Z jamajskiej klasyki nikt nie wspomniał jeszcze o Burning Spear.
A z krajowego podwórka - Izrael: "Biada, biada, biada", "Nabij faję", Duchowa rewolucja" oraz oferujacą coś więcej niż reggae rewelacyjną "1991". Moim zdaniem pozostali artyści polscy spod znaku reggae są daleko w tyle za Izraelem - tym starszym, bo z wydanego w 2008 roku po reaktywacji "Dża ludzie" niestety wieje nudą.
Zaś dub to swietna sprawa - nisko schodzący bas i transowy rytm :)