Audiohobby.pl
Audio => Słuchawki => Wątek zaczęty przez: jarrro w 23-08-2014, 22:30
-
Ktoś zna, słuchał? Chcę kupić ,ale nigdzie chwilowo, mam nadzieję, w kraju nie ma. A może za te pieniądze można kupić coś lepszego, w co wątpię....
-
Tutaj było kilka słów o modelach pokrewnych, więcej nie mogę w chwili obecnej pomóc :/
http://audiohobby.pl/index.php?topic=8206.msg311806#msg311806
-
Słuchałem, fajne portable słuchawki z rozrywkowym, ale dojrzałym dźwiękiem. Półotwarte, więc izolacja średnia.
Tu masz recenzję:
http://audioivoodoo.blogspot.com/2014/01/r-ewolucja-czyli-philips-l2.html
Widziałem je w jakimś sklepie internetowym u nas.
-
Ktoś zna, słuchał? Chcę kupić ,ale nigdzie chwilowo, mam nadzieję, w kraju nie ma. A może za te pieniądze można kupić coś lepszego, w co wątpię....
Fakt... co kto lubi i o gustach się nie dyskutuje.... ale szczerze wątpię że nie mają konkurencji :))))))))
-
Nie wiem ile dokładnie one kosztują, ale dla przykładu moim zdaniem do 1200zł bezkonkurencyjne są DT990 Edition. Tak poza tym półka do 1000PLN kojarzy mi się zawsze z jakimiś udziwnionymi brzmieniami.
-
Jedno mnie zastanawia, dlaczego DT990 w wersji 250 ohm są dwa razy tańsze? Napalony jestem na fidelio ....
-
Nie sa tansze dwa razy. Tansze są w wersji pro. A to inne sluchawki.
Emocje sa bardzo, ale to bardzo zlym doradcą. Domyslam sie, ze masz od Fidelio ogromne oczekiwania. Przez pierwszy tydzien pewnie beda dla Ciebie rewelacyjne, pozniej moze sie to diametralnie odwrócić. Oczywscie nie musi tak być, ale niestety tak czesto bywa. Polecam doklanie odsluchac, albo kupic w necie (żeby) w razie czego zwrócić.
-
Ale ja coś chcę kupić....
-
To może napisz jaki budżet, czy izolacja potrzebna, z czym ma to grać i czego oczekujesz od dźwęku?
-
Właściwie to dwie pary fidelio l2 do mnie idą, mam wzmacniacz słuchawkowy hifiman 101 - jaki lepszy mogę kupić wzmacniacz?
-
Źle kombinujesz, jeżeli chcesz mieć dobry system, bo słuchawki to nie kolumny. Tutaj sztuka w największej mierze polega na zgraniu słuchawek z źródłem, a wzmacniacz w drugiej kolejności.
-
Słucham na laptopie...
-
Minęło trochę czasu, stałem się szczęśliwym posiadaczem Fidelio L2, a na gwiazdkę sprawiłem sobie DT990 PRO.
Nie sądzę, aby różnica grania pomiędzy DT990 PRO a Edition była znaczna. Niestety, słuchawki Philipsa są mało znane u nas, zaledwie jedna recenzja się ukazała. A szkoda.
Przez dwa tygodnie w czasie wolnym moim głównym zajęciem było porównywanie fidelio z DT990 PRO. Bejery musiały się wygrzać, jak zwykle pierwsze zetknięcie z nowymi słuchawkami było rozczarowujące.
Co do źródła, z jakiego je napędzam, to nie dysponuję dobrym, obecnie moje najlepsze to fiio X1 , najnowszy odtwarzacz i najtańszy, ma jednak funkcję daca. X1 podpięty jest do bardzo fajnego i ogólnie zachwalanego wzmacniacza projekt nostromo valentine. W planach mam zakup daca tej marki, nostromo5, mam nadzieję, że będzie grać lepiej od X1.
Nie potrafię opisywać swych wrażeń słuchowych, dlatego proszę o wyrozumiałość. Nie będę opisywał wyglądu słuchawek, w skrócie tylko powiem, że fidelio są piękne, cieszą oczy po prostu jako przedmiot codziennego użytku. Bejery także mają swój surowy urok, nie można ich nazwać jednak pięknymi.
