No cóż, tak jak obiecałem, tak robię. :) Pora na małą relację...
Kenwood KX-1100HX. Przywieziony, rozpakowany, obejrzany dokładnie z każdej strony, podłączony i przetestowany. Na początku może kilka słów jak się prezentuje. Widać, że jest to "kawał" solidnie zbudowanego kloca, ciężki, stabilny, i jak na megnetofon stosunkowo głęboki (Technicsy są krótsze). To co z zewnątrz mi się w nim podoba to fakt, że górna obudowa nie jest gładka i lekko błyszcząca jak w przypadku Technicsa, lecz ma lekko chropowatą fakturę (nie widoczną okiem lecz wyczuwalną paluchem) i nieco matową. Rozwiązanie dość dobre, ponieważ powierzchnia taka jest odporna na zarysowania. Panel przedni jest bardzo ciekawie i gustownie zaprojektowany i mimo, że jest to plastik nie odnosi się wrażenia, że jest to tandeta. Wręcz przeciwnie. Stan w jakim ten sprzęt do mnie dotarł jest znakomity, nigdzie żadnej rysy, zadrapania, obicia czy jakichkolwiek śladów użytkowania. Albo był stosunkowo mało i rzadko użytkowany, albo faktycznie poprzednik bardzo o niego dbał.
Teraz w kwestii tego jak pracuje. Wszystkie funkcje działają bez najmniejszego problemu, gra, nagrywa, przewija pięknie. Potencjometry i przyciski wciskają się i kręcą fantastycznie. Nic nie trzeszczy i nie skrzypi. Jednym słowem można by powiedzieć, że stan idealny. Są dwa małe drobiazgi, ale myślę, że jest to do opanowania, mianowcie przycisk "Stop" dużo trudniej go wdusić niż pozostałe, jednak nie wiem, czy jest to kwestia tego, że jest on dłuższy od pozostałych i nieco inaczej się rozkłada siła wciskania na jego powierzchni, czy też po prostu jego styk jest bardziej zabrudzony czy wytarty. Co obstawiacie?
Natomiast druga pierdółka która zauważyłem, to to, że jak magnetofon się włączy, to wiadomo, że jak ucho przyłożyć to słychać z lekka pracę silnika. Tu też ją słychać, ale w regularnych odstępach półsekundowych słychać jakby delikatne ocieranie się czegoś o coś. Słychać to tylko jak się dobrze przysłuchać, ale jednak słychać.
Z pozostałych mankametów niczego więcej nie zauważyłem. Magnetofon odtwarza i nagrywa znakomicie. Funkcja kalibracji działa bez problemu i słychać, że generuje jakieś tony testowe w zależności czy się wybierze opcję BIAS czy LEVEL, ale nie bardzo to działanie rozumię, bo generuje dźwięk i go zapisuje, mogę ustawić to tak aby była równowaga na lewy i prawy kanał, ale w zasadzie nie miałem takiej potrzeby na testowanych kasetach bo było wszystko równo. Więc nie wiem czy jest po prostu dobrze tak jak jest, czy ja coś robię nie tak, bo jest to mój pierwszy deck z takim rodzajem kalibracji.
Teraz jeszcze dwa słowa o konstrukcji mechanizmu otwierania i zamykania kieszeni. Mechanizm ten jest faktycznie dość delikatny, ale w moim przypadku działa znakomicie (przynajmniej na razie) i jest cały. Jednak faktycznie trzeba się z nim delikatnie obchodzić, bo widać, że w momencie otwierania działają bardzo duże siły. Przycisk Eject stawia dość spory opór, a jego dalsze wciskanie wyzwala dość spore siły, które odciągają dźwignie kieszeni kasety. W momencie zwolnienia kieszeń otwiera się z bardzo dużą siłą. Przy zamykaniu jest podobnie, zamykana kieszeń stawia spory opór, do takiego stopnia, że w momencie domknięcia czuć pod paluchem jak duża siła zadziałała. MaciejLK miał rację, że trzeba z tym bardzo uważać i traktować bardzo delikatnie.
Jeśli chodzi o dźwięk jaki z siebie wydaje. Cóż, dźwięk jest mówiąc krótko i jednym słowem - powalający. Jak można by go określić pełniej? Trudno powiedzieć. Czysty, ciepły i bardzo "pełny". Porównałem go jedynie z Technicsem RS-B905 i mogę powiedzieć jedno. O ile RS-B905 gra świetnie i niczego mu nie brakuje, o tyle KX-1100HX gra powalająco. Kasety nagrane na innych sprzętach odtwarza znakomicie. Dużo łatwiej jest też ustawić kasetę przez rozpoczęciem zapisu. Być może jest to kwestia kalibracji z generatorem tonów, którego jeszcze nie potrafię obsługiwać, ale taki korzystny efekt zauważyłem. Nie oznacza to oczywiście, że Technics RS-B905 przegrywa w tym porównaniu. Gra po prostu nieco inaczej, ale zarówno on jak i opisywany Kenwood należą do elity. Który jest lepszy? Według porównań prasowych sprzed lat Kenwood, a według moich odczuć słuchowych zarówno jeden jak i drugi są świetne.
Podsumowując, dostałem sprzęt w znakomitym stanie a usunięcie efektu "ocierania" i opornego przycisku "Stop" powinno być drobiazgiem. Biorąc pod uwagę sprawny silniczek wspomagający podnoszenie i opuszczanie głowic oraz nie uszkodzony mechanizm otwierania i zamykania kieszeni kasety myślę, że dobry zakup mi się trafił. W końcu w 1989 za coś dostał to pierwsze miejsce jako "Absolute Spitzenklasse". :)
A tak się prezentuje...