Zgadzam się z lancasterem, z JURKIEM nie. Wyobraźmy sobie, że wzmacniacz to zwierzę pociągowe, słuchawki lub głośniki to wóz, a CD to karma dla bydlęcia. I tak - jeśli zestawić parę anglezów z karetą, to ładnie to razem jedzie, podobnież koń pociągowy przy wozie gospodarskim, choć to zupełnie co innego, współgra dobrze. Do dwukółki najlepszy będzie muł albo osioł. I teraz, przystaw osła do karety, albo konia do dwukółki. :D Bezsens, i nawet najlepsza świeża trawa lub aromatyczne siano nic z tym nie zrobi. Jak nakarmisz konia czystej krwi angielskiej na wiosennej łące, to oczywiście, że pociągnie karetę tym chętniej, ale przystaw go do wozu pełnego siana z dwoma parobkami na siedzisku, to nawet po Red Bullu nie ruszy z miejsca i zacznie wariować. Wracając do tematu - chodzi o to, że w parze sluchawki-wzmak mamy do czynienia także ze zdolnościami wysterowania, nie tylko brzmieniem, a to pierwsze rzutuje na to drugie w sposób nieraz mało przewidywalny, dlatego radzę trzymać się sprawdzonych duetów wzmak-słuchawki.