Audiohobby.pl

Musical Fidelity V-Link II

majkel

  • 7476 / 5893
  • Ekspert
17-02-2012, 13:55
Dzięki uprzejmości jednego z klientów miałem okazję zapoznać się z konwerterem USB Musical Fidelity V-Link II. Poświęciłem na to jedno popołudnie ze względu na ograniczony czas, i oczywiście nie sprawdziłem wielu opcji "polepszenia" transmisji muzyki przez USB. Jako źródła użyłem laptopa HP dv9000 z systemem Windows Vista Home Premium. Niegdyś okazał się brzmieniowo dawać nieco lepsze efekty niż klasyczny PC biurowy, a po odłączeniu ładowarki, co uczyniłem, jest jeszcze nieco lepiej. Ówczesny test odbył się na najtańszym dostępnym konwerterze USB, i było to jak najbardziej słuchalne, ale nie dorównywało poziomowi lekko modyfikowanego CD z górnej części oferty znanego japońskiego producenta. O tym, że można znacznie lepiej niż tego CD, dowiedziałem się na przestrzeni kolejnych kilku lat, dochodząc w sumie do wniosku, że transporty CD to chyba jeszcze nie ostatnie słowo w kwestii odtwarzania nędznych 16 bitów w 44,1kHz. Nie jest to tylko moje zdanie, ale też osób, które trochę sprzętu w życiu przerzuciły bądź posłuchały. Wracając jeszcze do konfiguracji - nie używałem żadnych nakładek typu WASAPI, Asia Dla Wszystkich, JPlay, itp. Po prostu foobar2000 w trybie przesyłania 24 bitów. W 16 bitach było jakoś zbyt zgrubnie i ostro, a 32 bity brzmiały lekko rozmyte. Próby ustawienia bufora wskazały na sweet spot przy 500ms. Duży bufor na kilka sekund wbrew oczekiwaniom psuł przekaz. Kabel USB wziąłem od drukarki Lexmark, gdyż nie posiadam dedykowanych. Zrobiłem na nim test zapinania filtru ferrytowego w różnych miejscach kabla, ale zawsze kończyło się to lekkim ściśnięciem dźwięku.

Brzmienie firmowe
Łał! Od razu zaskoczenie. Nie tylko klasą dźwięku, która była wyraźnie powyżej oczekiwań, zwłaszcza po niedawnych przygodach z innymi tego typu urządzeniami, ale też ze względu na charakter tego brzmienia. Otóż zamiast cyfrowych nalotów, osuszeń, chłodu, szorstkości oraz wszystkiego, czego "oczekuje się" od dźwięku z komputera, dostałem dźwięk spójny i nawet lekko ocieplony w stosunku do referencyjnego odtwarzacza dysków optycznych. V-Link lekko dobarwia przełom basu i średnicy, a dźwięk jest po prostu spójny, trzyma się kupy i nie gra zrywanymi taktami. Stawiam dolary przeciw orzechom, iż po wydaniu podobnej kwoty na odtwarzacz dyskowy nie będzie lepiej, a raczej na pewno gorzej, i to bez znaczenia czy będzie to nowy sprzęt czy używka. Ten dźwięk się od razu klei, nie chwali się swoimi brakami, których trzeba sobie dopiero poszukać, najlepiej w oparciu o odsłuch z lepszego transportu tych samych klocków w postaci DACa oraz wzmocnienia. Ja zrobiłem tak, że włożyłem do odtwarzacza optycznego oryginalną płytę CD i puszczałem ją równocześnie z rippem do Monkey Audio normal compression w foobarze2000. Muzyka sobie leciała, a ja tylko "przetykałem" kabel koncentryczny z jednego transportu do drugiego. Skupmy się więc na różnicach.
- transport optyczny zagrał chłodniejszą barwą, ale według mnie neutralną, nieco lepiej zróżnicowaną, a przy tym jeszcze bardziej analogową w odbiorze, potoczystą.
- prezentacja przestrzeni i holografia w wydaniu "optyka" potrafi pokazać różne niuanse w postaci zagęszczeń i rozrzedzeń atmosfery, gęstości i stopnia wypełnienia samych dźwięków, kontury są jakby bardziej trójwymiarowe, do tego porządek i stabilność tego wszystkiego są idealne, a konwerter jednak lekko bałagani, wprowadza delikatny bigos. Czyli mamy z jednej strony lekkie ujednolicenie "ośrodka", a z drugiej delikatny w tym galimatias. Czyli jak bigos, taka "jednolitość w bałaganie". Oczywiście mocno przesadzam, bo CD z segmentu powyżej 10kzł bywają gorszymi transportami przy jednoczesnej nieświadomości tego faktu ich posiadaczy. Ogólny poziom dźwięku oceniam jako gdzieś pomiędzy dobry, a bardzo dobry.

Próby modyfikacji i efekt
V-Link nie posiada wejścia zasilacza. Do podpięcia takowego trzeba użyć odpowiedniego rozgałęźnika USB. Ja podszedłem do tematu na szybkiego nieco inaczej - spróbowałem podrasować filtrację napięcia 5V dodatkowymi kondensatorami. Kilka prób różnych elementów dawały co najwyżej krok w bok, a raczej ciut w tył. Zmiana w sumie w stopniu nieistotnym, więc zostawiłem ten temat tak, jak to fabryka rozwiązała. Przypominam, iż zasilanie szło z laptopa odpiętego od sieci, więc niekoniecznie tak by to wyszło w towarzystwie PC z ogromnym i kiepskiej jakości zasilaczem impulsowym pod atrapą. Wziąłem się za inne fragmenty układu i tutaj zastosowałem metodę możliwości szybkiego przełączania się między układem zmodowanym oraz fabrycznym. W takich szybkich zmianach w locie wszystko dobrze słychać, szczególnie zmiany na gorzej są bolesne. Test taki jest również odporny na ulotność pamięci krótkoterminowej, bo opóźnienie wynikające z przełączenia jest praktycznie żadne. Koniec końców doszedłem do czegoś takiego, po czym dałem spokój:
- zróżnicowanie i temperatura barw zrównała się z moim odtwarzaczem płyt, co oznacza, że w tym aspekcie udało się już przeskoczyć poziom wszystkich odtwarzaczy CD (nie DVD lub SACD!), z którymi się zetknąłem i wliczając w to efekt po modyfikacjach i upgrade np. w postaci wstawienia zegara.
- zniknął bałagan i lekka niestabilność holografii, a pozostała jedynie owa jednorodność przestrzeni i materii muzycznej. Chodzi o to, że z odtwarzacza optycznego plany i hologramy dźwięków nie różnią się tylko odległością od słuchacza i wielkością obrysu, ale także subiektywną gęstością i wagą, taką dodatkową gradacją fizyczną materii muzycznej. Tam gdzie jest cisza, jest także odczucie pustki, nieobecności. Wnioski: bez użycia dodatkowego zasilacza, polepszaczy Windows oraz magicznego kabelka USB można się znaleźć w odległości o około klasę od porządnego transportu cyfrowego. Według mnie jest to zaskakująco blisko i taki poziom prezentacji przynosi już bardzo wiele satysfakcji. Pamiętam jak wśród znajomych nawet gorszy dźwięk niegdyś się traktowało jako cud i miód i określało mianem zaje..stego. Oczywiście jestem bardzo ciekawy co bym urwał po stronie software z tej odległości od referencji czytającej płyty CD? Do walki może się też jeszcze włączyć zasilacz 5V, którego zaledwie starałem się zasymulować.

Gustaw

  • Gość
17-02-2012, 14:06
Dzięki za opis.