Wątek jest OK, natomiast tytuł faktycznie niezbyt.
Co do tematu to ja używam starego amplitunera vintage, który ma świetne wyjścia (dwa) słuchawkowe (sygnał z końcówki przez oporniki). Jest to w tym momencie dla mnie o tyle wygodne, że po pierwsze chcąc znaleźć wzmacniacz, który napędzi moje specyficzne słuchawki prawidłowo musiałbym wydać sporo pieniędzy (trzy lub więcej- krotnie niż wartość tego starego ampli), po drugie napędza mi też on całkiem dobrze kolumny. Kolejna kwestia - z racji konstrukcji dziurki słuchawkowej amplituner dostarcza na słuchawki odpowiednią moc. W przypadku słuchawek trudniejszych do napędzenia dziurki obecnie produkowanych wzmacniaczy lub CD są niewystarczające mocowo jak i jakościowo, gdzie za dźwięk odpowiada z reguły jakaś kiepska kostka. W starych amplitunerach i wzmacniaczach dziurki często były po prostu bez żadnych zbędnych układów, sygnał z końcówki przez opornik. Dzisiaj w dobie słuchawek niskoomowych oraz wysokoskutecznych może to być wada. Natomiast wtedy do słuchawek z tamtej epoki pasowało to bardzo dobrze i grać musiało, bo nikt normalny nie myślał o oddzielnym wzmacniaczu do słuchawek. Dzisiaj dziurki w sprzęcie audiofilskim to kiepski dodatek, który po prostu niespecjalnie się sprawdza. Podobnie zresztą ma się sprawa np. z preampami gramofonowymi, wiele starych konstrukcji ma świetne preampy zaimplementowane w sobie, dzisiaj znacznie mniej osób słucha na poważnie winyli, więc takie "niepotrzebne" elementy są wycięte ze wzmacniacza. Jak ktoś chce posłuchać płyt, to musi się zaopatrzyć w oddzielne pre gramofonowe. Tak samo jak ktoś dzisiaj chce posłuchać w lepszej jakości dzisiaj produkowanych słuchawek, to również musi się zaopatrzyć w odpowiedni wzmacniacz... bez niego będzie grało, ale jakby na niezbyt wysokim poziomie.