Dźwięk... Gdy dwa tygodnie temu przyszły bejery, namiętnie ich słuchałem po kilkanaście godzin dziennie - w końcu były święta. Przyjemnie było na nowo odkrywać nagrania zapodane w innym sosie dźwiękowym.
Nie jestem do końca gotów do podjęcia się tego zadania opisania różnic, jednak spróbuję. DT990
grają szerzej, dźwięk jest pełny, nasycony, holografia jest lepsza. Basu jest więcej, nawet przy niskim natężeniu dźwięku, gdy słuchamy cicho, słuchać wyraźnie stopę perkusji. Dźwięki są zakrąglone, miękkie, przekaz może się podobać, ba, może wzbudzać zachwyt. Jednak tylko w muzyce rockowej, popowej, ogólnie rozrywkowej. A tej nie słucham wiele. Bardzo podoba mi się wokal podawany przez DT990 PRO, podobnie cudnie brzmią dźwięki fortepianu, wszystko to przyprószone jest nadmiarem basu, ale nie jest to w jakichś sposób uciążliwe. Sytuacja
dramatycznie pogarsza się, gdy włączam swe ulubione nagrania z kręgu free jazzu i free improv. Odbiór przestaje wywoływać zadowolenie, mina rzednie i zaczynam sobie zadawać pytanie : O co chodzi? Co jest nie tak?
Wiem ! Bejery niszczą prawdziwe dźwięki mojego ulubionego instrumentu, czyli perkusji. Na tym torze słychać jakieś bum, jest basowe bum, jednak żadną miarą dźwięk ten nie przypomina perkusji, gdzie jest uderzenie, pogłos, różna barwa, siła uderzenia muzyka przecież wyzwala różne dźwięki. Beyery to pomijają jako mało ważne i nieistotne.
Następuje przesiadka, zakładam fidelio L2. W pierwszej chwili zauważam, że obrys dźwięku jest ostrzejszy, jest jakby sztuczny, plastikowy. Dopiero po chwili wrażenie sztuczności mija. Ta różnica w dźwięku tych słuchawek zasadza się w tym, że fidelio bardzo wyraźnie obrysowuje kontury dźwięku, szczegółowość jest jak dla mnie imponująca w philipsach, bo w końcu mogę usłyszeć moją ukochaną perkusję. Do tego doszło z moimi gustami muzycznymi , że zacząłem słuchać nagrań tylko perkusji, np John Cage nagrał kilka ciekawych nagrań z perkusją , odniosłem jednak niejakie wrażenie, że w tych nagraniach ważniejszym instrumentem jest cisza...
Dość tych smętnych dygresji. Fidelio tracą swój urok w muzyce rozrywkowej, czyli w rockowej, bluesowej.
Gdy mamy szybkie tempo, ogólną nawalankę rodem z death metalu, którym też się czasem zachwycam, wybrzmiewanie dokładne perkusji staje się nieistotne. Tam liczy się co innego. Natomiast w jazzie, gdzie mamy tradycyjne trio: saksofon, bas i bębny, bardzo ważną staje się możliwość odróżnienia tych instrumentów.
W bejerach dźwięk się zlewa, robi się klucha, odróżnienie linii basu i uderzeń perkusji staje się niemalże niewykonalne. I ten brak naturalności w oddawaniu uderzeń perkusji jest przykry, bo cała reszta jest znakomita, holografia bejerów robi naprawdę duże wrażenie, ogólne ciepło i płynąca stąd przyjemność słuchania.
Kto wie, może przy lepszym torze, z daca nostromo 5 zabrzmią lepiej bejerki. Fidelio z kolei zapewniają soczysty, zwarty bas, niebywale precyzyjny, co przekłada się na wierniejsze oddanie dźwięków.
I tak nie jestem w stanie powiedzieć, które słuchawki są lepsze. Na pewno fidelio są ładniejsze, bardziej szczegółowe, bardziej analityczne, z lepszym basem, bo znakomicie kontrolowanym, jednak muzyka rozrywkowa brzmi całościowo ciekawiej na DT990 PRO. Jazz wypada lepiej na fidelio, jednak jeśli weźmiemy nagrania pozbawione rytmu wystukiwanego na jakichś bębnach, to beyerki pokazują swój urok. Fortepian w fidelio podawany jest za ostro, zbyt wysokie kontury go szkicują, nie wywołuje tyle przyjemności co w bejerkach, jednak po dłuższym odsłuchu zapominamy, jak fortepian brzmiał w bejerkach i nasza radość ze słuchania muzy w fidelio jest pełna i całkowita, nic nam nie przeszkadza, bo wszystko słyszymy podane w niezłej przestrzeni
-
Jarrro, dziękuję za porównanie.
