Oceniajac calosciowo stawialbym na Out of Exile (jako ten bardziej solidny, ciezki), jednakze niektore kawalki na Revelations podobaja mi sie bardziej niz najlepsze brzmienia z OoE. Dla mnie jednak najciekawszy okres Cornella to raczej wczesne Temple of The Dog wespol z Edkiem i ostatni album Soundgarden, natomiast plody wlasnej dzialalnosci jak Euphoria Morning, Carry On to (moim zdaniem) niewypaly z pojedynczym przebojem, o totalnym disco-gniocie Scream pod patronatem Timbalanda juz nawet nie wspomne, az dziw bierze ze ulegl modzie na nagrywanie ze wspomnianym, choc to pewnie jakos tam swiadczy o jego otwartosci na eksperymenty i dystans do wlasnej osoby....