować. Podczas pierwszego odsłuchu zwraca uwagę, że muzyka w GSP Solo brzmi inaczej niż w H1, to pewnego rodzaju ocieplona i delikatna barwa, która absolutnie nie oznacza, że ten wzmacniacz gra ciepło - wręcz przeciwnie, Solo gra jasno, barwnie i szybko.
Bas jest w Solo o podobnej intensywności co w H1, nie tak kontrolowany, dłużej wybrzmiewa i potrafi pokazać więcej gradacji, jest bardziej plastyczny.

Manu Katche / Neikgbohurhood / November 99 :

Solo - utwór jawi się inaczej niż w H1, uderza różnorodność przeszkadzajek i detale pokazane z różną intensywnością, H1 gra przede wszystkim
jednym planem, wyraźnie i z przodu, nie przekazuje tych delikatnych smaczków, które gdzieś tam w tle wybrzmiewają. Muzyka w Solo jest bardziej atłasowa stanowi całość, i uderza różnorodnością. W przypadku pierwszoplanowych instrumentów Solo pozostawia przed sobą trochę powietrza, będąc jednocześnie niezwykle czułym i detalicznym.
Pierwszy plan u Holdegrona jest wysunięty maksymalnie do przodu, razem z czytelną perkusją daje to wrażenia
bardzo bezpośredniego przekazu. Brzmienie talerzy perkusyjnych, jest przekonujące i autentyczne, Solo w tej kwestii różni się od polskiego kuzyna, talerze wybrzmiewają nieco odsunięte od słuchacza, mają trochę inną fakturę, są delikatniejsze, jak gdyby uplecione z cieńszych nitek. H1 gra zdecydowanie analitycznie i konturowo, czasami brakuje pewnego wypełnienia w utworach.
Fortepian w solówce bardzo dosłowny, bezpośredni, bas jest naprawdę piękny...mięsisty i kontrolowany, nie posiada jednak tych subtelnych detali,i gradacji. Wysuniętą do przodu perkusja gra konturem, pierwszym planem, i bez niedomówień

Chick Corea / Paint The World :

We współpracy z Cowonem S9 obydwa wzmacniacze potrafią świetnie zagrać, Solo jest bardziej wybredny jeśli chodzi o podanie sygnału, potrafi być niemiłosiernie wyczulony, i wrażliwy na jakość nagrania, i sposób realizacji płyty.
Odsłuchy z cd Nad pokazały, że H1 nie potrafi przekazać na tyle interesującego i wciągającego dźwięku co Solo. Holdek który idealnie uzupełniał się z S9  potrafiąc zagrać urzekająco precyzyjnie i detalicznie, przy Nadzie uwierał czasami uszy swoją jasnością
i bliskością planów. Muzyka stała się dynamiczna, jasna ale potrafiła nieco zmęczyć wyrazistością tonów wysokich, bliskim graniem i przy większej głośności cięciem po uszach. Bas nie był tu tak zwarty jak przy Cowonie. Zdecydowanie zabrakło mi w tej muzyce melodyjności, subtelności oraz pewnego pomysłu na pokazanie poszczególnych pasm. H1 to wzmacniacz bardzo szczegółowy, ale np. w przypadku perkusji,  dźwięki są na tyle głośne i bezpośrednie, że nie pozostaje miejsca, na te drobne, ledwo słyszalne uderzenia przeszkadzajek w tle, które dają perkusji tę trójwymiarowość tak ciekawą w odbiorze, a którą pokazał Solo.
Graham Slee okazał się tutaj wzmacniaczem znacznie ciekawszym, melodyjnym, i wciągającym w muzykę a jego poszczególne pasma tworzyły  harmonijną całość


W celu bliższego poznania walorów basu w obydwu urządzeniach, zapuszczamy dwa utwory, którymi zawładnęły dolne rejestry.

Jan Garbarek /  I Took Up The Runes / Molde canticle - przy kontrabasie Eberchard Weber, oraz
Youn Sun Nah / Voyage / Calypso Blues, przy kontrabasie Lars Danielsson

Bas w Graham Slee Solo dla tzw. basolubów byłby raczej niewystarczający, nie jest on w żadnym razie uprzywilejowanym pasmem,
raczej podporządkowanym całości, kiedy nagranie potrafi je wyeksponować zagra naprawdę pięknie i dobitnie.  Potrafi pozostawić po sobie wybrzmienie, a innym razem zagrać całkiem mięsiście z kontrolą. To co go różni to umiejętność pokazania różnych gradacji i odcieni.
Często bas jawi się w tym utworze jako delikatny, nastrojowy i świetnie współbrzmi z głosem Youn Sun.

Holdegron ma naprawdę ładny bas, to dźwięk z mięsem, bardzo przyjemny dla ucha, zwarty i zdyscyplinowany. Brakuje mu jednak trochę pogłosu, i niskiego zejścia delikatnych wybrzmień, nie potrafi tak różnicować subtelnych niuansów jak Solo.
Wpisuje się ten bas w ogólną charakterystykę brzmienia H1, czyli konturowo, dobitnie, i z powietrzem między instrumentami.


