Wydaje mi się - ba, jestem pewien, że akumulator bez towarzystwa kondensatorów nie będzie cudownym zasilaczem do wzmacniacza - za duża impedancja wewnętrzna, za duże szumy. Co do elektrolitów - fakt, że wpływają na dźwięk, ale można tak dobrać kilka typów od różnych producentów, że dźwięk będzie co najmniej akceptowalny. Ja też jestem fanem pójścia pod prąd, wbrew kanonicznym zasadom, a w zgodzie z dźwiękową logiką, ale też nie jestem aż tak obrazoburczy. :) Z drugiej strony - czytałem w innym wątku, że zasilacz musi mieć i kondensator i dławik, żeby dźwięk miał wykop, drive, dynamikę, itp. Mnie to tak samo wychodziło na wzmacniaczu krzemowym, nawet bym dopisał do tego wszystkiego umiejętne wytłumienie sygnałów wspólnych na zasilaniu, tyle że... po zastosowaniu indukcyjności coś w muzyce ginie. Jest twardość i uderzenie, ale dźwięk się spłaszcza, brakuje spoiwa, ubywa jeden wymiar. Być może z lampami inaczej to wypada, na krzemie można się na to nabrać na chwilę, potem brakuje tego zanurzenia w dźwiękach - to tak po krótce z moich ponad dwuletnich zabaw z pewnym szczególnym układem wzmacniaczy słuchawkowych. ;)