Dzięki uprzejmości Wiktora dane mi było cieszyć brzmieniem SR-009 w zaciszu swojego domu.
Żona z dziećmi na feriach, dom pusty, cicho spokojnie. Idealne warunki :-)
Z okresu gdy Wiktor swoje SR-009 dopiero co kupił, zapamiętałem tyle, że ich sygnatura była bardzo zbliżona do SR-507.
Bas krótki, zwarty, twardy, niski, ale bez większej ilości mięsa. Wysokie wyraźne, dokładne, szpileczki wręcz na niektórych utworach. Przekaż ogólnie jasny i detaliczny w całym paśmie. Średnica nie zwracała na siebie uwagi, ale oczywiście nie odstawała poziomem od reszty pasm. Taki trochę bezduszny przekaz bez emocji i próby przypodobania się słuchaczowi. Tak ją zapamiętałem i takie wrażenie sprawiała za każdym razem gdy Wiktora nawiedzałem z wizytą duszpasterską ;)
Jakież było moje zdziwienie gdy tym razem przez szereg dni nie potrafiłem doszukać się cienia poprzednich wrażeń. Za sobą miałem dosyć długie słuchanie oryginalnej Omegi i przyznaję, że zaskoczyło mnie to jak wiele wspólnego dzisiaj SR-009 mają ze starą Omegą.
Bas obecnie w SR-009 wydaje się jeszcze głębszy niż go zapamiętałem, bardziej wibrujący, bardzo nisko schodząc nie traci na sile. Przybyło masy na dole? Takie mam wrażenie.
Muzyka organowa to niesamowita uczta, szczególnie w utworach obfitujących w najniższe składowe pięknie nagrane.
Wysokie straciły swoją przesadną ostrość. Są niewiarygodnie dokładne, ale nie natarczywe, zabłyszczeć potrafią gdy takie jest nagranie, matowe stają się gdy materiał muzyczny taki jest. Perfekcja.
Ale dopiero średnica mnie zbiła z tropu. Ma najwięcej wspólnego ze starą Omegą. Mam wrażenie, że wychodzi delikatnie przed szereg, wokale brzmią bardzo intymnie i blisko słuchacza, słychać wszystko idealnie.
Również w rocku gitary są przedstawione bardzo dokładnie, słychać każde muśnięcie strun, każdy niuans przesteru, zabrudzenia w brzmieniu.
W klasyce wszystkie smyczkowe instrumenty zyskują najwięcej dzięki takiej prezentacji średniego zakresu.
Słowem słychać chyba wszystko co było nagrane, bez maskowania.
Dotyczy to również wszelkich wybrzmień, echa i pogłosów, na ogół niesłyszalnych, na granicy percepcji przy innych modelach Staxa.
Stara Omega w średnicy czarować potrafi tyci więcej, bardziej przybliżać, wokale damskie jeszcze intymniejsze się wydają na Staruszce.
Ale już w zakresie basu i wysokich od SR-009 odstaje.
Jak już wcześniej w tym wątku deklarowałem, przestrzenność mnie nie ujęła za serce i nadmierna bliskość sceny nie pozwalała zrelaksować się tak bardzo przy muzyce jak to gwarantują przetworniki z SR-007 Mk1.
Scena jest szeroka, precyzyjnie poukładana, ale wszystko odbywa się za blisko słuchacza.
Osobiście głębi w przekazie nie doświadczyłem, najwyraźniej jestem pod tym względem niekompatybilny z najnowszym flagowym modelem Staxa.
Ale mimo to chętnie bym ten model w swojej kolekcji widział, głównie do muzyki organowej, w której sprawował się, jak dla mnie, najlepiej.
P.S. Oczywiście największą zagadką jest to, czy to słuchawki na przestrzeni czasu zmieniły się, czy moje gusta?
Ale jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie znam.
Skłaniałbym się ku takiej opinii, że obie te rzeczy po trochu zdecydowały o tym, że dzisiaj tak odbieram SR-009.