>> zjaryz, 2008-04-29 11:00:26
> a tak max, to 665 dni... :)
OK, skoro tak chcesz, no to daję parę jeszcze przykładów, hehe... płyt, których ja słuchałem w ciągu tych ostatnich 665 dni;) choć niektóre powinny załapywać sie i z datą wydania. Chyba się starzeję, bo freejazzowe \'masakry\' ostatnio mniej do mnie trafiają. Wolę free bardziej \'korzenne\' i melodyjne, nawiązujące do tradycji AEoC czy bardziej - kwartetu Ornette Colemana. Z takich rzeczy polecam np.:
Whit Dickey (& Roy Campbell, Rob Brown, Joe Morris) - Sacred Ground (Clean Feed)
Steve Swell\'s Fire Into Music - Swimming In A Galaxy Of Goodwill And Sorrow (Rogue Art)
William Parker Quartet - Sound Unity (AUM Fidelity)
Właściwie osobna kategoria to ultra-czadowe trio śp. Thomasa Chapina i świetna płytka \'Ride\' (nagrania koncertowe z 1995, ale wydane niedawno, zdaje się w 2006). Tyle że o wszystkich ww. równie dobrze można powiedzieć, że to współczesna muzyka improwizowana z pogranicza free i jazzowego mainstreamu (ale nie rozumianego \'JazzForumowo\', ma się rozumieć). Jeśli szukasz jednak czegoś mocniejszego, to masz np. kwartet Peter Brotzmann, Joe McPhee, Ken Kessler, Michael Zerang, obie płyty - koncertowa Guts (Okkadisk) i Tales Out of Time (hatology) są świetne. Na tej pierwszej więcej freejazzowej rozpierdziuchy, jak to na koncercie;) ale na obu nie brak też bardziej stonowanych, wręcz lirycznych momentów, naprawdę pięknych. A, i mam nadzieję, że NotTwo wyda płytę z krakowskiego koncertu (byle nie tylko na winylu!)
Podobne klimaty prezentuje trio Brotzmann/ Mats Gustafsson/ Paal Nilssen-Love - The Fat is Gone (Smalltown Superjazz). Jeśli lubisz free w większych składach (bo ja lubię prawdę mówiąc średnio, może to trochę kwestia tego, ze brzmienie takiego składu trudniej oddać na płycie, ale chyba nie tylko;) no to Chicago Tentet to dla Ciebie absolutny must-have :)
Miłego słuchania :)