Nie ma idealnych słuchawek. Nie ma idealnych recenzji. Nieważne kto pisał. Profesjonalista czy amator, zwolennik czy oponent, pasjonat czy niezaangażowany. To tylko rodzaj nawigacji i dla własnego dobra należy o tym pamiętać.
W moim audio-alfabecie E stoi przed D, i nic na to nie poradzę. Po prostu uwielbiam elektrostaty, jestem nimi zauroczony. Dlatego nie możecie mi do końca wierzyć. No bo jak, jak może być high end bez jacka?
Spodziewałem się następcy 007, a nie kolejnych Lambd. Niedawno ukazały się 507-ki, a poczciwe Omegi II produkowane są od 1998 roku. Jednak nieprzypadkowo Japończycy postawili na ten segment swojej oferty. Na tle szerokiego rynku, decyzja o gruntownym liftingu Lambd ma sens.
Określenie "boom" nie jest wystarczające do wyrażenia tego, co w ostatnich latach wydarzyło się w dziedzinie słuchawek. Kiedyś, z trudem, ale doliczylibyśmy się ich producentów. A dzisiaj? Istne słuchawkowe tsunami. Rzadko trafi się coś innowacyjnego.
Nie trzymam się audiofilskich konwenansów. No i poszły na uszy, od razu, bez wygrzewania, bez ceregieli, ot tak, prosto z pudełka. SR-L700 są wygodne, bardzo lekkie, świetne do wielogodzinnego słuchania. Dziewczynom lepiej się z nimi na głowie nie pokazujcie, wygląda się w nich dziwacznie. Po pięćdziesiątce wręcz idiotycznie.
Mimo sporych zmian/ ulepszeń, L700 nie utraciły klimatu typowego dla serii Lambd. Porównywałem je do SR-Lambda Signature, SR-404 i SR-404LE. W zestawieniu z poprzednimi modelami grają szerszą sceną. Efekt stereofonii jest dobry, tu się nie zawiedziecie.
Natomiast analizując trzeci wektor, granie planami do przodu, to nie jestem do końca przekonany, że mamy progresję. Zwłaszcza w małych składach, gdzie słysząc instrument ustawiony na dalszej pozycji, nie mogłem go sobie tak wyobrazić, jak z 404-kami na głowie. Okej, czepiam się lokalizacji, może to przyzwyczajenie, jakiś schemat, ale takie było moje wrażenie.
Chyba zbyt pewnie przyjąłem założenie, że wszyscy wiedzą co to ten "klimat Lambd". Mój błąd, przepraszam. Należało napisać co charakteryzuje tę serię Staxa. To przede wszystkim naturalna, liniowa i bardzo szczegółowa sygnatura dźwięku. Te nowe L700 też takie są, może nie jak stare Lambda Signature, ale zdecydowanie skupione na lekkości, przestrzenności i wierności przekazu.
Nie są przesadnie jasne, nie męczą detalicznością. Przeciwnie, wraz z poprawioną linią basu nadają się zarówno do studia nagrań i do wielogodzinnego relaksu. Nowy kształt earpadów i dobrej jakości skóra podbijają fan factor. Moje sprawozdanie o L700 piszę po przesłuchaniu kilkunastu płyt różnego gatunku. Zwracałem również uwagę na zakres niskich częstotliwości.
Moim zdaniem fenomen elektrostatów, to zgrabne i spójne połączenie wszystkich częstotliwości. Absolutnie niedoścignione są Staksowe soprany. Delikatne, precyzyjne, urzekające. Opisywane 700-ki też tak potrafią. Oczywiście, w elektrostatach można osiągnąć jeszcze wyższy poziom jakość reprodukcji dźwięku. Ale można również inaczej, niestety w dół. Wiele obecnie oferowanych słuchawkowych „pięciotysięczników”, „ośmiotysięczników”, ba! „nastotysięczników”, nawet nie zbliża się jakością do podstawowych modeli staksowych Lambd.
Jako niepoprawny basolub na chwilę wrócę do tego zakresu. W porównaniu do trzech wcześniej wymienionych Lambd basu przybyło. Nie dudni, nie jest dominujący. Nie jest też nisko schodzący - klubowy, choć taki spod stopy podoba mi najbardziej, to również nie pasują do niego określenie krótki, szybki i kontrolowany. Perfekcji tu nie ma. Jednak śmiało można dołożyć etykietę - improved.
Na tym etapie relacji odniosę się jeszcze do porównania SR-L700 z modelami Stax-a SR-009 i SR-007. Zestawiając je z dziewiątkami, to potencjalny klient raczej nie będzie miał wątpliwości. Tu trzeba oddać hołd SR-009 i uznać ich wyższość. Krótko mówiąc, podobieństwa w konstrukcji nie gwarantują podobieństwa w dźwięku.
Natomiast zestawienie z SR-007 nie jest już tak oczywiste. Kto wie, czy nawet zaawansowany fan słuchawek długo by się nie wahał, co wybrać – 700 czy 007. Pewnie to zbieg okoliczności, ale numeryczne zestawienie obydwu modeli pokazuje jak daleko są od siebie. Umowna oś balansu tonalnego czterech zer, podkreśla ich polaryzację. Oj, będzie się działo, jak na stole Pan Sebastian z Audio Grobel położy 700 i 007. Ale to naprawdę piękne uczucie, nie wiedzieć co wybrać. Pytać się, radzić się, kombinować i nie mieć do końca pewności. Zazdroszczę.
Piętnaście lat temu Stax był bardzo drogi, pięć lat temu zaledwie drogi, a dzisiaj w porównaniu do innych utracił ten tytuł. Bazowa cena SR L-700, to około 6.000 zł, z ewentualnym rabatem dla forumowicza Audiohobby, który ma konto na Audiohobby od 15 tygodni, to oferta warta przemyślenia.
Tak, zdecydowanie sugeruję wybór słuchawek Stax. Aby wszystko było jasne, jestem elektrostatycznym naganiaczem i inkwizytorem. Cieszę się, kiedy uda mi się nawrócić choć jedną zbłąkaną dziurkę od jack-a. Praca jak każda inna, hańbić nie hańbi. Kasy z tego nie ma, za to ile radości.
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!