Audiohobby.pl

Edgardo Cardozo - "6 de Copas"

sandacz

  • 268 / 4319
  • Zaawansowany użytkownik
14-12-2015, 11:51

2012

Argentyńczyk śpiewa i gra na gitarze akustycznej. Można by to nazwać poezją śpiewaną. Mnóstwo tutaj wdzięku, elegancji, wręcz dostojności muzycznej - i w sposobie śpiewania, i w samej muzyce. Hiszpańskojęzyczny artysta unika mielizn estetyki okołoflamencowej. Zamiast płytkiej quasi-ognistości proponuje głównie refleksję, zadumę - o przeróżnych odcieniach emocjonalnych. Jedynie piosenka otwierająca album brzmi po południowemu jowialnie.

Próbując wgryźć się w owe emocje, nie sposób zapomnieć o pochodzeniu muzyka i muzyki. #3, Silencio, kołysze nas szumem spokojnego (choć nie Spokojnego) oceanu późnym popołudniem. Już kolejny utwór z kolei kojarzy się z akwenem burzącym się, do tego przy nieprzyjemnej deszczowej aurze. Despedida zabiera nas w głąb lądu i przywołuje wyobrażenie monotonii argentyńskiego stepu. Bs As, czyli skrót stolicy Argentyny - posągowy szacunek, jakby tęsknota za ukochanym miastem. Cuando Cae La Lluvia niesamowicie oddaje nastrój niepokoju, bez sonorystycznych fajerwerków. Mi znowuż kojarze się ocean, a konkretnie wiejące nad nim wiatry. Kończący album Claridad to jakby synteza większości nastrojów z całej płyty, ujęta w przepięknej melodii i harmonicznie wspierającej ją gitarze.

6 de Copas to muzyka ściśle homofoniczna - melodia + akompaniament. W tym przypadku gitara nie służy jako brzdąkadełko po prostych akordach. Faktura jest na ogół gęsta, pełna ozdobników. Co najważniejsze, znakomicie uzupełnia się z wokalem, jest dla niego prawdziwym partnerem (partnerką). Dopowiada, kontrapunktuje; czasem spolegliwie przytaknie, innym razem życzliwie zaproponuje coś od siebie. Nie boi się "złapać za słówko" wokal. Potrafi odpowiedzieć celnie, konkretnie, by nie powiedzieć: lakonicznie. Czasem wyprzedzi głos w danym motywie czy dźwięku. Ma też swoją partię popisową, którą jest wstęp w Bs As. Zaledwie 50 rozedrganych, błądzących na granicy tonalności sekund - ale dla mnie jedne z najlepszych 50 sekund gitary akustycznej solo.

Świetna płyta. Znakomity wokal - barwowo i technicznie. Mistrzowska współpraca partii gitarowej. Jedyną wadą jest czas trwania: niecałe 29 minut. Niedosyt jest szczególnie dolegliwy po czystym pięknie Claridad. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie ponownie nacisnąć play. Chyba że nadmorski huragan odciął nam dostęp do prądu...

SunDutch

sandacz

  • 268 / 4319
  • Zaawansowany użytkownik
15-12-2015, 00:19
SunDutch