Naprawdę nikt, nic? Pomijacie ich śmierć milczeniem?
Żenada - polityczne sympatie przesłoniły Wam dokonania? Głąby?
Korę pierwszy raz usłyszałem w marcu 1980 roku z radia.
To była moja pierwsza praca więc się nie wychylałem. Kumpel wstał i powiedział - nareszcie, koniec z gównem.
Na tle tych jebanych Sabrin, Kora była zjawiskiem.
Pięć lat później poznałem ją osobiście u Andrzeja Ludewa (menadżera Republiki), gdzie pracowała moja matka.
Wesołe lata to były i choć później nie zgadzałem się z jej wyborami ideologicznymi, była wielką polską artystką.
Stańko - nie lubię trąbki, nie specjalnie jazzu, nie moje klimaty, ale był wspaniałym muzykiem, grał jeszcze z Krzyśkiem Komedą, Urbaniakiem, Trzaskowskim... Polski Miles Davis.
Niech śpią w spokoju, ich twórczość obroni się sama.