>> fallow,
Ja lubie słuchawki jasne, detaliczne z żywą i otwartą górą. Jedne i drugie grają w ten sposób.
Podstawową różnicą jest to, iż Shury grają jednak bardziej monitorowo i sterylnie, a Beyery są bardziej aksamitne i właśnie ta szczypta aksamitu powoduje, ze jestem fanem tych słuchawek (Beyerów ogólnie).
Zeby okreslić róznice trzeba by je odsluchiwac jednoczesnie, ale T70 myślę, ze jednak grają odrobinę pełniej, a Shury precyzyjniej.
Niewątpliwie pokazują SRH 940 więcej niz DT770. Mają bardziej wyeksponowaną średnicę, ale mniej niskiego basu, grają bliżej, solowe partie eksponują do tego stopnia, ze bardziej juz bym nie chciał, a DT770 są ewidentnie spokojniejsze, grające z dalszej perspektywy, na większym aksamicie, ale mniej czytelnie i nie tak precyzynie z ewidentnie "uspokojoną" średnicą. Z kolei T70 byly skuteczniejsze, grające dynamiczniej i bardziej żwawo niż DT770, srednice tez mialy bardziej wypchniętą i graly troszke blizej.
Ufff...
Wnioski wyciagnij, choc bez odsłuchu to ta moja bazgranina niewiele tak naprawde znaczy. Zreszta nie lubie opisywac sluchawek "od niskiego basu do wysokiej góry"... Albo mi sie podobają, albo nie.
Mógłbym używać jednych i drugich, bo spełniają założenia i grają tak jak lubie. Jednak Shury są niewygodne, srebrne i plastikowe, a T70 są cięższe niz moje megawygodne DT770 (ta różnica jednak wyraznie mi przeszkadzała), nie umialem ich ułożyć na głowie, bałem sie rozciągać i modyfikować pałąk, a ustawiając głośność mialem brzmieniowo mniej wiecej to samo co w moich 770tkach, wiec odeslalem.
Mysle teraz o...T5p ;-)
Wyglądają odlotowo, są wykonane bez zarzutu. Mają podobno bardzo wygodną tą skórkę i choć są wyraznie cięższe, ludzie komfort oceniają wysoko. Brzmieniowo są po jasnej stronie, detal i precyzja tez na odpowiednim poziomie. Moze więc są to nauszniki dla mnie :-)
Na taras i na urlop, do sypialni, ale i do hajendowej stacjonarki. Korci mnie by je sobie ustrzelić. :-)
PS
Zalicze jeszcze ze trzy pary i znów bedzie spokój na rok albo lepiej ;-)