Panowie. Przypomnijcie sobie jak słychać perkusję - "unplug". To nie jest ciche pitolenie tylko brutalna energia z wykopem. Czasami nawet prawie boli.
Mam znajomego, który zasuwa w weekendy na 40 m2 na perkusji i nie wyobrażam sobie aby mówić o realizmie przekazu przy cichym jej słuchaniu.
Zgadzam się z tym, że wiele koncertów jest, źle nagłośnionych ale ale..... co to znaczy złe nagłośnionych ? Nie ma audiofilskiego cykania w lewy kanale ;-)
Jakieś niedostatki na średnicy ? Kiepska kontrola basu ? No OK. To nie porównujmy do koncertu. Czy taki Iron Maiden, w studio nagraniowym, brzdąka na tych swoich gitarach jak stara astmatyczna ciotka czy też zwyczajnie ostro daje czadu ? Hmmm ?
Tak mi się wydaje, że wielu z nas jednak preferuje muzykę na "lekko, łatwo i przyjemnie" ;-) a nie wiernie. Z jednej strony purystyczny sprzęt bez gałek regulacji wysokich i niskich, z drugiej strony, poziom głośności charakteryzujący muzykę, która dobiega z oddali. Staram się nie wartościować do końca tego podejścia ale widzę w tym sprzeczność. Ja nie namawiam wszystkich do katowania swoich zestawów za wszelką cenę, szczególnie jeżeli te zestawy nie dają rady. Myślę raczej o posiadaczach "audiofilskich samochodów sportowych", którzy śmigają nimi tylko do kiosku, po gazetę, z prędkością 30km/h. Może lepszym i tańszym rozwiązaniem dla nich będzie rower. ;-)