Ok- ciąg dalszy.
Wczoraj skończyło się na :
Coś z moją wyobraźnią nie tak. Zdawało mi się że będzie OK a jednak mnie drażni - sama noga mi nie pasuje- raz że chyba czarna byłaby lepsza tak i ze stabilnością nie jest rewelacyjnie. Tzn. jeżeli ich nie ruszać to cacy- ale z łatwością mogę sobie wyobrazić jakąś imprezę z kumplami pijakami i w takim wypadku o katastrofę łatwo hehehehe (jak zwykle) Muszę przerobić podstawę i tyle- same deseczki nie są zwyczajnie wystarczające żeby taki ciężki łeb na szycie utrzymywać stabilnie.
Rozważam dwa rozwiązania - zrobić odciągi ze trzy sztuki i będzie sztywne jak szczur w ogonie ale za to wygląd jak masztu telewizyjnego tego co się kiedyś zawalił.
Druga- zwyczajnie dodać trochę żelastwa w podstawę :)
Jest ew. trzecia- podstawa z jakiegoś czegoś ciężkiego- jaki beton- kamień itp- no ale to dużo roboty i budowlanki mam dosyć na chwilę obecną.
Stawiam więc na żelastwo :)
Krzysztof prosił o foty, niestety okazało się że nie mam ich jakoś szczególnie dużo bo dostałem jakiegoś fioła na filmiki ostatnio. Wszystkich przecie nie będę wklejać a poza tym klnę tam w większości że strach słuchać. Próbkę już macie- ale tam to raczej bardzo delikatnie- jakbym był na jakiejś imprezie ąąą-ęęę.
Kilka na krzyż będzie.
Tak jak wspomniałem - kule powstały z betonu. Wcześniej prowadzone próby z innymi materiałami to szkoda opisywać- dużo roboty i strata czasu.
Antkowa mieszanka której używa do produkcji Garguli i innych takich na zabytkowych budynkach. Dużo zbrojenia w postaci siatki tak żeby były ze trzy warstwy na centymetr grubości.
Sama mieszanka to piasek kwarcowy- jakiś specjalny popiół, jakieś tam wapienne dodatki, cement i plastyfikator.
Były trudności ze skompletowaniem- bo pojęcie o tym mam mgliste i Antek osobiście przeanalizował to co jest dostępne w mojej bliskiej okolicy. Tak więc trzeba było mi kupić zaprawę murarską wapienno cementową- szpachlę cementową do betonu, cement i Fairy do garow.
Proporcje objętościowe: 3 części szpachli- 2 części zaprawy- 1 część cementu- 1 część wody- łyżeczka Fairy (wszystkie składniki mają jakieś numery ale musiałbym sprawdzić bo oczywiście nie pamiętam)
Fairy to płyn do garów który robił jako plastifikator i opóźniacz w jednym.
Długo mieszać trzeba było żeby nabrało konsystencji odpowiedniej do przerobu a czas na zużycie mieszanki to wprawdzie ok 3 godziny jednak zgodnie z radami Anka podzielona ilość na 4 porcje. Ważne że w przypadku gdy pracuje się cienkimi warstwami nie przekraczać właśnie tych trzech godzin pomiędzy kolejnymi porcjami.
Wyrób gotowy utrzymać w stanie wilgotnym przez 24 godziny- można dłużej. Żre to nieprawdopodobne ilości wody w trakcie >schnięcia<
Pierwsze kule wykonałem na kopycie ze styropianu - najpierw nakładając na nie siatkę- wiążąc to wszystko itd. Mordęga- trudno przesycić kilka warstw siatki na raz. Ponadto później dużo zabawy żeby po wierzchu w miarę równy kształt nadać.
Poskarżyłem się Antkowi a on wziął i mnie opierniczył . Te które widzicie powstały wewnątrz kopyta- zdecydowanie łatwiejsza metoda.
Robiłem na dwa podejścia- ok 6 mm warstwa zaprawy- po czym wtarcie w nią zbrojenia z małych prostokątów zakładających się na siebie - takie jakby dwie warstwy zbrojenia. Druga warstwa 6 mm i ponownie zbrojenie.
Metoda o niebo łatwiejsza niż moja pierwsza próba. Raz że kształt zewnętrzny mamy z głowy to i grubość ścianki o wiele łatwiej kontrolować. U mnie jest to 12 milimetrów . Waga takiej kuli pół metrowej na surowo to 17 kilo/ Biorąc pod uwagę materiał to lekka :)
Sztywność i wytrzymałość ( miałem wątpliwości czy ok 12 mm ścianka wystarczy) bardzo duża- całość jest mówiąc motoryzacyjnie- samonośna.
Nie wymaga jakichkolwiek podpór- rozpórek- wzmocnien itp.
Beton sam z siebie jest dosyć sztywny i łatwo przenosi drgania (obawa była) Mieszanka Antkowa jednak okazała się bardzo >głucha<
i wprawdzie dało się wysłuchać że ma rezonans w okolicy 300 Hz ale bardzo szybko gasnący (jak zepsuty dzwon) i całkowicie wyeliminowany powłoką zewnętrzną (o niej innym razem). Kule są dźwiękowo na chwilę obecną całkowicie nieme. Nie mają żadnych rezonansów i nie wzbudzają się od żadnej częstotliwości.
Tutaj jak to wyglądało w formie po pierwszej warstwie- potem była jeszcze jedna i już po sklejeniu połówek ze sobą:
Tutaj już sobie schną- spryskiwane rozpylaczem przez 2 dni w sumie:
Otwory które widzicie to nie są basreflexy oczywiście tylko gniazda na elementy stratne. Można albo bawić się w >strojenie stratności< Albo je zatkać i wtedy jest zwykła kolumna zamknięta.
Warto pamiętać o tym żeby wszelkie otwory na kable- śruby do montażu itp. zrobić w trakcie laminowania. Antek uprzedzał. Ja o jednym otworku na kabel głośnika dla małej czaszy zapomniałem. Powiem wam że wiercąc go pierwszy raz w życiu przekonałem się co to znaczy mocny beton hehehehe.
Generalnie- gdyby ktoś chciał powtórzyć mój chory eksperyment to uprzedzam bardzo poważnie.
Nie jest lekko w porównaniu z wystruganiem dowolnej kolumny z desek. Bardzo-bardzo pracochłonne zajęcie wbrew pozorom.
Oczywiście gdybym teraz robił drugi raz to poszłoby o wiele łatwiej-taniej i szybciej.
Chociaż materiałowo koszt nie jest duży- w końcu to nie piramida Cheopsa. Jednak koszty poboczne znacznie przewyższają wartość materiałów. Choćby same kopyta ze styropianu.