Kate Bush – hounds of love
album który uwielbiam .
jak dla mnie materiał spartolony realizacyjnie, słychać bardzo dużo syknięć co absolutnie nie może mieć miejsca ,gdy przysłuchamy się wokalowi Katarzyny.
Cd-europa-porażka ,cd –stany-dużo powietrza, ale sylabianty nadal słyszalne, choć może troszkę mniej, cd-japonia tutaj dźwięk wygładzili, ale materiał coś stracił, ja optuje za amerykańcem.
Vinyl angielski to już 2 egzemplarz –nadal niesamowicie syczy(nie jest to wina złej kalibracji wkładki raczej potwierdza to spitolenie nagrania.) mimo to płyty cd brzmia przy nim „płytko” to chyba właściwe słowo ,no i nowe tłoczenie AF –napisze krótko-obowiązkowo należy po niego sięgnąć , jedyne co mi w nim przeszkadza to kolor winyla , ktoś na głowę upadł.
Porcupine Tree- deadwing
Nie ukrywam że czekałem długo zanim coś napisze o tym winylu, bo ubzdurałem sobie że należy mieć do jego odsłuchu przyzwoita wkładkę, choć wcześniej słuchałem na 2 co najmniej dobrych – nic z tego
albo mam pirata ,niebieski vinyl, albo koniec matrycy, albo wilson oszalał –materiał jest dramatycznie kluchowaty niskie tony groza, pozostaje się łudzić że nowe zapowiadane tłoczenia będą zdecydowanie lepsze.
Dla jasności naprawdę nie jest to wina kolumn, pomieszczenia, czy kwaśnego powietrza w krypcie, gra to po prostu do dupy.
Dead Can Dance- spirytchaser
wydanie MF cytuje znajomego „no co , jest lepiej ......... ale ...”
Dla mnie krótko jest porywająco z klimatem o którym mogłem snić słuchając dcd na cd , niestety płacimy za przyjemność.
Do starych cd czy nowych 180 gramówek z marketu nie ma co porównywać- przepaść.