>> Gustaw, 2008-08-28 11:22:29
> I nie może być tak, że np. oglądając ludzką twarz na fotografii akceptujemy mocno czerwony odcień ludzkiej skóry tylko dlatego, że to fotografia.
Istnieje różnica pomiędzy akceptowaniem skrajnych odchyleń od tego, co uznamy za punkt odniesienia (np. system odtwarzający zamiast organów brzmienie czyneli :-), a traktowaniem fotografii (reprodukcji muzyki) jako odrębnej jakości, w jakimś *stopniu* prezentującej wycinek rzeczywistości, w sposób zaplanowany przez fotografa (muzyków + osoby odpowiadające za proces nagrywania).
> W wypadku audio musi być podobnie bo równie dobrze można napisać, że nie musimy gonić za iluzją i słuchajmy na bum-boxach.
Nie mam bum-boxa nie dlatego, że gonię za iluzją, ale dlatego, że to co mam daje mi wystarczającą przyjemność podczas słuchania muzyki, przyjemność której nie dawał mi bum-box, ani mniej doskonałe urządzenia. A jeśli komuś wystarcza słuchanie muzyki na bum-boxie - to ma spokój ducha i więcej na koncie :-)
> Uważam, że właśnie mamy stwarzać iluzję rzeczywistości aby zminimalizować to "lizanie loda przez szybę".
Nie mamy, tylko ewentualnie możemy :-). Tzn. niektórzy muszą. Ja wolę czerpać przyjemność ze słuchania muzyki, bez towarzyszącego uczucia "lizania loda" :-)
> Ma być maksymalnie wiernie, bez obcinania informacji muzycznej, oczywiście na tyle na ile pozwala technologia.
Dla mnie ma być maksymalnie przyjemnie, bo przecież w ponad 99% przypadków nie wiem jak miałoby być, żeby było "wiernie" - skąd mam wiedzieć np. jak brzmiało w studiu słuchane właśnie "the boatman\'s call" Cave\'a? Jak wcześniej napisano w tym wątku - pół biedy, jeśli mamy jakiś wzorzec odniesienia (vide muzyka klasyczna). Ale co z ambientem lub jakimiś psychodelicznymi eksperymentami itd? I w związku z tym uważam, że takie próby naśladowania "niewiadomoczego" są pozbawione sensu.
__________
I am weasel!