Obejrzałem wczoraj wieczorem losowy film S-F licząc na beztroską rozrywkę. Tytuł : „Z jak Zachariasz”.
Film ekstremalnie budżetowy – dwóch aktorów, jeden biały drugi czarny, i jedna biała aktorka, kręcone w plenerach amerykańskiej wsi.
Ogólnie słaby, ale obejrzałem go metodą Coryllusa – jakie memy programują w pop-kulturze ?
Fabuła: po wojnie nuklearnej świat jest skażony. W pewnej dolinie, na farmie przeżyła jedna (biała) dziewczyna. Dookoła nikogo i zabójczo skażony świat, dolina ocalała jakimś cudem od skażenia.
Po kilku latach samotnej walki od przetrwanie, w dolinę przybywa w dziwnym uniformie czarny mężczyzna. Jest ciężko chory od choroby popromiennej, dziewczyna ratuje go od śmierci. Mężczyzna okazuje się być naukowcem pracującym przed wojną dla rządu, jest wykształconym inżynierem i wiele potrafi. Po czasie dochodzi do seksu (bezludna wyspa).
Generator prądu jest zepsuty, nie mają jak schłodzić żywności przed zimą. W okolicy jest wodospad, czarny jest inżynierem, potrzeba tylko desek. W nieskażonej okolicy jest tylko jej dom, stodoła i drewniany kościółek zbudowany przez ojca dziewczyny, pastora. Coś trzeba rozwalić, domu nie, stodoły nie, na rozwalenie kościoła nie zgadza się dziewczyna, która została wychowana na wierzącą i w tym kościółku wymodliła uzdrowienie czarnego.
Czarny to naukowiec, myśli rozsądnie – tylko kościół nie jest im niezbędny do przetrwania, a materiał do budowy koła wodnego muszą skądś wziąć. Wydaje się być niewierzący / niereligijny, ale akceptuje sprzeciw dziewczyny, chodź widzowi wyda to się g ł u p i e.
Po czasie przybywa do doliny drugi mężczyzna, biały, typowy amerykanin, były górnik który przetrwał w kopalni, pogodny o nastawieniu „lets do it”. Połowa filmu to historia narastania dynamicznego napięcia erotycznego w tym trójkącie i świadomości, że ktoś musi „wylecieć” (bezludna wyspa, dwóch facetów, czarny przyszedł wcześniej, biały później, jest tylko jedna kobieta).
Mężczyźni przegłosowują kobietą i rozbierają kościół, budują z niego młyn wodny do napędzania generatora, co na pewno jest jakimś POSTĘPEM, na drodze do którego stał ów kościółek.
W ostatnich chwilach montażu, biały mężczyzna wisi nad przepaścią na linie, którą trzyma czarny. Ciecie, widz nie wie co się stało. Czarny wraca do domu i mówi dziewczynie, że biały odszedł, wziął kombinezon i odszedł.
Napisy końcowe.
można powiedzieć, ideał – areligijne społeczeństwo multi kulti uratowane, na drodze którego stał jakiś kościółek, ale go rozebrano (biały pomógł), a przeżył czarny, któremu biały zaufał.
- See more at:
http://coryllus.pl/?p=2725#comment-68660