Audiohobby.pl

królik

lancaster

  • Gość
15-04-2008, 04:28
Ostatnio nie dawało mi spokou o co tym wszystkim audiofilom chodzi ? Dlaczego nieiktóre urzadzenia są nazywane hi-end pomimo ewidentnych wad/braku realizmu prezentacji ? Skad tyle skrajnych opinii na temat tego samego urządzenia/systemu ?
Sprawe nazewnictwa "hi end" mam juz myślę rozwiazaną - umownie myślę można przyjąć ze topowe/bezkompromisowe konstrukcje w ramach ZAŁOŻONEJ koncepcji mogą byc tak nazywane(nawet jeżeli poza wzornictwem niewiele więcej sobą prezentują). Ot, hi end dla snobów -  rozumiem i nie ma problemu.
Drugą rzecza jest podejście wzgledem dxwieku....tu już gorzej :)
Być moze za sprawą artykułów prasowych określenie to mocno zjadła inflacja, albo jak kto woli rozmieniło sie na drobne....bywają firmy których najtansze - z zalożenia "dla ludu" modelelub niewypały) są na starcie ochrzczone przez prase "hi end".....słuchajac tego ma sie mocno mieszane uczucia, bo ani to szczyt wykonania/wzornictwa, ani dźwiękowy....ot np. wyceniony na np. nascie tysiecy przedmiot....ma on zarówno pod wzgledem wzorniczym jak i dźwiekowym(oby:)) miażdzacą przewage nad wyrobami masowymi oferowanymi przez takie przybytki jak MM(uogólniam - chodzi o te wszystkie przyslowiowe miniwieże za 1Kzł itp - broń Boże nie nabijam sie z tego typu produktów. Sa wycenione IMHO w sposób racjonalny i pewnie niejednej osobie dadza frajdę - i to jest myśle sedno....tylko czekać aż Wadia przepakuje clatronica w tego typu obudowę , sprzedawać to bedzie za 700zł zamiast za 200 i będzie hi end ? Byc może :))...ale na pewno nie sa to żadne topowe konstrukce w ramach koncepcji....czasami skala kompromisów wzgledem topowych urządzeń(nawet tej samej firmy) wręcz poraża(nawet jezeli przyjmiemy ze jedynym argumentem za "hiendowoscią":) ma byc wzornictwo czy cena :)).....W sumie to cena jest jednym z parametrów peoduktu....tego nie wziąłem pod uwage :)))) Hien(d)owa cena....byc moze dla kogoś warto taka zaplacić, zeby miec upragniony "hi-end" ;)
W kazdym razie nasz królik w różne strony ucieka.... i  w zalezności od potrzeb/postrzegania danego człowieka jeden bedzie zainteresowany poscigiem za zwierzakiem biegnącym w daną strone a drugi całkowicie sobie temat odpuści :)
Stawianie urządzeń jednych obok drugich jak to często czynie i porownywanie to juz samo z siebie gonienie królika ....takie puer audiofilskie :) - fakt ze doszło sie już do momentu w którym cięzko o rewolucję  niczego nie zmienia.....takie hobby.
Jak sie czują Wasze króliki ????:) Czym karmicie zwierzaka i czy szybko ucieka ?;)

Pozdrawiam

magus

  • 20990 / 5895
  • Ekspert
15-04-2008, 08:19
Ja przez wiele lat byłem na urlopie od ciężkiej pracy gonienia króliczka. Miałem sprzęt któremu daleko było do "hi-end", ale który dawał mi po prostu przyjemność ze słuchania muzyki. Czasami wybierałem się na wirtualne polowanie, kupowałem gazetkę, jednak po kilku godzinach czytania podniecenie mijało .... Generalnie tym, co najprawdopodobniej zniechęcało mnie do tego sportu było przekonanie, że raczej nigdy nie będzie mnie stać na sprzęt, który by mnie ostatecznie satysfakcjonował. A jednocześnie dla mnie zawsze dużo ważniejsza była sama muzyka, niż jakość jej odtwarzania. Słuchając wypowiedzi wielu królikologów miałem nieodparte wrażenie, że w ich przypadku jest dokładnie odwrotnie. Co gorsza, w międzyczasie okazało się też, że króliczek, który dla wielu myśliwych jest bliski ideału dla mnie był może nie tyle pospolitym szarakiem, co szarakiem idealnym. Nudnym, pozbawionym emocji produktem laboratoryjnym, nie wartym poświęcenia więcej niż jednego wieczoru. Zdarzyło mi się słuchać sprzętu, który kosztował 50 tys. i więcej i który służył co najwyżej do analizy możliwości technicznych studia nagraniowego i biegłości inżyniera dźwięku, ale na pewno nie do słuchania muzyki tworzonej przez żywych ludzi.

