A co narobiłem?... Jakoś w 2013 roku stwierdziłem, że kanały grają mi nierówno (góry zaczęło brakować w jednym z tego co pamiętam) i ktoś powiedział, żebym wymieniał kondy. No to spisałem, pojechałem do sklepu, a że byłem w elektronice jeszcze dużo bardziej zielony niż teraz, to wziąłem pierwszą-lepszą chińszczyznę, którą mi podali, wstawiłem, nie ustawiłem nawet prądów spoczynkowych i zacząłem grać dosyć głośno, żeby potestować, a po chwili z końcówki poszedł dym i wzmacniacz zdechł...
W skrócie mówiąc - przeleżał tak do tej pory, przekładany z kąta w kąt. Pierwsze co zrobiłem po przyniesieniu go - przeleciałem miernikiem wszystkie tranzystory w końcówce mocy. Ku mojemu zdziwieniu, okazały się dobre. Znalazłem dwa przepalone rezystory (R527, R528) - i na szczęście na nich się skończyło.
Tamte kondy oczywiście wywaliłem (były to jakieś chińskie wynalazki typu Sinecon, Chong), wstawiłem porządne - jak na foto - Nichicon FW, FG i Elna Silmic II, a w miejsce podwójnego, filtrującego - 2 x Vishay 4700uF/63V.