W wątku poświęconym Susvarze (
http://audiohobby.pl/index.php?topic=13916.msg462307#msg462307) opisałem swoją przygodę z Orfeuszem w porównaniu z Susvarą. Pomyślałem, że fragment dotyczący samego Orfeusza można by wkleić i tutaj. Do KLUBU ORFEUSZA nie należę, ale może kiedyś dostąpię tego zaszczytu.
(...) opiszę dźwięk Orfeusza własnymi słowami, bo w napotkanych dotąd relacjach zawsze mi czegoś brakowało. Tak więc dźwięk Orfeusza jest
jasny, a bywa, że
jaskrawy, jednak nigdy nie przejaskrawiony i (prawie) zawsze cudownie
zbalansowany resztą pasma. (Tu przyznać muszę jeden jedyny minus: realizacja nagrań kwartetów smyczkowych zbyt często okazywała się problematyczna, tak jakby wiolonczele nie równoważyły przerysowanych skrzypiec - dziwne!) Zatem jesteśmy wystawieni na wysokie słońce, wszystko mocno oświetlone, doświetlone, ale upału nie ma, drzewa dają przyjemny chłód, ponadto ni stąd ni zowąd powiewa bryza. Klimat, powiedziałbym, śródziemnomorski. Dalej: dźwięk jest
delikatny, prawie
kruchy, choć jak trzeba -
potrafi uderzyć; wówczas jesteśmy zdziwieni, że ten papier zarysowany cieniutkim rysikiem tak mocno nas walnął - dźwięk jest
ażurowy i jednocześnie
mocny. Muzyka perkusyjna - mam tu na myśli utwory na zespoły perkusyjne, jakich w muzyce współczesnej klasycznej bez liku - wywołuje zawroty głowy. Obok siebie, jednocześnie, występują nieprawdopodobne współbrzmienia: ciche i głośne, lekkie i ciężkie, zwiewne i zwaliste - a wszystkie podane z niezwykłą
łatwością. Dźwięk jest
wielki,
wysmukły i jakby
strzelisty, wyciągnięty do góry, a słowo „strzelistość” - w szczególności porównując z Susvarą i Staksami - po prostu się narzuca. Wszystko brzmi jakby uniesione wyżej, jakby „sufit” był wyżej.
Przestrzeń jest duża i muzyka dzieje się
bez ograniczeń architektonicznych (w tym aspekcie Susvara idzie równie daleko). Instrumenty są wyraźnie
odseparowane zarówno
przestrzennie jak i brzmieniowo, zatem śledzenie poszczególnych instrumentów, również w grupach homogenicznych (np. smyczków, głosów chóralnych, organowych) jest niezwykle łatwe i ciekawe. Separacja (definicja?) samych dźwięków jest zjawiskowa (transjenty?), wszystko wybrzmiewa z
lekkością,
szybkością,
precyzją, i na bogato, tzn. otrzymujemy niesłychaną
ilość szczegółów. Wyjątkowa przestrzeń i artykulacja powodują, że jesteśmy
totalnie w dźwięku zanurzeni, utwory grane na żywo powalają
realizmem. I na koniec bardzo ważny dla mnie aspekt: dźwięk jest niezwykle
zdrowy, przez co rozumiem dwie rzeczy: nagromadzenie tych wszystkich bodźców i zjawisk akustycznych
nigdy nie męczy (lokalnie, w danym momencie) a
uszy nigdy się nie nużą (globalnie, w dłuższej perspektywie). Nawet po wielu godzinach nigdy nie miałem uczucia zmęczenia, coś, co regularnie mi się zdarza na innych słuchawkach. Do tej pory myślałem, że po latach używania słuchawek nabawiłem się choroby „zawodowej” i przewrażliwienia uszu, a tu się okazuje, że chodzi o coś innego. Nie wiem o co, ale podejrzewam, że brak zniekształceń ma tu zasadnicze znaczenie. Może również (albo z tego właśnie powodu) na Orfeuszu słucham po prostu ciszej. Na Susvarze mogło się wydawać, że obnażyliśmy słabości realizacji nagrania, dotarliśmy do ściany, do kresu możliwości odwzorowania dźwięku i żadne szkło powiększające nic już nie zwojuje, odwrotnie - tylko zaszkodzi i powiększy problemy. A tymczasem Orfeusz od tych
trudności abstrahuje, ze złogów
wydobyta jest nowa informacja a
stosunek sygnału do szumu się zwiększa. To jest zjawisko zupełnie wyjątkowe: nawet ze źle zrealizowanych nagrań - czy to z powodu brudów wyłapanych przez słabo izolowane mikrofony, czy też z tragicznie przeprocesowanych na stole mikserskim - w każdym przypadku Orfeusz
wydobędzie piękno. Jakbyśmy zawsze otrzymywali nagranie
zmasterowane na nowo. Owszem, najpierw trzeba przywyknąć do wspomnianej wcześniej delikatności i jaskrawości, ale ona - podkreślam - zupełnie nie boli. Fenomen!
Krótko: Orfeusz jest dziełem geniusza, choć i on potrafi przesadzić (przerysowanie smyczków!). Nie oczekuję od słuchawek
naturalizmu, uważam, że to nie możliwe, dźwięk na żywo jest po prostu inny i w świecie audio zgadzamy się na pewną konwencję jego prezentacji. Jednak Orfeusz jest mistrzem
realizmu, który rozumiem jako wgląd w nagranie, i robi to w zjawiskowy sposób - jeśli kłamie, kłamie najpiękniej i przekonująco. Chciałoby się mieć czasem dźwięk masywniejszy, ale z łatwością ten brak wybaczamy.
(...) Acha, jeszcze jedno: słuchawki
HE90 są bardzo lekkie i wygodne. Nie znam słuchawek równie wygodnie leżących na głowie i przyjaznych dla uszu, może HD800, ale słuchałem ich rzadko i zawsze krótko. Natomiast
wzmacniacz HEV90 jest po prostu piękny – zdjęcia, moim zdaniem, tego wrażenia nie oddają. (...)