Dzisiaj miałem okazję przetestować trafo separujące podrzucone przez mojego znajomego.
Całość obecnie jest jeszcze w wersji bardzo roboczej - nawinięta na jakiś starych blachach, z kabelkami jak od lampki nocnej i nawet, z lenistwa, nie podłączaliśmy uziomu. Trafo było wpięte przed kondycjoner, notabene, który został wykonany przez tegoż właśnie znajomego. Do kondycjonera była podłączony mój wzmacniacz hybrydowy oraz DAC.
Przed testami bardzo sceptycznie pochodziłem do tego wynalazku ponieważ mało audiofilski wygląd nie zapowiadał audiofilskiej poprawy ;-) Kolejny dziwny rupieć w pokoju, który może zmienić w sposób trwały fryzurę mojego kota, z "przylizanej" na "irokeza", jeżeli tylko ten spróbuje go jakoś "oznaczyć". :-)
Niestety po wpięciu trafa, przy przełączeniu mojej hybrydy na pełną moc 12W, mój kondycjoner zaczął się burzyć i zapaliła się kontrolka informująca o przeciążeniu. Po "zmianie biegu" na 4W było już wszystko OK.
Co zmieniło trafo ? Generalnie dźwięk nabrał klarowności. Pojawiło się więcej informacji, więcej przestrzeni, więcej "audiofilskiego" planktonu ale bez tak często towarzyszącej takim zmianom, ostrości.
Nie było to tak słyszalne na moich testowych, osłuchanych do ostatniego bita, nagraniach Karii Bremnes ale już przy pojawiających się chórach w Messiah Handla (Hogwood) było to bardzo, podkreślam, bardzo zauważalne. Poszczególne głosy nie dosyć, że były znacznie lepiej rozstawione w przestrzeni to jeszcze dodatkowo były lepiej rozróżnialne jeden od drugiego.
Czekam teraz na wersję finalną, wbudowaną w jakiś mocniejszy kondycjoner i porządnie podłączoną do uziomu. Myślę sobie, że jeżeli takie ustrojstwo wprowadziło tyle pozytywnych zmian to zdecydowanie warto z tym eksperymentować.