W ramach eksperymentu i nie zniechęcony prześmiewczymi uwagami żartownisiów (zresztą, samemu cisną mi się dowcipne uwagi - temat jest wszak wdzięczny :-)) skleciłem najbardziej zwariowane voodo-ustrojstwo w swojej karierze :-) I to w wersji full-wypass-proffessional ;-)
Dodam, że jestem "kablo i voodo odporny", ale kiedyś trzeba zacząć ;-).
Myślę, że warto podać nieco lepszy sposób konstrukcji klona, niż "obudowa otwarta" :-).
Użyłem zakręcanego pudełka po maściach fi=8cm, wysokość ok 6cm, w środek włożyłem miedzianą taśmę jantzena szerokości ok. 5,5 cm i długości ze 25 cm skręconą spiralnie, pomiędzy taśmę nasypałem bentonitowy żwirek dla kotów :-))), taśma zlutowana do 4mm żyły kabla głośnikowego z OFC (Procab LS40) długości ze 30 cm i zalutowana na drugim końcu krokodylkiem (może być ew. wtyk RCA z wyciągnietym bolcem środkowym). Kabelek przewiercony przez pudełko tak, by było to szczelne, nalana woda (dosypywałem żwirku tak, by na maksa wypełnić spiralę i żeby mi się nie stykała dolewając stopniowo wody i żwirku) - po nasiąknięciu zrobiło się to nieźle uszczelnione i rozpęcznione tworząc jednolitą masę). Zależało mi, aby była jak największa powierzchnia styku miedź - bentonit i aby było to dobrze wypełnione. Jeśli "to" ma działać, to na wymianie ze żwirkiem przecież :-). Pudełko szczelnie zamknięte przykrywką - nie trzeba dolewać wody, nie wysycha, nie zaleje sprzętu, itd.
Krokodylek wpiąłem do odczepu uziemienia we wzmacniaczu.
Czy i jak to ustrojstwo działa pozostawię do sprawdzenia każdemu, a zwłaszcza żartownisiom :-), może przestaną dworować :-). To świetna zabawa i roboty na prawdę niewiele.