I myślę, że tu właśnie jest króliczek pogrzebany. Zdałem sobie z tego tak naprawdę sprawę niedawno, między innymi podczas rozmów i dzięki lancasterowi, vectorowi, czy jego bratu. Mam mocne podejrzenie, że problem Dead-Endu wynika z naszego podejścia do oceny sprzętu i hierarchii ważności. Dla wielu audiofilów, kiedy zastanawiają się na jakością jakiegoś klocka, podstawowe cechy jakie oceniają, to zejście basu, rozciągnięcie, perlista góra, miękka ale konturowa średnica, głębokość sceny, itd. Kur...! Czy jak słuchamy muzyki na żywo to też myślimy tymi kategoriami?!?! "O! Lubię Bacha na żywo, bo ma fajnie ostrą górę. A Mahlera, bo dół jest taki, że aż mi głowa podskakuje". Albo "Zajebista ta Katie Melua, bo ma genialną średnicę".

Problem oceny hi-endu, "czy jak tam tą k.... będzie się zwało" zniknie, jeśli najpierw będziemy zastanawiali się, czy gitara, pianino, kontrabas, skrzypce, saksofon przypominają prawdziwy instrument, a dopiero jeśli nie, to będziemy kombinowali z dynamiką, środkiem, górą, dołem, ich jakością i innymi takimi. Jeśli "w spokoju sumienia" :)) zastanowimy się najpierw, co jest tak naprawdę ważne - czy głębokość sceny muzycznej i liczba detali, czy wrażenie, ze słucha się żywych instrumentów. W moim przekonaniu najwięcej jest tzw. zabawek, które bardziej służą do produkowania audiofilskich efektów, niż do reprodukcji muzyki. Te efekty potrafią naprawdę być niesamowite, mogą być przyjemne dla ucha i zadziwić znajomych, co jdnak nie zmienia to faktu, że z wierną reprodukcją muzyki mają niewiele wspólnego.

Trzeba po prostu ustalić czego się chce - czy chcemy poznać rzeczywistość, czy też stworzyć jakąś jej przyjemną wersję. I zależnie od tego trzeba kupować sprzęt. A nie irytować się, że "fajny ten Van Gogh, ale jak pojechałem do Prowansji, to za cholerę nie przypominała krainy z jego obrazów".

------------------
maciek_m
Odszedł 13.10.2016r.

mihau

  • 18 / 5855
  • Nowy użytkownik
15-04-2008, 08:30
Lancaster,

to proste: RYNEK.

Pisalem (na AS) o efekcie HALO (efekt nimbu, efekt Polyanny i wiele innych nazw), nie wnikajac w szczegoly, ale tu napisze.

Otuz mamy naturalna tendencje do przypisywania pozytywnych cech (negatywnych zreszta tez) na wyrost, tylko na podtawie podobienstwa przedmoitu lub osoby w zakresie innej cechy do naszych uprzednich doswiadczen lub wiedzy. W zyciu dziala tak:
1) nienawide spoznialskich, cenie punktualnosc. Spotykam nowa osobe i jest ona bardzo punktualna - automatycznie tez w innych aspektach oceniam ja wysoko
2) poznalem w zyciu 5-6 osob o imieniu Magda i bedace blondnkami i wszystkie byly bardzo sympatyczne. Poznaje kolejna Magde i automatycznie zakladam ze jest sympatyczna i tak ja odbieram ;-)

W marketingu produktow wykorzystywane jest to bardzo skutecznie

1) Renault ma auto w formule 1. I wykorzystuj je w reklamach, wprost sugerujac ze w Clio jest tez troche tej wypasionej technologii i tego demona z F1

