I dla mnie Msza "Trzęsienia ziemi" Brumela była wielkim odkryciem. Zgadzam się, jest to niesamowita muzyka i niewiarygodna - wrażenie piorunujące biorąc pod uwagę kompozycje ansowe, a także dzieło monumentalne. Tak myślę na razie tylko o tej kompozycji i Mszy "Maria Zart" Jacoba Obrechta z tych jakie słyszałem z okresu ansu - 40 głosowa Msza Tallisa nie wywołuje u mnie takiego wrażenia. Aby w pełni te 12-głosowe dzieło "odebrać" - o ile "w pełni" jest w ogóle możliwe - wskazane jest słuchanie na słuchawkach. Ja posiadam wykonanie Tallisów, jeszcze tylko Huelgas Ensemble nagrali to dzieło.
Monumentalizm "Mari Zart" polega jednak na czym innym - powolnym budowaniu wielogłosowej architektury muzycznej z prostymi lecz niezykle pięknymi ozdobnikami, która nieśpiesznie pnie się ku górze niczym strzelista światynia do samego końca własnego logicznego spełniena... To długa podróż najdłuższej ansowej mszy... wielkość i monumentalizm tego dzieła niesposób ocenić wcześniej niż wybrzmi ostatni dźwięk ostatniej części. Monumentalizm mszy Brumela uderza prawie natychmiast, zachwyca i zapiera dech w piersiach po kilku minutach. Maria Zart to granat z opóźnionym zapłonem, kiedy ogarnie umysł i serce całość tej kompozycji... Czytałem gdzieś, że Obrecht w Mari Zart, niczym Bach w Sztuce Fugi, zawrzeć chciał cały swój kunszt kompozytorski.
Na audiostereo pisałem o tym, tu napiszę także, że to niewiarygodne i niezykłe iż dane jest nam za kilkadziesiąt złotówek odkrywać tak wielkie muzyczne piękno. Tego rodzaju cudów zwykle nie dostrzegamy.