Draki, z powodu używania korektora w domu, większej nie powinno być. Chyba, że na poziomie "audiobilskim".
Zniekształcenia wprowadzane przez korektory cyfrowe DSP są na poziomie ich konstrukcji i nie przekraczają zwykle 0,01%. Jeśli mówimy oczywiście o THD+N. Natomiast inne dobrze i prosto są opisane tu->
https://www.tophifi.pl/blog/post/znieksztalcenia-dzwieku-w-glosnikach.html .
Wynika z powyższego, że głównym sprawcą zniekształceń wszelakich jest sam głośnik i jego praca. Ogólnie głośnik nie wprowadza zakłóceń toru audio, tylko wtedy gdy jest nie podłączony i schowany w szafie. Każdy dodany lub usunięty element w polu odsłuchowym jest powodem zmiany dźwięku w tym polu, czytaj: wprowadza zniekształcenia.
Dobrym (moim zdaniem) przykładem jest odsłuch audio u kolegi z osiedla, który chwali się, że jego sprzęt gra SUPER. I rzeczywiście, jest w tym dźwięku i muzyce coś ujmującego tak, że nie chce się od kolegi wychodzić. Jedna drobna rzecz różniąca nasz salon odsłuchowy od jego, to zadbanie o akustykę. Kolega na sprzęt wydał 100kpln, a na akustykę 120kpln. A my wydaliśmy na sprzęt 100kpln, na akustykę 0pln i nie jesteśmy w stanie odtworzyć jego salonu identycznie. Dokładnie to samo tyczy się odsłuchów na wszelkich briefing'ach, na których prezentowany jest sprzęt. Nie jesteśmy w stanie odtworzyć, w naszym salonie akustyki wnętrza salonu odsłuchowego, a co najważniejsze każdy ma SWÓJ WZORZEC muzyczny.
Zdaje się, że używanie korektorów (procesorów) DSP, ma jak największy sens, o ile będą to korektory z tzw. feedback'iem. Na rynku jest kilkanaście modeli, także takie, w których można zapisać pomiary. Najpopularniejszym, zdaje się, jest BEHRINGER FEEDBACK DESTROYER PRO FBQ-2496, ale to tylko moje zdanie.