Przeczytałem to porównanie z dużym zaciekawieniem,
No to już teraz co nieco wiem, jaka jest (przynajmniej w Twoim odbiorze) filozofia podejścia do odtwarzanego dźwięku, Fidelio L2 na tle DT990.
Co prawda więcej bym sobie był w stanie przyswoić, gdyby tłem dla L2 były np. LCD-3.
Ale może ktoś jeszcze napisze i takie porównanie...
Powiedz jeszcze, bo nie mogę wywnioskować tego ze zdjęć, czy pady w tych słuchawkach są nauszne czy wokół uszne?
-
Pady w fidelio L2 są wokół uszne . Słuchawki są wygodne, nie przeszkadzają przy dłuższych odsłuchach.
Nie jestem audiofilem, bardziej zależy mi na samej muzyce niż na jakości dźwięku, dlatego długo nie inwestowałem w dobry tor. Teraz jednak widzę, jaka to zasadnicza różnica wpływająca na muzykę. Nagrania, obok których przechodziłem bez zainteresowania, przy lepszym źródle nagle budzą zachwyt. Jako miłośnik "podziemnego " jazzu" sądzę na chwilę obecną, że fidelio w pełni zaspokajają me pragnienie dobrego dźwięku. Co nie znaczy , że nie chciałbym usłyszeć takich DT150 na przykład, podobno są rewelacyjne i tanie, ten drugi wyróżnik dla mnie podstawowy, bo do bogaczy nie należę. Jak bym był bogaty, mógłbym nazywać siebie audiofilem, z takimi PS1000 i torem za drugie tyle, przeżywałbym uniesienia. Ale nie ma we mnie na szczęście pragnienia posiadania czegoś droższego i nie czuję się z tego powodu nieszczęśliwy. Niemniej z chęcią bym posłuchał takich drogich, audiofilskich słuchawek :) , czemu nie
PS Jak rozumiem , Karol, jesteś szczęśliwym posiadaczem Lcd-3 :)
-
...
Nie jestem audiofilem, bardziej zależy mi na samej muzyce niż na jakości dźwięku, dlatego długo nie inwestowałem w dobry tor. Teraz jednak widzę, jaka to zasadnicza różnica wpływająca na muzykę. Nagrania, obok których przechodziłem bez zainteresowania, przy lepszym źródle nagle budzą zachwyt.
...
Jarro, moim zdaniem jakbyś się nie wzbraniał i nie zaklinał, bakcyla już łyknąłeś. :-)
Już dostrzegłeś tę "wartość dodaną" jaką do znanych nagrań, potrafi wnieść "lepszy" sprzęt.
Mogę Cię uspokoić, że aby być audifilem niekoniecznie trzeba mieć bardzo dużo pieniędzy.
Moim zdaniem do przeżywania uniesień muzycznych bardziej potrzebna jest wrażliwość i bogactwo duchowe, niż bogactwo w sensie zasobny portfel. :-)
Nawet za stosunkowo małe pieniądze możesz mieć dźwięk na bardzo dobry poziomie.
Kiedyś napisałem, że dla mnie właśnie w tym, w dużej części tkwi sedno audiofilizmu.
To poznawanie ludzi, to wielka pasja w zdobywaniu wiedzy by posiąść umiejętność odpowiedniego dobrania tych wszystkich elementów toru.
To wielka sztuka zestawia ich, by to zagrało tak, że przykuwa uwagę, że chce się słuchać i nie można się oderwać.
I nie polega to na wydaniu jakiś kolosalnych pieniędzy, czy kupieniu najdroższych rzeczy na rynku.
Można byłoby wziąć do tego firmę, która zrobi nagłośnienie czy dobierze odpowiednio dobry tor.
Ale co to wtedy za frajda? :-)
Moim zdaniem nie można być też audiofilem nie kochając muzyki.
Audofilizm to naprawdę coś więcej niż kupowanie drogich klocków. :)
Jarrro, witamy w klubie... :-)
Ps. Tak jestem posiadaczem LCD-3. :)