Tytuł wątku faktycznie trochę pesymistyczny ale są ku temu audiofilskie powody. Dlaczego ? Hmmmmm......
Uprzedzam, że dla wielu na tym forum nie jest to odkrycie ale dla mnie było i dlatego ten wątek.
Otóż w zeszły piątek, miałem okazję posłuchać prostego eksperymentu. Forumowi koledzy (przy okazji pozdrawiam) zaprezentowali mi brzmienie kilku głośników wysokotonowych. Jakiś niezły, nowoczesny Dynaudio (chyba dobrze zapamiętałem), mój tytanowy FOCAL TDX 120. którego trzymam na czarną godzinę i .........
no właśnie...... o tym na końcu.
Pierwszy głośnik uważany za bardzo dobry w swojej klasie zagrał prawie jak słuchawka telefoniczna, mdło bezbarwnie i płasko.
Mój Focal, też nie uważany za ułomka, zagrał lepiej od poprzedniego, ciekawiej, bardzie dźwięcznie i swobodniej. Na końcu zagrał głośnik, który "pozamiatał" pozostałe towarzystwo nokautując je dźwięcznością, ekspresją, swobodą w pierwszej rundzie. Różnica klasy to minimum !
Ten ostatni głośnik to ....... zielona SABA, pamiętająca prawie koronację Bolesława Chrobrego.
Głośnik ten został chyba podarowany Bolesławowi przez Ottona III. :D
I ja się znowu głupkowato pytam szanownego towarzystwa forumowego: "Co jest grane ?".
Dlaczego ten staruszek na ucho spisuje się lepiej od nowoczesnych konstrukcji ? Czy producenci głośników ich słuchają czy oglądają tylko wykresy ?
Po diabła kupujemy te nabzdyczone cuda techniki jak taki staruszek jest bardziej żwawy ?
Ktoś wie ? Bo ja niestety nie.
Gustaw jest głuchy ? Tiaaaaa...... Sami mądrale posłuchajcie ;-)
P.S. Jak się pomyliłem i to nie był Dynaudio to niech mnie "ktoś" poprawi :)