2) slimak nautilus B&W - > projekt sam w sobie dla B&W nieoplacalny (sprzedaz samego slimaka nigdy ni pokryje kosztow jego zaprojektowania) - ale zdjecie bylo w kazdej gazecie swiata i teraz ktos kto idzie kupic glosniki kupuje cos z serii 600 bo zaklada ze musi dzielic pewne (dobre) cechy ze slimakiem

3) Tara Labs produkuj kable ktore wycenia na 50.000 USD za pare. Trafiaja one w znaczeni wiekszej ilosci do recenzentow, przyjaciol firmy, w angrode dla dystrybutorow niz kiedykolwiem sprzeda sie w normalnej sprzedazy !!!!  Gdyby koszt ich produkcji byl proporcjonalny do ceny sprzedazy w stopniu takim jak w najtanszych kablach (wlaczajac R&D) to caly business case tych kabli bylby na duzym minusie. Ale nie jest bo koszt ich produkcji to ok 650 USD, a w calym zamieszaniu liczy sie tylko efekt aureoli  ktora ten model kabla ma i ktora zuca blask na inne kable Tara Labs ;-)) Dziela to wprost i bezposrednio (korumpowanie recenzentow) jak  posrednio (naturalny porces, w tym racjonalizacja pozakupowa)

4) Mcintosh - integra 6300 - wzmacniacz konstrukcyjnie mocno odstajacy od poziomu McIntosha (bran autoformerow, low-endowe komponenety it) ale McIntosh !!! Taka sama obudowa/design, ta sama firma - nie moze byc slabe. I tylko 14.000 pln !!! Okazja. Sek w tym ze za 14.000 mozna kupic znacznei lepiej.

i tak dalej. Oczywsice efekt aureoli, Polyannny, nimbu ma swoje przeciwienstwo w potaci efektu Golema - i on tez dziala (np producent ktory przenosi produkcje do Chin z miejsca dostaje w pewnej grupie odbiorcow duzo punkto ujemnych chocby sie absolutnie nic w jakosci jego produktow nie zmienilo.)

Do tego naklada sie wiele inncyh mechanizmow mniej lub bardziej skutecznie wykorzystywanych przez producentow i dystrybutorow. Sprawa jest o tyle trudna ze dzialania bardzo wielu stadardowych mechanizmow psychologicznych i socjoogicznych odwraca sie i silnie zmienia w przypadku dóbr luksusowych oraz dóbr silnie specjalistycznych. Dlatego bywaja na tym rynk frmy ktore sie w 100% oddcinaja od calego hype\\u audiofilskiego zeby nie psuc swojego glownego rynku (luxusowego)  - np Bang & Olufsen. Oczywscie polowa audiofilow ich opluje ze to syf, a oni spokojnie zupenie sie tym nie przejmujac sprzedaja wiecej niz wszyscy giganci ilegenty audiofilskie razem wziete i za duzo wieksza kase ;) I dzieki temu maja tez najlepsze R&D i sprzedaja patenty ktore potem pakuje do swoich wzmacniaczy Wasz kultowa firma ;) takie zycie ;)

chocby racjonalizacja pozakupowa ;) Kupujemy produkt na bazie impulsu, marketingu, polecenia, rady. Mamy go, jedziemy do domu. Testujemy. I ewidentnie - jest zwykly albo ma braki. I co robimy ? RACJONALIZUJEMY zakup. doszukujemy sie pozytywnych cech. wypieramy negatywne. WYGRZEWAMY go sobie w glowie (nieprzypadkowo uzywam tego slowa).
Producenci i dystrybutorzy znaja ten mechanizm wiec wygrzewanie jest boskim pomyslem. Ograniczn ilosc reklamacji, zwrotow. Bo daje nam (im) czas na racjonalizajce, a z badan jasno wynika ze z kazdy dniem mamy coraz mniejsza tendencje do zrowtu zakupionego przedmiotu. Dokladnie to samo wykorzystuje Braun przy promocji gloarek elektrycznych czy Bosch przy promocji wiertarek lub zmywarek do naczyn !!!!  Te same mechnizmy -- kup, sprawdz sam a jak sie nie sprawdzi mozez oddac bez problemu ;) Sek w tym ze zeby oddac musisz wypelnic dluga ankiete ktora jest tak skonstruowana ze jesli wypelnisz szczerze to sam przed soba wyjdziesz na idiote a ludzie tego nie lubia. Poza tym malo kto wogole probuje oddac, bo po prostu juz sobie zracjonalizowala i ma i tyle ;)