Podsumowanie, będzie krótkie. Obydwa małe wzmacniacze to produkty naprawdę bardzo interesujące. Ktoś kto lubi bezpośredni przekaz,  szczegółowość, i jasność brzmienia wybierze H1, moim zdaniem to zapewne wzmacniacz pasujący do słuchawek trochę bardziej leniwych jak np AKG 701.
Solo ma charakterystykę bardziej uniwersalną, to zdecydowanie bardzo dobry wzmacniacz, melodyjny, detaliczny,
przestrzenny, o pastelowej fakturze. Obydwa wzmacniacze różnią drobne, subtelne szczegóły brzmienia, jest ich jednak na tyle sporo, że można parafrazując znane powiedzenie stwierdzić:  brzmienie dobrego wzmacniacza tkwi w szczególe.

Jeśli miałbym określić obydwa wzmacniacze kilkoma przymiotnikami:
 
Solo - barwny, detaliczny, żywy, wyważony, przestrzenny.
H1 - szybki, analityczny, bezpośredni, konturowy.


wielu zapierających wrażeń muzycznych życzę,
Fomalhaut


Dla wzrokowców kilka zdjęć obrazujących omawianych bohaterów i okoliczności w jakich grały:

Fomalhaut

  • 118 / 5184
  • Aktywny użytkownik
04-12-2010, 18:22
jeszcze kilka zdjęć...

Fomalhaut

  • 118 / 5184
  • Aktywny użytkownik
04-12-2010, 18:24
...i jeszcze  ;-)

MicSzu

  • 73 / 5126
  • Użytkownik
04-12-2010, 19:21
Bardzo fajne porównanie napewno komuś będzie pomocna.



Pozdrawiam.

hasos

  • 25 / 5441
  • Użytkownik
05-12-2010, 23:46
Jak myślisz taki h1 dobrze się zgra z ipodem touch + hd380? Czy będzie za "zimno". Gdzie i za ile można dostać tego SOLO?

MicSzu

  • 73 / 5126
  • Użytkownik
06-12-2010, 06:35
Odpowiadasz na wpis
>> hasos, 2010-12-05 23:46:31
Jak myślisz taki h1 dobrze się zgra z ipodem touch + hd380? Czy będzie za "zimno". Gdzie i za ile można dostać tego SOLO?



Zapraszam do zainteresowania się wzmacniacze mojego wykonania, (wysłałem wiadomość na PW do Pana).  



Z tego co się orientuję to SOLO kosztuje w okolicach 1300zł ---> to tak \'\'na temat\'\'.


Pozdrawiam.

lancaster

  • Gość
06-12-2010, 09:46
MicSzu, dziłalność reklamową prosze prowadzic w założonym przez siebie wątku.
Jezeli po kazdej opinii pojawi sie we wątku 10 ogłoszeń różnych producentów to bedzie .... nie będzie :-)

...bo będę usuwał, wraz z kontem jesli temat spamowania będzie sie powtarzął notorycznie.
Co tam do kogo wysyłasz na PW to Twoja sprawa....chyba ze zaczną sie pojawiac info o spamowaniu - wówczas j.w.
Do info reklamowego służy Audio Salon, lub ogłoszenia.


Fomalhaut

  • 118 / 5184
  • Aktywny użytkownik
06-12-2010, 10:53
>> hasos, 2010-12-05 23:46:31
>>Jak myślisz taki h1 dobrze się zgra z ipodem touch + hd380? Czy będzie za "zimno". Gdzie i za ile można dostać tego SOLO?

hasos, nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na Twoje pytanie. Nie znam charakterystyki brzmienia Toucha\'a, i nie wiem
jakie lubisz granie. H1 nie gra zimno, raczej powiedziałbym, że gra wysuniętymi do przodu pasmami, średnicą i górą.
Z tego co udało mi się dowiedzieć, autor zachwala współpracę tego wzmacniacza w HD650, jeśli słuchawki Hd380 mają
zbliżoną charakterystykę powinno być ciekawie.


MicSzu - dzięki za miłe słowa co do recenzji. A jeśli chodzi o informacje na temat swojego wzmacniacza, to tak jak mówi lancaster,
naprawdę nie ma sensu reklamowanie go w każdym poście, wyślij ten wzmacniacz na spotkanie słuchawkowe, podeślij kilku
wyrobionym słuchaczom i jestem przekonany, że jeżeli będzie dobrze grał, wzmacniacz obroni się sam.

