2003
Japoński pianista na swojej drugiej płycie długogrającej prezentuje muzykę zagraną z wykorzystaniem szerokiego składu instrumentów: fortepian (i jego elektryczna wersja), bas, skrzypce, flet, baryton, tuba, gitary (głównie akustyczna), klarnet, perkusja, klawisze (w tym udające np. wiolonczelę), melodyka, cyfrowa elektronika. Do tego w dwóch utworach słychać (męski) wokal autora prezentowany na sposób piosenkowy, a w innych dwóch głos jest użyty bardziej instrumentalnie, jako jazzująca wokaliza. Pomimo bogactwa barw to fortepian dominuje w większości przypadków - tworzy nastrój, fakturę i formę.
Materia muzyczna jest zdominowana przez bogatą harmonikę, czyli akordy i ich następstwa. Tematy i melodie niezbyt często przybierają postać klasyczną, narracyjną (to w kompozycjach o charakterze piosenkowym głównie); częściej to krótkie frazy pozostające w podrzędności wobec harmonii właśnie (i wówczas fakturą kojarzą się np. z amerykańskim repetytywizmem). Zachowana została przy tym klarowość przekazu, tzn. akordy pomimo swojego wyrafinowania i inteligentnych przebiegów dają sobie czas na wybrzmienie, nie są rzucane na wiatr jak to się niestety zdarza w jazzie, są nośnikiem konkretnych emocji, czy raczej emocjonalnej ambiwalencji...
Pewną sugestią dla emocjonalnego odbioru
Hello 88 jest już okładka albumu. Zinfantylizowana grafika, widać, nadgryziona jest zębem czasu, tworząc sentymentalno-melancholijny klimat całości. Nie inaczej jest i w muzyce. Osiągane za pomocą bogatego instrumentarium i "dziecięcej" melodyki wielobarwność, uśmiech i optymizm - to jedynie pozory. Głębiej dostrzec można wspomnianą wcześniej melancholię, ale i rozgoryczenie, żal, pretensję, bunt. Toyama dla osiągnięcia takiego efektu stosuje różne techniki. Raz jest to okraszenie warstwy harmonicznej dysonansami (
Hello Porno). Innym razem kołysankowa część utworu jest dość niespodziewanie (ale nie nielogicznie) przerwana ustępem pełnym burzliwości i ostrej artykulacji, przygotowując grunt pod powrót "niewinnego" tematu, wówczas już w nastroju iście psychodelicznym (
Hello Friends). Czasem zabieg polega na podanym wprost kontraście pomiędzy gorzkim klimatem całości a barwną, "szkolną" instrumentacją (niesamowita atonalna melodia zagrana na melodyce w towarzystwie marimby w
Hello Bricks). W wątku barw, dodatkowego sentymentalnego sznytu nadaje barwa fortepianu, na ogół brzmiąca jakby ze zdartego winylu, przypruszona sepią (np.
Hello Porno i chorałowy, solowy
Lumbago). Kiedy indziej kompozycja sama w sobie jest spójna pod kątem "negatywnych" emocji (gitarowo-fortepianowe udźwiękowienie apatii prowadzącej do reprezentowanego przez elektroniczną zawieruchę stanu lękowego w
Hello Kettle). Nawet i w tych koherentnych przypadkach wrażenie robi dysonans po zestawieniu ich z wszechobecnymi infantylizmami muzyczno-brzmieniowymi pozostałych utworów oraz ze stroną graficzną albumu.
Hello 88 to znakomity przykład emocjonalnej muzyki, ale z emocjami raz - nieszablonowymi, a dwa - podanymi nie wprost, zawoalowanymi, ukrytymi, wstrzymywanymi, tłumionymi, które jednak miejscami z siłą wybuchają. Niezależnie od tego, jak bardzo konceptualna jest to zamysł i w jakim stopniu to zjawisko dostrzegamy podczas osobistych odsłuchów, nade wszystko cenna w tej muzyce jest kompozytorska inteligencja, tycząca się w zasadzie wszystkich elementów tego zacnego rzemiosła.
https://boomkat.com/products/hello-88?taxon_id=107759