Obserwuje rynke audio(filski) i mam wrazenie ze to genialny poligon eksperymentow marketingowych. Z jednej strony produkt  ma cechy specjalistycznego, bywa produktem luxusowym, grono nabywcow jednak ma cechy totalnie masowe ale z jedna roznica - duzo intensywniej sie komunikuje i duzo intenswyniej oddzialywuja rozne mechanizmy.
Poczatkowo na podstawi forum AS porownywalem to do  rynku fotograficznego (ale tego hobbystycznego a nie sunday shouter)ale okazuje sie ze nei jest tak. Jest wielka roznica -> w audifilstiwe jestesmy tylko i wylacznei odbiorca a fotografujacy jest zarowno odbioca jak i tworca. efekt jest taki ze audiofile maja ogolna tendencje do kompensacji rzeczywistego zaanagazowani tworczego poprzez pogon za kroliczkiem wlasnie ;)

normalnie chyba napisze o Was artkul do jakiejs prasy marketingowej ;)
mihau

folab

  • 297 / 5892
  • Zaawansowany użytkownik
15-04-2008, 08:31
Sam nie wiem czego szukam to znaczy nie potrafie tego opisać,jestem dosyc wrażliwy i jeżeli sprzęt zagra tak że lecą łzy to jest to i nie wiem czy ma grac cieplo czy chłodno .Pewnie wielu jest takich jak ja chcą czegoś ale nie potrafią sprecyzowac swoich wymagań i kupują rozczarowują się i znowu kupują i ........

mihau

  • 18 / 5855
  • Nowy użytkownik
15-04-2008, 08:31
magus - madrze napisales.

vector

  • 321 / 5894
  • Zaawansowany użytkownik
15-04-2008, 08:33
Lancaster, maciek_m
Podpisuje sie "obiema recami" pod waszymi wpisami.
Jakkolwiek trzeba przyznac, ze jest troche firm tzw. hi-endowych, ktore robia dobry sprzet.....
....sprzet do sluchania muzyki oczywiscie.......:)

A Ty co mozesz zrobic dla Vectora?

npl

  • 246 / 5890
  • Aktywny użytkownik
15-04-2008, 08:56
> magus
racja z tą muzyką. dlatego uważam prat za najważniejszy kiedy słuchamy sprzętu. dla mnie tylko kilka firm produkuje coś dobrego i wartego swojej ceny. większość sprzętu na rynku, nie ma żadnej korelacji pomiędzy ceną i jakością.

ezraa

  • 33 / 5866
  • Użytkownik
15-04-2008, 10:31
Świetny wątek!

Mój króliczek wędruje raczej po konstrukcjach DIY (kolumny z linią transmisyjną) i "virtualne zakupy" czyli przegląd prasy audiofilskiej traktuję jako przegląd trendów i konstrukcji dostępnych na rynku. A tu niestety króluje Księgowa i każda firma wypuszcza mniej lub bardziej ładne, tańsze lub droższe konstrukcje oparte o bass-reflex, ktore imho są raczej bardziej zbliżone do boomboxów niż do normalnego odtwarzania. No, cóż, karmi się społeczeństwo x-bass\'ami, bass-boosterami itd.. więc i efekt w postaci produktów jest. Podobnie w słuchawkach. Na szczęście są jeszcze konstrukcje zamknięte - więc tu króliczek się zatrzymał  (akg k271 studio) i będzie polował na więcej i więcej płyt oraz wyszukiwał czas na delektowanie się muzyką.

Zupełnie nie rozumiem histerii związanej z kablami. Ze studiów pamiętam teorię linii długiej, elektronikę i elektrotechnikę. Proste rozwiązania są najskuteczniejsze. Kabel optyczny (przetwornik DAC jest lepszy w amplitunerze niż w dvd. A bit to bit (nadmiarowa korekcja rzędu 33% na CD oraz szybkość przesyłu pozwalają na wielokrotną korekcję przecież!) oraz na surroundy - zwykła ekranowana skrętka (MOD5). Wszak kilka par zwiniętych w ciasny warkocz kabli nie poddaje się żadnym zakłóceniom magnetycznym i elektrycznym. No i WAF (wife acceptance factor) jest wyższy gdy nie ma plątaniny kabli pod listwami podłogowymi...

