Mam od kilku miesięcy Audiomatusa AM250 wraz dedykowanym Pre pasywnym tej firmy. Dla mnie Audiomatus gra tak jak podaje źródło.
Mój Audiomatus napedza Yamahy NS-690 II, które same z siebie są bardzo przejrzyste.
Jeżeli mam podpiety lampowy DAC to jest przejrzyscie, łagodnie, z barwą i wypełnieniem. Niekiedy zachacza to mocną słodycz ; )
Jeżeli podpinam Lynx 2B to jest obiektywnie aż do bólu (fakt nie wszyscy to lubią). Słychac ogrom detali.
Generalnie Audiomatusa odbieram jako bardzo obiektywny wzmacniacz, pozwalający pokazać co potrafi źródło.
Wzmacniacz znakomicie przekazuje rytm a zejście basu i jego kontrola jest bardzo dobra. Myslę że gdybym miał odpowiednie głośniki zszedłbym basem de profudis.
Średnica, rzeczywiście nie jest tak gęsta jak spotyka się np w lampie ale na prawdę nie razi to o czym piszesz. Trzeba niebywale obiektywnego źródła aby uslyszeć to.
Skoro jest tak dobrze to gdzie jest haczyk?
Cyfrowa cisza.
Wyobraź sobie absolutna czerń na tle której zaczynają się pojawiać mocno oswietlone różne kształty, obiekty, barwy.
To czarne tło powoduje że to co się na nim pojawia jest ostro skontrastowane, wyrysowane mocną kreską. Pierońsko wyraźne. Oczywiście gradacje i niuane w padajacym świetle są widoczne i rozpoznawalne. Nie mniej obraz jest baaaardzo wyraźny.
Tak działa Audiomatus.
Przyzwyczajeni jesteśmy do szumu tła, do tego że nawet najlepsze wzmacniacze gdzieś taki minimalny szumek mają, a tu nic.
Wydaje mi się że działanie klasy D w tym zakresie w jakiś sposób nie do końca zgodne jest z ludzką fizjologia i stąd -jak myslę- tak krańcowe opinie o tych wzmacniaczach.
Ja do tego przywykłem i mnie nie razi ale absolutnie rozumiem ludzi którym taka forma przekazu nie podoba się.
Prosze nie traktuj tego co napisałem jko jakiejś mojej nieudolnej próby recenzji. To sa tylko moje czysto subiektywne wrażenia na tema tego wzmacniacza.