Od czasów Renesansu aż po współczesność te dwie muzyczne formy przewijają się w twórczości wielu kompozytorów. Powstało ich całkiem sporo, niech mają więc własne jedno miejsce bo to co je łączy to śmierć - Requiem to msza za zmarłych, a Stabat Mater oznacza stojącą pod krzyżem matkę, na której oczach kona ukrzyżowany syn. Ciekawe byłoby spojrzenie na te różne kompozycje pod kątem zmieniającego się wraz z czasem i przemianami kulturowymi odczuwania cierpienia i śmierci, a także zmieniających się środków muzycznych aby je wyrazić. Być może nie jest to możliwe z powodu bardzo wielu wpływających czynników. Nagrań i różnych interpretacji tego samego dzieła także jest wiele, jest zatem spory materiał który może w jakiś sposób porusza/poruszy struny naszego ducha i umysłu. Wstawianie zdjęć ulubionych nagrań mile widziane.
Mnie od dłuższego, a w jednym przypadku od pewnego czasu, porusza czterech kompozytorów. Gdy chodzi o Requiem to jest to Jean Richafort i jego żałobna msza, którą napisał tuż po śmierci swego mistrza i ku jego pamięci Josquina des Presa, oraz Requiem Gabrela Faure. Pierwszy żył w XV wieku i z początkiem następnego, drugi czterysta lat później. Dwie całkowicie różne kompozycje, zabierają mnie jednak w to same miejsce - wypełnioną ciszą i spokojem bezludną pustynię, w której nie ma ani łez, ani dramatycznych emocji, ani wspomnień i wzruszeń. Jest wyłącznie cisza i spokój. Zawsze gdy ich słucham odnoszę wrażenie, że tworzą dźwiękowy obraz któremu do ciszy został jeszcze tylko jeden krok, jakby były jej przedsionkiem... A wykonanie jest mistrzowskie - Requiem Richaforta śpiewa Huelgas-Ensemble Paula van Nevela, natomiast Requiem Faure’ w orkiestrowej wersji wykonuje Herreweghe z głosami J.Zomer i S.Genz.
Dwa wykonania Stabat Mater dostarczają już trochę innych odczuć, ale i tu poczucie obcowania z pięknem jest podobne. Pierwsze Stabat Mater wyszło spod ręki Vivaldiego, a drugie Pergolesiego. Vivaldiego słuchałem w kilku wykonaniach lecz tylko dwie płyty w końcu pozostały w domu: z pięknym i uduchowionym głosem Michaela Chance z orkiestrą The English Concert pod Pinnockiem, a drugie z zjawiskowym głosem Andreasa Scholla. Częściej słucham M.Chance, do Scholla natomiast lubię wracać. Stabat Mater Pergolesiego także przewinęło się pół tuzina płyt, lecz i tu pozostały dwa nagrania. Przede wszystkim realizacja zespołu Il Seminario Musicale z głosami Veronique Gens i Gerardem Lesne - za medytacyjne i skupione podejście, oraz zespołu Hogwooda z Kirkby i Bowmanem – za ładunek emocjonalny i dramatyczny. Obydwa jednak wspaniałe.