Fomalhaut

  • 118 / 5184
  • Aktywny użytkownik
09-07-2011, 20:29
Będzie to krótki suplement do mojej recenzji tego wzmacniacza.
 Po przeszło półrocznej eksploatacji Graham Slee Solo /Green dokupiłem ostatnio do niego zasilacz PSU1.
 Wcześniej chcąc dowiedzieć się czegoś na temat tego zasilacza i jego wpływu na polepszenie brzmienia
przeleciałem za pomocą google cały internet. Okazało się, ze opinii jest strasznie mało, a te które wyszperałem,
były krańcowo różne. Od takiej, ze lepiej sobie darować ten zasilacz, ponieważ praktycznie nie usłyszysz różnicy, po
taką, że  dźwięk zmienia się zasadniczo, i z muzyki robi się efekt 3D.
Po długich odsłuchach na wersji Green, miałem sporo płyt, które doskonale znałem i wiedziałem jak grają, dlatego
dość łatwo mogłem od razu wyłapać wszelkie nowe niuanse po podłączeniu PSU1.
Żeby nie trzymać czytelników w niepewności przyznam od razu na wstępie, że zmiany są, i to zmiany, które przeszły moje oczekiwania.
Pierwsze co wyłapujemy, to dziwne wrażenie jak gdyby ktoś z dobrze nam znanych nagrań wygumkował z tła wszelkie
drobne i subtelne szumy, i wszystkie ledwo słyszalne dźwięki, które wcześniej mogły nam sie wydawać naturalnym pogłosem,
albo rezonansem. Tło robi się czarne, a instrumenty i ich separacja stają się sterylnie czyste i transparentne. Wpływa to na
lepszą lokację instrumentów na  scenie, i przede wszystkim na lepszą czytelność poszczególnych instrumentów zwłaszcza
w paśmie od średnicy w dół.
Drugie wrażenie po przesłuchaniu kilkunastu płyt, to lepsza dynamika i impakt, wcześniej kiedy zrobiłem zbyt głośno wzmacniacz
po prostu czuło się, że trafiamy na ścianę dźwięków, co nie zawsze było przyjemne, z PSU1 wraz ze zwiększeniem głośności poprawia się wyraźnie dynamika instrumentów. Myślę, że to odczucie jest także związane z tym wyczyszczeniem wszelkich brudów z tła.
I trzecia sprawa na którą zwróciłem uwagę, która moim zdaniem także jest wynikiem tego czarnego tła, to inne wybrzmiewanie
wszelkich subtelnych dźwięków perkusyjnych, jak  na przykład jakieś dzwoneczki w tle, czy delikatne wybrzmienie w oddali talerzy perkusyjnych. Stały się one teraz niezwykle precyzyjne, nie chodzi mi o to, ze zrobiły się głośniejsze, nie, ich głośność jest na tym samym poziomie. Z PSU1 zrobiły się precyzyjne i bardziej namacalne w przestrzeni, i potwierdziły we wstępnych odsłuchach, ze całość muzyki zyskała na szczególe, sterylności i przejrzystości.

Konkluzja - czy warto wydawać w końcu jednak sporą kwotę na ten zasilacz? To zależy, - Dla osób które po prostu lubią słuchać muzyki i nie bawią się w jej rozbieranie na czynniki pierwsze, może to być wątpliwy zakup. Dla maniaków dla których detale
muzyczne są ważne, i dają prawdziwą przyjemność z odsłuchów, oraz takich dla których kontrabas Charliego Hadena i Avishai Cohena brzmią i różnią się jak dwa światy, dokupienie tego zasilacza albo od razu kupienie Grahama Slee  w wersji PSU, będzie zakupem bardzo interesującym.

Niestety, jak to mówią nie ma róży bez ognia, Graham w wersji PSU1 to koszt powyżej 2k, a w tej cenie dostaniemy już kilka innych ciekawych konstrukcji np. od Bursona, albo za niewielką dopłatą Lehmana BC



Fomalhaut

  • 118 / 5184
  • Aktywny użytkownik
09-07-2011, 20:40
Dodam jeszcze, że najlepszym dowodem na to jak dobrze gra ten wzmacniacz, i jak bardzo go lubię niech będzie to, że od czasu napisanie tego tekstu zdjęcia nie są już aktualne ponieważ zmieniłem źródło i słuchawki,
a pozycja GSS/ PSU1 jest nadal niezagrożona :-)

walkman6

  • 333 / 5986
  • Zaawansowany użytkownik
17-07-2011, 11:04
A co zastąpiło 325is?

Fomalhaut

  • 118 / 5184
  • Aktywny użytkownik
17-07-2011, 23:19
RS2
i chyba długo jeszcze pozostanę wyznawcą sekty Pana G

:-)

walkman6

  • 333 / 5986
  • Zaawansowany użytkownik
18-07-2011, 14:05

Też jestem w tej sekcie :)

Jestem posiadaczem 325is i beresforda TC 7520 w podstawowej wersji. Czasami brakuje mi basu. Ciekawi mnie czy dokupienie wzmacniacza np. Solo lub jakiegoś klona Lehmana da dużą różnicę w brzmieniu. Odnoszę wrażenie, ze beres w basie jest powściągliwy jako wzmacniacz słuchawkowy.

Też jestem w tej sekcie :)

Fomalhaut

  • 118 / 5184
  • Aktywny użytkownik
18-07-2011, 15:28
Jak nie kupisz i nie posłuchasz, to się nie przekonasz ;-)
Niestety nie znam brzmienia Beresforda, ale jezeli lubisz dobrą, mocną podstawę basową
to Graham nadaje się raczej średnio, intensywność basu w tym wzmacniaczu jest na poziomie
umiarkowanie dobrym, i nie jest zaakcentowana. Lehmann byłby tutaj lepszym zawodnikiem