Kościół farny w Poznaniu - Bułgarom załatwiliśmy oglądanie organów pod koniec mszy wieczornej. Rolę przewodnika i organisty pełnił młody, niedoszły kleryk, a ówczesny student AM. Po wejściu ujrzeliśmy pulpit organisty, z tymi wszystkimi pedałami, manuałami, dźwigniami i rączkami do pociągania oraz mnóstwo piszczałek. Szalone wrażenie robiło śledzenie tworzenia muzyki, owo kłapanie klawiatury i pedałów, szum i świst powietrza. Zdumiewające było to, że organista grał ze sporym wyprzedzeniem w stosunku do tego co się słyszało. Organista zrobił numer, bo po zakończeniu posługi do mszy, juz kiedy wierni wychodzili ze świątyni, zaczął grać na kościelną modłę Beatlesów i ku naszemu zdziwieniu nikt z wychodzących wiernych nawet tego nie zauważył.