^cles
jak czytam Twój wpis, to czuję się niemal tak, jakbym sam to napisał :) z jedną różnicą - ponieważ mam integrę, nie doświadczam skutków rozłączania i łączenia końcówki i preampu. ;-) pozostałe efekty - IDENTYCZNE, a najsmutniejsza jest ta konstatacja: "nie mogę nigdy liczyć na powtarzalność zjawiska tzn nie poddaje sie to próbie ponownego uzyskania efektu dobrego grania wykonując tę samą czynność." właśnie tak jest!
co do zabaw z elektryką - ćwiczyłem kiedyś wyłączanie dosłownie wszystkiego, co może w jakikolwiek sposób wpływać (zostawiałem tylko jeden bezpiecznik, ten pod który była podpięta linia ze sprzętem) - i to nie ta droga. jeżeli coś zewnętrznego zakłóca, to gdzieś poza moim zasięgiem - ale tak naprawdę nie mam żadnej pewności, że to w jakikolwiek sposób jest związane z zasilaniem.
nie próbowałem jak dotąd stosować żadnych bardziej wyrafinowanych uzdatniaczy (porządnej listwy czy kondycjonera), tylko kable sieciowe - ale to jest kosmetyka, a różnica, o której piszemy, jest kolosalna.
ps. wczoraj był akurat TEN DZIEŃ - grało cudnie... niestety miałem bardzo mało czasu na słuchanie...