2012
Argentyńczyk śpiewa i gra na gitarze akustycznej. Można by to nazwać poezją śpiewaną. Mnóstwo tutaj wdzięku, elegancji, wręcz dostojności muzycznej - i w sposobie śpiewania, i w samej muzyce. Hiszpańskojęzyczny artysta unika mielizn estetyki okołoflamencowej. Zamiast płytkiej quasi-ognistości proponuje głównie refleksję, zadumę - o przeróżnych odcieniach emocjonalnych. Jedynie piosenka otwierająca album brzmi po południowemu jowialnie.
Próbując wgryźć się w owe emocje, nie sposób zapomnieć o pochodzeniu muzyka i muzyki. #3,
Silencio, kołysze nas szumem spokojnego (choć nie Spokojnego) oceanu późnym popołudniem. Już kolejny utwór z kolei kojarzy się z akwenem burzącym się, do tego przy nieprzyjemnej deszczowej aurze.
Despedida zabiera nas w głąb lądu i przywołuje wyobrażenie monotonii argentyńskiego stepu.
Bs As, czyli skrót stolicy Argentyny - posągowy szacunek, jakby tęsknota za ukochanym miastem.
Cuando Cae La Lluvia niesamowicie oddaje nastrój niepokoju, bez sonorystycznych fajerwerków. Mi znowuż kojarze się ocean, a konkretnie wiejące nad nim wiatry. Kończący album
Claridad to jakby synteza większości nastrojów z całej płyty, ujęta w przepięknej melodii i harmonicznie wspierającej ją gitarze.
6 de Copas to muzyka ściśle homofoniczna - melodia + akompaniament. W tym przypadku gitara nie służy jako brzdąkadełko po prostych akordach. Faktura jest na ogół gęsta, pełna ozdobników. Co najważniejsze, znakomicie uzupełnia się z wokalem, jest dla niego prawdziwym partnerem (partnerką). Dopowiada, kontrapunktuje; czasem spolegliwie przytaknie, innym razem życzliwie zaproponuje coś od siebie. Nie boi się "złapać za słówko" wokal. Potrafi odpowiedzieć celnie, konkretnie, by nie powiedzieć: lakonicznie. Czasem wyprzedzi głos w danym motywie czy dźwięku. Ma też swoją partię popisową, którą jest wstęp w
Bs As. Zaledwie 50 rozedrganych, błądzących na granicy tonalności sekund - ale dla mnie jedne z najlepszych 50 sekund gitary akustycznej solo.
Świetna płyta. Znakomity wokal - barwowo i technicznie. Mistrzowska współpraca partii gitarowej. Jedyną wadą jest czas trwania: niecałe 29 minut. Niedosyt jest szczególnie dolegliwy po czystym pięknie
Claridad. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie ponownie nacisnąć play. Chyba że nadmorski huragan odciął nam dostęp do prądu...