A efekt? Cieszę się każdym dźwiękiem, szeroką sceną, odgłosami studia czy sali koncertowej itd... bo tak lubię.
A pieniądze można przeznaczyć na płyty....
ezraa

rafal996

  • 1090 / 5891
  • Ekspert
15-04-2008, 12:22
mihau, zgadzam się w 100%! Mam dokładnie takie samo podejście, może wynikające z podobnej specjalności, bo wyczuwam u Ciebie "szkiełko i oko" socjologa :)

A zostawiając na chwilę mechanizmy rynkowe i psychologiczne sposoby oddziaływania na konsumenta (które jak dla mnie nie podlegają najmniejszej wątpliwości), to należałoby się zastanowić i odpowiedzieć sobie na jedno ważne pytanie. PO CO TEN SPRZĘT? Czy kupujemy go dlatego, że kochamy muzykę i dążymy do przyjemnego dla nas, możliwie jak najlepszego efektu sonicznego, czy raczej bardziej rajcuje nas samo "układanie klocków", technikalia, ulepszanie dla ulepszania.

W jednym i drugim podejściu nie widzę nic złego, bo jak wiadomo jeden lubi rybki, a drugi akwarium. Nie ma sprawy. Problem w tym, żeby się gdzieś w pewnym miejscu zrozumieć, a nie toczyć bezsensowne wojny, jak na AS bywało.

Nie ukrywam, że bliższe mi jest podejście muzyczne, zawsze to muzyka była moją wielką pasją, obejmując wszystkie aspekty - słuchanie, granie, tworzenie, teoretyzowanie. W pewnym momencie musiał się w tym wszystkim pojawić aspekt sprzętu, ale dla mnie jest to rzecz drugorzędna względem samej muzyki, która ma byc najważniejsza. To środek do osiągnięcia celu, choć przy okazji środek bardzo ciekawy i wciągający, wręcz uzależniający, wreszcie stający się bardzo istotnym elementem całej zabawy.

I z takim podejściem właśnie ciężko mi zrozumieć (choć się staram) niektórych fanatyków "hajendu". To, że wydają po kilkadziesiąt tysięcy na sprzęt mogę zrozumieć. Ale ciężko mi pojąć sens istnienia "trzypłytowego audiofila", który ma sprzęt w cenie dobrej klasy samochodu, a nie ma czego na nim słuchać. Zupełne odwrócenie proporcji. Tak samo, jak adaptacje akustyczne. Na pewno akustyka jest bardzo ważna i na pewno jest w stanie wiele zmienić. Ale jak oglądam zdjęcia z niektórych domów, z  tymi niektórymi naprawdę paskudnymi ustrojami i ktoś mówi,  że to jego salon, to już naprawdę nie wiem co mam myśleć. Inna sprawa z pokojami odsłuchowymi. Fajne są, ale słuchać muzyki tylko w jednym pomieszczeniu, siedząc w jednym miejscu bez ruchu, żeby tlyko nie zejść z linii idealnego przepływu dźwięku? Na pewno daje najlepsze efekty, nie przeczę. Ale jeśli ktoś stawia na pierwszym miejscu muzykę, to chce z niej korzystać naprawdę, chce żeby towarzyszyła mu w życiu, a nie chce być niewolnikiem własnego króliczka.

O, i to jest ciekawe zobrazowanie sytuacji. Niektórym wydaje się, że gonią króliczka, choć w rzeczywistości on już dawno zamknął ich w swoim labiryncie, gdzie obserwuje jak się miotają ;)

A mój własny króliczek pomyka sobie ciągle w różne strony. Zmusza do inwestowania w instrumenty, akcesoria, sprzęt. Zaraził mnie miłością do "śmieciowego" sprzętu i pewnie teraz śmieje się ze mnie jak widzi ile czasu i pieniędzy mu poświęcam.

