Do nie dawna słuchałem muzyki "na kolumnach", ale jak to często w życiu bywa, ono zmiennym jest.
Nawet zacząłem się na poważnie zastanawiać nad wzmacniaczem do słuchawek, ale po kolei ...
Dźwięk jaki mi się podoba (a reprodukowany w następstwie przez słuchawki) musi być przede wszystkim przestrzenny.
Nabrawszy przekonania co do zakupu, wybrałem się na mały rekonesans do sklepu "wielobranżowego", co to w nim mydło i powidło, rury, armatury i gdzie słuchawek spory wybór jest.
I gdzie na rondzie biało-czerwona dumnie powiewa ;)
Trochę tego towaru było i nie wszystkie nauszniki "obsłuchałem", jednak bardzo zdziwiony (niemile) byłem, kiedy na swój czerep "senki" za 1697zł założyłem, tak wszędzie chwalone i przez audiofli pożądane.
Ja audio, a zwłaszcza żadnym filem nie jestem, jedynie melomanem, co to czerpie przyjemność ze słuchania muzyki, sprzęt traktując drugoplanowo - ma po prostu dobrze grać.
Ale co tu zrobić, jak sprzęt, a w zasadzie słuchawki nie grają dobrze, a jedynie emitują coś, co przypomina odgłosy włożonego do pudełka od zapałek chrabąszcza ?
Muzykę, trzy utwory z trzech różniących się gatunkowo muzycznie płyt przekonvertowałem do formatu mp3 i odtwarzałem je z telefonu "z nadgryzionym jabłuszkiem".
Czyli, jeżeli chodzi o "napęd", to wszystkie słuchawki miały równe szanse wykazania się, gdyż wszystkie były nowe (niewygrzane) i zasilane z tego samego źródła, a różnice w ich brzmieniu kolosalne usłyszałem, często w negatywnym tego słowa znaczeniu, a skierowane z taką opinią na te drogie.
Jak to w końcu jest z tymi słuchawkami ?
Bo mam w planach "zanabycie" wzmacniacza słuchawkowego (na el84) do napędzenia jakiegoś modelu, ale po tym rekonesansie pozostał mi w głowie jedynie kośmicznej wielkości wir.
pzdr.