Na nowej płycie umieścił pan sonaty Haydna, Mozarta i Beethovena. To był pana pomysł?
Tak. Styl klasyczny odgrywa ważną rolę w moim repertuarze i wpłynął na to, jak interpretuję Chopina. Pomaga mi ominąć czasami stosowaną tendencję w interpretacji jego utworów, charakteryzującą się przeromantyzowaniem tej muzyki. Mam świadomość, że to właśnie utwory klasyczne były dla młodego Chopina źródłem do rozwijania własnego, indywidualnego stylu. Kiedy przygotowywałem się do międzynarodowych konkursów w Bydgoszczy i Hamamatsu w 2002 i 2003 roku, grałem właśnie dużo utworów Bacha czy wczesnych sonat Mozarta i Beethovena.
Nagranie płyty to przyjemność czy obowiązek?
Przede wszystkim ciężka praca, ale można w niej znaleźć przyjemność. Powstawaniu tej płyty towarzyszyła radość także dlatego, że po raz drugi spotkałem się z tą samą ekipą realizatorów. I chyba jej nie zmęczyłem. Nie nagrywam po 20 wersji, mnie na ogół wystarcza pięć. Po kilku dniach przesłuchuję i wybieram najlepszą. Zawsze gram dłuższe partie utworu, by wytworzyć atmosferę, jaka zdarza się podczas koncertu. Mnie to dopinguje, pozwala zapomnieć, że jestem w studiu.
Będą kolejne płyty?
Latem przyszłego roku nagram oba koncerty Chopina. Dokładnej daty premiery albumu jeszcze nie ma, ale będzie związana z obchodami Roku Chopinowskiego w 2010 roku. Niedawno przedłużyłem kontrakt z firmą Deutsche Grammophon, planów mam więc wiele, choć kolejne płyty będą się ukazywać nieco rzadziej. Po koncertach Chopina najprawdopodobniej wydam dwie solowe, a dopiero trzecią z orkiestrą.
Czy jest szansa, że w najbliższym czasie zagra pan w Polsce?
W marcu 2009 roku z Orkiestrą Filharmonii Narodowej w Warszawie. Częściej natomiast będzie można mnie usłyszeć w Polsce podczas Roku Chopinowskiego.
Całość tutaj
http://www.rp.pl/artykul/2,198308.html