Może mój króliczek i te króliczki od labiryntu się znają i zawiązały jakąś koalicję przeciw ludziom? :)

Jun

  • 93 / 5883
  • Użytkownik
15-04-2008, 18:52
Sporo ciekawych uwag Kolegów. Moją jest anegdotyczna wypowiedź starego profesora, psychologa, "ludzie są różne". Do tego nieunikniony w tych  czasach wpływ reklamy i zmiany mentalności ludzi w czasach wzmożonego wyścigu do posiadania coraz więcej.
Moim osobistym, zawzięcie gonionym króliczkiem jest ubytek słuchu z wiekiem. Myślę, że tylko takiego warto gonić, bo wtedy łatwiej dostrzec to, co jest sednem tej zabawy: MUZYKĘ.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.

clo2

  • 1702 / 5895
  • Ekspert
15-04-2008, 19:24
Ja co prawda nie zapędzam się z tym króliczkiem. Przyznaję, że posiadany przeze mnie sprzęt 2 lata temu dawał mi masę frajdy ze słuchania muzyki. Był oczywiście w wielu aspektach gorszy od późniejszych dalszych "pomieszań" w sprzęcie, ale za to zmieniałem tylko płyty i słuchałem. A teraz to zamiast tylko płyt, wymieniam różne rzeczy w sprzęcie i wcale nie mogę osiągnąć zadowolenia sprzed 2 lat. Recepta byłaby prosta ... kupić to co było 2 lata temu;), ale ... z późniejszym sprzętem zasmakowało się różnych dodatków i człowiek chciałby aby dawało przynajmniej tyle przyjemności jak kiedyś + zawartość tych plusów z późniejszego sprzętu;). Ech... niech mi tylko coś wreszcie zagra i obiecuję, że zapominam na dłuższy o sprzęcie. Mam tylko nadzieję że to nastąpi niebawem i nie zeżre za dużo oszczędności, bo jeszcze płyty trzeba kupować a te są niestety drogie.

 
audiostereo ? dziękuję, nie wchodzę!

Jun

  • 93 / 5883
  • Użytkownik
15-04-2008, 19:43
>> clo2, 2008-04-15 19:24:54
Ech... niech mi tylko coś wreszcie zagra i obiecuję, że zapominam na dłuższy o sprzęcie.

Nie licz na to:) Fascynacja potrwa trochę, a potem będzie jak zwykle, bo nasz umysł łaknie nowości, jak małpa kitu. To ma kiedyś koniec, z reguły... wtedy zaczyna liczyć się muzyka i ... upływ czasu.
Póki co, wszystko w normie, a kasa będzie Ci znikać nieubłaganie, chyba, że koleżanka małżonka posłuży się cięższym wałkiem (moja ma taki... marmurowy!)
Pozdrawiam.

Molibden

  • 1906 / 5895
  • Ekspert
15-04-2008, 20:08
Wymiana na sprzęt gorszej jakości nie wchodzi w grę. Zmiany powyżej pewnej ceny nie mają sensu, są po prostu nieopłacalne. Trzeba wykorzystać wtedy pozabudżetowe sposoby poprawy dźwięku. Trzeba się zatrzymać na pewnym poziomie lub szukać innych, alternatywnych rozwiązań. Nie wiem czy wymiana elementów na tym samym pozoimie do czegoś prowadzi - czasem tak, jeśli różnice między głosnikami są duże.
_________________________________
Było to na posiedzeniu Biura Politycznego. Tow. Gierek miał powiedzieć:
"Towarzyszu Szydlak przestańcie pitolić i nas oszukiwać! Chleba wczoraj po południu w Warszawie nie było. Chleb towarzysze to jest rzecz święta. Chleb musi być!"Imperialistyczny wróg kusi cię Coca-Colą!

violett

  • 786 / 5883
  • Ekspert
15-04-2008, 20:31
Może by tak założyć wątek pt: "ile wytrzymałeś bez jakichkolwiek zmian w swoim systemie?" Mi dłużej niż trzy miesiące nigdy się nie udało  :-(

Czy powinienem już zacząć się leczyć?

npl

  • 246 / 5890
  • Aktywny użytkownik
15-04-2008, 20:48
ja średnio co dwa lata wpowadzam poważne zmiany w moim systemie...