Dawno temu zajmowałem się naprawą sprzętu fotograficznego. I bardzo znana firma, nie będę pisać jaka ale na literkę N się zaczynała.
W topowych modelach zostawiała malutkiego glutka pasty lutowniczej- pomiędzy złożonymi warstwami elastycznego druku.
Po jakimś czasie (ze 3 lata około) glutek zżerał ścieżkę i aparat zdechł- Na amen :)
I to w czasach gdy fotografowie sprzedawali nerki żeby mieć nowe byle szkło z tej firmy.
Dużo monet zarobiłem na tym swoim odkryciu :) Cicho siedziałem :)
Potem gdzieś ktoś na świecie zobaczył to samo i zaczęła się kręcić afera. Firma poszła w zaparte ale glutki zniknęły - teraz nie wiem czy wstawić uśmieszek czy smutek. Echhhhh
Ale było jeszcze jedno firmowe zabezpieczenie- jeden ze scalaków miał kiepskie nogi- szybko korodowały i korozja wpełzała w obudowę i po jakimś czasie scalak zdech- to było równoznaczne z całkowitą śmiercią aparatu- ew. koszmarnie drogą wymianą w firmowym serwisie bo scalaki dedykowane i nie do kupienia.
Wystarczyło lakierować gada gdy sprzętowi kończyła się gwarancja a te nóżki były jeszcze OK. Aparaty z wytartym glutkiem i polakierowanym procesorkiem śmigają do dzisiaj- tyle że era cyfrowa je wyłączyła. Ale są jeszcze czuby całkiem takie same jak tutaj magnetofonowe hehehehehe
Teraz wszystko zapewne jest lepiej zaplanowane i nie ma lekko- takie czasy.
Sorry za oftopa
ed: dlatego kochałem i nienawidziłem tej firmy jednocześnie :) Prawdziwie i bezapelacyjnie pośród fotograficznych poważam i użytkuję- nie będę pisać jaka ale zaczyna się na literkę O hehehehe
Żadnej lipy-żadnych min- nóżki procesorków pozłacane-jakość wykonania nawet słabych modeli to kosmos w porównaniu z resztą.
Ale brak pijaru >hiendowego< w złożeniu z cechą że ludzie w większości są nooo- nie będe pisał hehehehe
Spowodował że w zasadzie wycofała się z fotografii. A kiedyś serwisant na niej to mógł najwyżej zdechnąć z głodu.