Po długich miesiącach wyczekiwania, pełnych niepewności i wątpliwości ostatecznie stałem się właścicielem pierwszego egzemplarza Grand Twina.
Wzmacniacz jeszcze się wygrzewa, a ja oswajam się z jego brzmieniem, a właściwie powoli się od niego uzależniam :) Nie chcę pisać zbyt długich wywodów, raczej powstanie większa recenzja w niedalekiej przyszłości. Powiem tylko, że każde słuchawki po podłączeniu do tego kombajnu zmieniały się nie do poznania oczywiście na plus. Wzmacniacz ma ogromy potencjał i wykop, rewelacyjna przestrzeń, bogata i barwna średnica i ultra gładka góra. Charakteryzuje się wysoką kulturą pracy, potencjometr pięknie chodzi i ma zwiększoną czułość na małych zakresach, na ultra-czułych słuchawkach słychać bardzo delikatny brum ale to mam nadzieję niedługo zlikwidować odpowiednim filtrem sieciowym. Zdjęcia, które udało mi się zrobić wyszły niestety fatalnie, w rzeczywistości wygląda znaaaacznie lepiej. Nie wiem dlaczego jest tak nie-fotogeniczny, postaram się o lepsze foto w najbliższym czasie. Obudowa nie jest może masywna i solidna jak hi-end z najwyższej półki ale za to wykończenie jest piękne, pokrywa górna jest idealnie wypolerowana na wysoki połysk(łatwo zostawić na niej palce :)). Przód jest głęboko czarny, matowy i idealnie gładki, napisy pięknie się komponują na panelu. Diody są zatopione i gdy wzmacniacz jest wyłączony praktycznie ich nie widać, po włączeniu świecą sobie delikatnie nie dając po oczach. Na zdjęciach wyszło jakieś 50% wrażenia jakie robi w rzeczywistości.
Mankamentem GT są zastosowane w nim gniazda, niestety potrafią czasami rozłączyć lewy kanał gdy włożę wtyczkę do samego końca, dziwne :/
Podziękowania dla pana Piotra Bocianka za dopracowanie ostatecznej postaci wzmacniacza wg moich wskazówek i stworzenie tak wspaniale brzmiącego i uniwersalnego urządzenia ;)